REKLAMA

Sejm zajmie się projektem zmian w ustawie o Policji i prawdopodobnie projektem ws. mediów

2015-12-29 09:36
publikacja
2015-12-29 09:36

Na posiedzeniu, które rozpoczęło się we wtorek, Sejm zajmie się projektem nowelizacji ustawy o Policji oraz prawdopodobnie projektem tzw. ustawy medialnej - poinformowali członkowie Konwentu Seniorów.

[Aktualizacja - godz. 17:25]

fot. JERZY DUDEK / / FORUM

Być może zakończone zostaną sejmowe prace nad wprowadzeniem podatku bankowego, zniesieniem obowiązku szkolnego sześciolatków oraz zmianami w służbie cywilnej.

Reklama

PiS: budżet jest bardzo konserwatywny

Każdy budżet roku wyborów jest kompromisem między celami ekipy rządzącej, a tym, co pozostawili poprzednicy, dlatego z konieczności projekt budżetu na 2016 rok jest bardzo konserwatywny - ocenił Jerzy Żyżyński (PiS) podczas wtorkowej debaty nad projektem budżetu na przyszły rok.

"Państwo nie tworzy budżetu dla siebie, ale tworzy, by finansować instytucje dostarczające dóbr publicznych społeczeństwu" - podkreślił Żyżyński.

Poseł dodał, że zdrowe ekonomicznie państwo tworzy budżet z pewnym deficytem (54,7 mld zł). "Deficyt sprzyja wzrostowi gospodarczemu i zyskom przedsiębiorstw" - zaznaczył polityk.

"Ale każdy budżet roku wyborów jest kompromisem między celami ekipy dzierżącej państwo i realizującą swoją wizję dobra publicznego, a zaszłościami, czyli tym, co pozostawiła poprzednia ekipa rządząca. Z konieczności zatem ten budżet (na 2016 r.) jest bardzo konserwatywny" - ocenił Żyżyński.

Polityk zwrócił uwagę, że głównym problemem dla budżetu jest "erozja strony dochodowej". "System podatkowy został popsuty poprzez dopuszczenie szkodliwego lobbingu, lobbyści wręcz pisali pewne nowelizacje ustaw podatkowych (...) Pamiętajmy, to co jest w interesie podatnika, nie zawsze może być w interesie budżetu państwa" - powiedział.

Żyżyński podkreślił, że obecnie najważniejszym zadaniem jest naprawa systemu podatkowego w Polsce. Ocenił, że obecnie straty w dochodach podatkowych wynoszą nawet 60 mld zł.

Poseł dodał jednocześnie, że w projekcie ustawy budżetowej na przyszły rok, rząd chce zwiększyć dochody podatkowe, m.in. przez podatek bankowy czy od sklepów wielkopowierzchniowych.

Odnosząc się do wydatków Żyżyński powiedział - "tak krawiec kraje, jak mu materii staje, a tej materii niestety dostarczyła odchodząca ekipa, to co przygotował poprzedni rząd, jest potężnym ograniczeniem".

Zwrócił jednak uwagę, że rząd chce realizować ważne cele społeczne, jakimi są m.in. program rodzina 500+, wprowadzenie bezpłatnych leków dla tych, którzy ukończyli 75. rok życia, czy przeznaczenie 2 mld zł na podwyżki dla osób, których wynagrodzenia były zamrożone od 2010 roku.

Szydło: będziemy wspierać polskie rodziny, a nie zagraniczne korporacje 

Rząd będzie prowadzić inną politykę gospodarczą niż poprzednicy, będziemy wspierać polskie rodziny, a nie zagraniczne korporacje - mówiła premier Beata Szydło we wtorek w Sejmie podczas debaty nad projektem budżetu na 2016 r.

Szefowa rządu zabrała głos podczas wtorkowego pierwszego czytania projektu przyszłorocznego budżetu.

Szydło polemizowała m.in. z krytycznym wobec projektu ustawy budżetowej na 2016 r. wystąpieniem szefa klubu PO Sławomira Neumanna.

"Jak macie odwagę spojrzeć polskim rodzinom w oczy, nie wstyd wam? To, że przez 8 lat koncentrowaliście się tylko i wyłącznie na zabezpieczaniu interesów pewnych wybranych grup, to jest fakt. To, że dzisiaj nie chcecie zmienić tej optyki i spojrzeć na losy polskich rodzin, to też jest fakt, ale Polacy za to rachunek wam wystawili" - mówiła premier zwracając się do posłów PO.

Podkreśliła, że budżet na 2016 rok będzie miał jeden zasadniczy priorytet - program wspierania polskich rodzin, czyli program 500+.

"Inaczej będziemy realizować politykę gospodarczą i społeczną państwa, dla nas będzie ważny przeciętny obywatel" - oświadczyła szefowa rządu. "Wolimy wspierać polskie rodziny niż zagraniczne korporacje" - dodała Szydło.

Oceniła, że Polska potrzebuje licznych reform, a państwo naprawy. "Trzeba naprawić to, co przez osiem lat zepsuliście. Dzisiaj Polska potrzebuje szybszego wzrostu, Polacy muszą więcej zarabiać. Polskie rodziny muszą mieć wsparcie. Trzeba odbudować polski przemysł, to, co przez osiem lat zostało zaniechane, a wcześniej rozsprzedane" - mówiła Besata Szydło.

Zapewniła, że rząd będzie konsekwentnie realizował ten program, do którego się zobowiązał. "Nie będziemy go realizować pod dyktando posłów Platformy czy Nowoczesnej. Będziemy go realizować pod dyktando obywateli, bo oni dali nam mandat do jego realizacji" - zaznaczyła.

"Przeprowadzimy te wszystkie reformy, które zapowiedzieliśmy, ponieważ jesteśmy konsekwentni. W przeciwieństwie do was, my mówimy +da się+ wtedy, kiedy wy mówicie +nie da się+. A mówicie +nie da się+, bo widzicie tylko i wyłącznie interes polityczny" - podkreśliła szefowa rządu.

Do opozycji skierowała apel: "Jeżeli ważny jest dla posłów opozycji los polskich obywateli, to ja zachęcam państwa do tego, żebyście pochylili się nad tym budżetem, żebyście wskazali te programy, te projekty, które również uważacie, że są ważne dla polskiego rozwoju. Dyskutujmy o tym, a nie róbcie bez przerwy zamieszania politycznego i nie straszcie Polaków. Osiem lat straszyliście Prawem i Sprawiedliwością".

"Polacy mają już dosyć uprawiania polityki w ten sposób. Nie za to nam płacą, drodzy państwo, żebyśmy tutaj w parlamencie zajmowali się tylko i wyłącznie teatrem politycznym" - dodała premier.

Jak mówiła, rząd przeprowadzi te zmiany, których potrzebuje Polska. "Doprowadzimy do tego, że Polska będzie się szybko rozwijała, że polskie rodziny będą czuły się bezpiecznie, że polski przemysł będzie przemysłem, który będzie konkurował na światowych rynkach, że będziemy dumni z polskiej marki, z polskiej produkcji, a polscy obywatele będą czuli się bezpieczni. (...) Budżet to pierwszy krok w tę stronę" - podsumowała szefowa rządu.

Projekt przyszłorocznego budżetu zakłada, że deficyt budżetowy nie przekroczy 54,7 mld zł; wzrost PKB wyniesie 3,8 proc.; średnioroczna inflacja - 1,7 proc.; a deficyt sektora finansów publicznych spadnie do 2,8 proc. PKB.

PO: PiS zepsuło dobry projekt budżetu na 2016 r.

PiS zepsuło dobry i bezpieczny budżet na 2016 r. przygotowany przez rząd PO, przedstawiło nierealistyczny plan dochodów, który położy się cieniem na finansach publicznych w kolejnych latach - ocenił we wtorek w Sejmie szef klubu PO Sławomir Neumann.

Podkreślił, że z tych powodów jego partia nie może poprzeć projektu ustawy budżetowej na 2016 r. Jego pierwsze czytanie rozpoczęło się w Sejmie we wtorek po południu.

"Otrzymaliście w spadku po rządzie Platformy dobry budżet, otrzymaliście gospodarkę, która rozwija się w dobrym tempie, i zepsuliście budżet, a szczególnie zepsuliście go po stronie dochodowej" powiedział Neumann, zwracając się do premier Beaty Szydło i jej ministrów.

"Wyjątkowo optymistycznie, nierealistycznie przyjęliście dochody budżetu państwa, zawyżone, praktycznie nie do zrealizowania i nie byłoby w tym jeszcze nic złego, gdyby nie to, że pod te dochody żeście zaplanowali wydatki budżetowe" ocenił szef klubu PO.

Podkreślił, że jest to "budżet niebezpieczny", nie tylko na 2016 r., ale i na kolejne lata. "Trudno wam będzie spiąć budżet na 2017 r., mimo nawet tego, żeście zepsuli regułę wydatkową przez Platformę wprowadzoną. To jest bardzo ryzykowny budżet" podkreślił Neumann. W grudniu Sejm zmienił regułę wydatkową, uzależniając ją od celu inflacyjnego NBP.

Poseł PO zarzucił rządowi, że "przestrzelił" prognozę inflacji, co zaburzy dochody budżetu, a w związku z tym nie będzie możliwości sfinansowania projektowanych wydatków. Ryzykowne zdaniem Neumanna było też założenie dochodów z nowych, jeszcze nieuchwalonych podatków. "Tych podatków jeszcze w gospodarce nie było i trudno prognozować, czy tak optymistyczne założenia, czyli 7,5 mld zł rzeczywiście do budżetu wpłynie" powiedział Neumann.

Wyraził też obawę, że koszty obsługi długu publicznego będą wyższe od założonych przez rząd.

Neumann na wstępie "podziękował" premier Szydło, bo - jak powiedział "to rzadki przypadek w tej kadencji parlamentu", że posłowie mogą się zająć rządowym, a nie poselskim projektem ustawy. "Ja wiem, że to jest sukces trochę przypadkowy, bo art. 221 konstytucji mówi, że inicjatywa ustawodawcza w zakresie ustawy budżetowej przysługuje wyłącznie Radzie Ministrów i nie mogliście państwo tego zrobić jako inicjatywy poselskiej, ale już nawet za to warto podziękować, bo do tej pory pracujemy tylko i wyłącznie nad ustawami poselskimi" powiedział szef klubu PO.

Neumann część swego wystąpienia poświęcił na cytowanie fragmentów z uzasadnienia projektu ustawy budżetowej na przyszły rok, by - jak mówił podać bilans zamknięcia rządów PO i otwarcia rządów PiS. Zwrócił przy tym uwagę, że m.in. gospodarka znajduje się na ścieżce szybkiego wzrostu, rośnie eksport, produkcja przemysłowa i poziom inwestycji, zatrudnienie jest na rekordowym poziomie, a stopa bezrobocia spada, wzrasta konsumpcja prywatna, a w latach 2008-14 wzrósł realny poziom wynagrodzeń i emerytur.

"Nie ma +Polski w ruinie+ już dzisiaj. Dzisiaj jest świetny rozwój Polski" podkreślił Neumann.

Platforma Obywatelska złoży wniosek o odrzucenie projektu budżetu na 2016 r. w pierwszym czytaniu - zapowiedziała we wtorek podczas debaty w Sejmie Izabela Leszczyna (PO).

"Minister finansów PiS miał szansę stać się beneficjentem odpowiedzialnej, konsekwentnej polityki finansowej PO. Niestety działania odpowiedzialne pan minister zamienił na działania rozpaczliwe i odczuje te swoje działania już w czerwcu 2016 roku, kiedy będzie konstruował budżet na 2017 rok" - podkreśliła Leszczyna.

Oceniła, że "PiS odziedziczył stabilny budżet z 2015 roku". "Miał szanse wysłać dobry sygnał do przedsiębiorców (...) Minister nie wykorzystał tej szansy" - zaznaczyła. Posłanka PO zapowiedziała złożenie przez PO wniosku o odrzucenie projektu budżetu na 2016 r. w pierwszym czytaniu.

Również Stanisław Tyszka (Kukiz'15) poinformował, że jego klub jest za odrzuceniem projektu budżetu na 2016 r.

"Ten budżet, który praktycznie jest wspólnym budżetem Prawa i Sprawiedliwości i Platformy Obywatelskiej to budżet zwiększonych wydatków, zwiększonego deficytu, nierealnych założeń, przeszacowanych wpływów i rozrostu biurokracji. Klub Kukiz'15 jest za jego odrzuceniem" - podkreślił Tyszka.

Podkreślił, że należy jak najszybciej połączyć Zakład Ubezpieczeń Społecznych i administrację skarbową w jeden urząd, by w ten sposób obniżyć koszty poboru podatków.

Projekt przyszłorocznego budżetu, którego pierwsze czytanie odbywa się we wtorek w Sejmie, zakłada, że deficyt budżetowy nie przekroczy 54,7 mld zł; wzrost PKB wyniesie 3,8 proc.; średnioroczna inflacja - 1,7 proc.; a deficyt sektora finansów publicznych spadnie do 2,8 proc. PKB.

Petru do PiS: nie macie pieniędzy na wasze pomysły

Ewidentnie nie stać was na wyższą kwotę wolną od podatku, o której była mowa w kampanii wyborczej i nie stać was na całoroczny program 500+; nie macie pomysłu na Polskę i nie umiecie liczyć - mówił lider Nowoczesnej Ryszard Petru do PiS podczas sejmowej debaty dot. projektu budżetu na 2016 r.

Petru pytał o propozycję dotyczącą wyższej kwoty wolnej od podatku. "My ją poprzemy, tylko wprowadźcie ją. (...) Blokujecie tę propozycję sami, bo nie macie na nią pieniędzy" - ocenił.

"Kiedy będzie kwota wolna, bo na razie ta dobra zmiana, o której mówiliście, to jest ułaskawienie jednego z ministrów, atrapa z Trybunału, ustawa umożliwiająca inwigilację Polaków, przejęcie kadrowe mediów publicznych" - mówił lider Nowoczesnej.

Petru zarzucił PiS, że program 500+ wsparcia dla rodzin nie jest wprowadzany od początku 2016 roku, ponieważ nie zostały znalezione pieniądze na ten cel.

Wskazał, że wobec przedstawionych założeń budżetowych na przyszły rok jakiekolwiek spowolnienie gospodarcze spowoduje utratę płynności. "Powiedziałem miesiąc temu, że puścicie nas z torbami, teraz się boję, że na torby nie będzie" - dodał poseł.

"Jest dobrą zasadą, że przyjmuje się wskaźniki makroekonomiczne nie na podstawie prognoz rządowych (...) tylko bierze się medianę od środków zewnętrznych" - tłumaczył Petru. "Jeżeli macie zbyt optymistyczne wskaźniki, to mniej pieniędzy wpłynie w trakcie roku budżetowego" - dodał.

W okresie wzrostu gospodarczego budżet powinien być zbilansowany. Nowoczesna zgłosi taką ustawę, która proponuje zbilansowany budżet w cyklu koniunkturalnym - zapowiedział Petru.

Lider Nowoczesnej wniósł o odrzucenie proponowanego przez rząd budżetu w pierwszym czytaniu.

Kosiniak-Kamysz: PSL zgłosi poprawki do projektu budżetu

PSL będzie zgłaszało poprawki do zaprezentowanego we wtorek projektu budżetu - oświadczył w Sejmie Władysław Kosiniak- Kamysz w imieniu swojego klubu. Podkreślił, że dla ludowców najważniejsze są finanse polskich rodzin.

Jak mówił poseł podczas wtorkowej debaty w Sejmie nad projektem budżetu, dla PSL ważne są finanse publiczne, ale najważniejsze są finanse polskich rodzin. Dodał, że PiS kontynuuje politykę rodzinną poprzedniego rządu i jest to dobry kierunek. Chodzi m.in. o program dofinansowania przedszkoli, budowę żłobków czy program dla seniorów, a na ten cel były zarezerwowane pieniądze w budżecie przygotowanym przez poprzedni rząd.

Wyraził jednak wątpliwość co do dodatkowych dochodów budżetowych. "Czy zaprezentowane liczby w tym budżecie możemy brać na poważnie? Np. podatek od supermarketów w październiku miał przynieść 3,5 mld zł dochodów, w listopadzie 2,5-3 mld zł, a w grudniu już tylko 2 mld zł, a może za chwilę będzie to 1 mld zł" - pytał.

Nie wiadomo - rozważał dalej Kosiniak-Kamysz - co z programem 500+; najpierw miało być 500 zł na każde dziecko, teraz na drugie i następne, czy będzie kryterium dochodowe, czy kwota ta będzie wliczana do dochodów, a może będzie inne ograniczenie - zastanawiał się szef PSL. "Rozmieniacie swój sztandarowy program na drobne i nie dajecie prawdziwej szansy na stworzenie tego wsparcia" - powiedział.

Jego zdaniem, Polacy zaufali i uwierzyli PiS w obiecane 500 zł na dziecko, w obniżenie wieku emerytalnego, w podniesienie kwoty wolnej od podatku. "A w budżecie na ten cel nie ma pieniędzy" - ocenił. Dodał, że prezydent przygotował ustawę wprowadzającą kwotę wolną od podatku od 1 stycznia 2016 r. "A PiS co na to?" - pytał.

PiS zmienia ustawę medialną

Wygaśnięcie mandatów dotychczasowych członków zarządów i rad nadzorczych Telewizji Polskiej oraz Polskiego Radia przewiduje projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji autorstwa grupy posłów PiS, którym jeszcze na tym posiedzeniu może zająć się Sejm.

Projekt przewiduje, że z dniem wejścia w życie nowych przepisów wygasną mandaty dotychczasowych członków zarządów i rad nadzorczych tych spółek.

Ustawa przewiduje, że Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie będzie już miała wpływu na powoływanie członków rad nadzorczych i zarządów publicznych nadawców. Znika zapis, że zmiana statutu spółek medialnych wymaga jej zgody. Do czasu pełnej przemiany mediów publicznych w narodowe, rolę Rady przejmie minister skarbu. To on powoła i odwoła członków zarządów i rad nadzorczych. Zarządy mają być trzyosobowe. Tym samym ustawa likwiduje możliwość przeprowadzania konkursów na te stanowiska, znika też zapis o kadencyjności zarządów i rad nadzorczych.

W regionalnych programach telewizji publicznej i Polskiego Radia dyrektor będzie powoływany przez zarząd, a nie radę nadzorczą na wniosek zarządu - jak dotąd. Z dniem wejścia w życie ustawy wygasają mandaty członków rad nadzorczych i zarządów Telewizji Polskiej i Polskiego Radia. Zarządy będą działały w starych składach do powołania nowych, ale nie mogą w okresie przejściowym bez zgody ministra skarbu dokonywać zmian, które przekraczają zakres zwykłego zarządu ani czynności z zakresu prawa pracy, które nakładałyby nowe zobowiązania finansowe.

Zarząd spółki - według projektu - ma działać w dotychczasowym składzie do czasu powołania nowych władz na podstawie zmienionych przepisów. Nie będzie mógł jednak - bez zgody ministra skarbu państwa - "dokonywać czynności przekraczających zakres zwykłego zarządu ani czynności z zakresu prawa pracy, z których wynikałyby dla spółki nowe zobowiązania" - zapisano.

Projekt zakłada, że dotychczasowemu członkowi zarządu przysługuje odprawa pieniężna, która wynosi trzykrotność jego wynagrodzenia za październik 2015 r.

Według propozycji, członków zarządów i rad nadzorczych będzie powoływał minister skarbu państwa.

Jak podkreślono w uzasadnieniu, projektowana ustawa stanowi pierwszy etap reformy polskich mediów publicznych, zmierzającej do ustanowienia systemu mediów narodowych. "Jego filarami będą instytucje niemające charakteru spółek akcyjnych, którym zapewni się stabilne źródła finansowania. Stworzenie nowego system u organizacji i finansowania mediów narodowych wymaga kilku miesięcy intensywnych prac i będzie następnym etapem reformy" - wskazują autorzy.

Według PiS projektowane zmiany przyczynią się do "racjonalizacji i obniżenia kosztów zarządzania spółkami publicznej radiofonii i telewizji oraz przywrócenia w nich standardów zawodowych i etycznych, jakich wymaga realizacja misji publicznej".

Projekt - jak czytamy w uzasadnieniu - koncentruje się na zmianie sposobu kreowania rad nadzorczych i zarządów istniejących spółek publicznej radiofonii i telewizji oraz ograniczeniu liczebności rad nadzorczych do 3 osób. "Wiąże się to z wyeliminowaniem udziału Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, jako organu regulacji rynku mediów elektronicznych, w kreowaniu składów zarządów i rad nadzorczych działających na tym rynku spółek Skarbu Państwa. Do czasu wprowadzenia nowej organizacji mediów narodowych winna to być bowiem domena ministra właściwego do spraw Skarbu Państwa, który ponosi odpowiedzialność przed Sejmem" - wskazano. 

Krzysztof Czabański, wiceminister kultury odpowiedzialny za reformę mediów, poinformował we wtorek we wpisie na portalu społecznościowym, że zmiany zostały rozłożone na dwa etapy. "W pierwszym kroku zmieniamy zasady wyboru władz TVP i Polskiego Radia. Ustawa w tej sprawie jest już w Sejmie. W drugim etapie przyjęta zostanie ustawa o Mediach Narodowych, zmieniająca ustrój mediów publicznych i zasady ich finansowania" - napisał Czabański.

Autorzy projektowanej noweli wskazują, że zmiany wymagają także przepisy, według których KRRiT decyduje m.in. o składzie organów spółek Skarbu Państwa oraz o treści statutów tych spółek. "Z punktu widzenia niezależności, bezstronności i przejrzystości działania organu regulacyjnego (...) takie unormowanie budzi daleko idące zastrzeżenia" - czytamy w uzasadnieniu.

Według wcześniejszych zapowiedzi zmiana ma polegać na przekształceniu TVP, PR i jego rozgłośni regionalnych, a także Polskiej Agencji Prasowej ze spółek skarbu państwa w instytucje kultury. Kierownictwo tych instytucji ma być wybierane przez Radę Mediów Narodowych (RMN), w której skład wejdą eksperci. Rola KRRiT ma zostać ograniczona.

Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki z PiS wyjaśniał, że szybka praca nad projektem tej ustawy ma uzasadnienie, bo media nie mogą zajmować Polaków "sobą samym", czyli wyłącznie krytykować zmian proponowanych przez PiS. Jak argumentował, media publiczne nie powinny być stroną w sporze, tylko rzetelnie informować.

"PiS chce dokonać skoku na media publiczne" - uważa Grzegorz Schetyna z Platformy Obywatelskiej. Jak dodał polityk, to jest "to, co zapowiadał PiS, czyli zawłaszczenie publicznych nadawców". Schetyna zaznaczył, że w nocy prawdopodobnie Sejm będzie debatował, jak włączyć publiczne media do "systemu władzy większości parlamentarnej".

Podobnego zdania jest kolega partyjny Schetyny, Sławomir Neumann. Jego zdaniem ta ustawa dotyczy tylko i wyłącznie jednej rzeczy, czyli wymiany prezesów radia i telewizji. "To jest danie swoim kolesiom stołków (...) a za tymi kolesiami pójdą kolesie-dziennikarze, którzy przez lata usłużnie pisali dla prezesa Kaczyńskiego" - podkreślił Neumann. Jak dodał, te osoby będą teraz na łamach publicznych mediów "pisać laurki dla rządu" i "wychwalać pod niebiosa dokonania Jarosława Kaczyńskiego".

Krytycznie do ustawy odniósł się również Ryszard Petru. "PiS chce swojej telewizji publicznej i publicznego radia" - ocenił lider Nowoczesnej. Według Petru zapisy ustawy spowodują zagarnięcie mediów publicznych przez Prawo i Sprawiedliwość. Szef Nowoczesnej przekonywał, że politycy PiS są niezadowoleni z samego faktu, że np. TVP transmituje posiedzenia Sejmu, bo zdają sobie sprawę, że przez to tracą w oczach wyborców. "Im chodzi, by media publiczne pokazywały tylko to, co oni sami chcą" - dodał Petru.

Polityk skrytykował też brak vacatio legis w ustawie.. Nazwał to "pójściem na rympał" ze strony PiS. Jego zdaniem za jakiś czas wszystkie te reformy będą cofnięte, ale "na razie mamy taką wolną amerykankę". Na koniec Ryszard Petru podkreślił, że wszędzie tam, gdzie publiczni nadawcy zostali przejęci przez jedną partię, mieszkańcy przestawali śledzić publiczne media.

O tym, czy projekt trafi pod obrady dzisiejszego posiedzenia Sejmu zdecyduje Konwent Seniorów, który ma się spotkać po południu.

W zaproponowanych przez PiS zmianach w ustawie o radiofonii i telewizji chodzi wyłącznie o obsadę stanowisk w mediach publicznych ludźmi Prawa i Sprawiedliwości - oceniły we wtorek posłanki PO: Małgorzata Kidawa Błońska i Iwona Śledzińska Katarasińska.

"To ustawa, o której PiS bardzo dużo mówiło podczas kampanii wyborczej. Mówiło o tym, że zależy im na mediach, które będą realizowały misję, będą edukacyjne, informacyjne, będą miały zabezpieczone trwałe finansowanie, natomiast ta ustawa, którą będziemy się zajmowali, dotyczy tylko zmiany stanowisk" - podkreśliła wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska.

Chodzi - dodała - "o to, żeby osoby piastujące funkcje w mediach publicznych nie były z rekomendacji - tak, jak do tej pory - uczelni, środowisk twórczych, nie były wybierane w konkursach, ale żeby były nominowane przez ministra skarbu". "Pominięto nawet to, że w obecnym kształcie także minister kultury i minister edukacji miał wpływ na to, jakie osoby zasiadają w radach nadzorczych czy pełnią funkcje w mediach publicznych" - powiedziała wicemarszałek Sejmu.

W jej ocenie, w zaproponowanych zmianach chodzi wyłącznie o to, by funkcje w TVP i Polskim Radiu mogli objąć ludzie związani z PiS.

Wiceszefowa sejmowej komisji kultury i środków przekazu Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO) podkreśliła, że do tej pory sposób wyboru władz mediów publicznych był przejrzysty, tymczasem - według propozycji PiS - zniesione mają być kadencyjność i wymogi dotyczące kompetencji, a zarządy spółek mediów publicznych są "całkowicie w ręku jednego człowieka - ministra skarbu". "Może powołać i odwołać, a dlaczego odwołać? Tego tak do końca nie wiemy" - zaznaczyła Śledzińska-Katarasińska.

Wiceszefowa komisji kultury zwróciła uwagę, że zgodnie z kodeksem spółek handlowych zarządy spółek powołują ich rady nadzorcze. "Tutaj - może się nie dopatrzyłam, bo jest to dość powściągliwy projekt - nie wiem dlaczego tylko minister skarbu powołuje zarządy" - dodała Śledzińska-Katarasińska.

Według niej, rozwiązania, które proponuje PiS mogą rodzić skojarzenia z modelem funkcjonowania mediów w czasach PRL. "Pamiętam - był wydział propagandy KC PZPR, było jego +ramię zbrojne+ pt. biuro prasy KC PZPR i te dwa organy mianowały zarówno członków, czy prezesów Radiokomitetu i prezesów spółek medialnych. Nie jestem pewna, czy PiS chodzi o takie skojarzenia" - zaznaczyła wiceszefowa komisji kultury.

Posłanki Platformy zwróciły ponadto uwagę, że projekt zmian w ustawie o KRRiT wpłynął do Sejmu w poniedziałek wieczorem, a do tej pory nie wiadomo kiedy i gdzie - na sali plenarnej czy w komisji - odbędzie się jego pierwsze czytanie.

Kamiński: Projekt ustawy o Policji nie wprowadza żadnych nowych rozwiązań

Dziś późnym wieczorem [ok. 21.15] Sejm zajmie się nowelizacją ustawy o Policji. Opozycja ostrzega, że chodzi o inwigilację społeczeństwa, a władze odrzucają te zarzuty.

Projekt zmian m.in. w ustawie o Policji złożony przez klub PiS w Sejmie w ubiegłym tygodniu. Zakłada, że 7 lutego miałyby wejść w życie zasady kontroli operacyjnej prowadzonej przez policję i służby specjalne oraz dostępu do bilingów. 6 lutego przestaną obowiązywać przepisy, które w 2014 r. zakwestionował Trybunał Konstytucyjny.

Projektowana nowelizacja realizuje wyrok Trybunału Konstytucyjnego z lipca 2014 r. Trybunał zakwestionował dotychczasowe zasady pracy operacyjnej i dotyczące billingów telefonicznych. Uznając przepisy za niekonstytucyjne, dał ustawodawcy 18 miesięcy na przygotowanie i wprowadzenie nowych rozwiązań.

- PiS nie planuje nowych przepisów, zezwalających na inwigilację obywateli przez służby - zapewnia minister Mariusz Kamiński. Jak dodał, nowelizacja ustawy o policji, którą ma teraz zająć się Sejm, nie wprowadza żadnych nowych rozwiązań w tej dziedzinie. Jest ona realizacją wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2014 roku. Poprzedni rząd nie zrobił nic, żeby to orzeczenie wypełnić - mówił minister. Jak dodał, teraz klub PiS musi w trybie pilnym przeprowadzić nowelizację, gdyż w lutym przestaną obowiązywać przepisy, dotyczące możliwości prowadzenia działań operacyjnych przez policję. "Tam nie ma żadnych nowych rozwiązań" - powiedział minister.

"To jest zupełnie wstępny etap prac. Nie ma przygotowanego projektu. Jest dyskusja w gronie rządu, czy taka ustawa jest potrzebna. A tutaj mówi się o inwigilacji w internecie wszystkich obywateli. Po prostu kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo. Jest mi bardzo przykro, że niektórzy posłowie nadużywają funkcji publicznych do dezinformowania opinii publicznej" - powiedział.

"Uważamy, że sugestia niektórych organizacji jest nieodpowiedzialna, żeby występować o bilingi tylko za zgodą prokuratury i sądu. To paraliżowałoby prokuraturę, sąd i policję. To są rzeczy niedopuszczalne, absurdalne" - dodał Kamiński.

Podkreślił, że według projektowanej noweli, zasadność pobierania bilingów przez policję i służby będzie badał sąd. Dodał, też, że w większości państw europejskich nie ma zakresu czasowego, w którym policja i służby mogą stosować kontrolę operacyjną.

"Do tej pory w Polsce nie było takiego rozwiązania. Trybunał chciał, żeby było wprowadzone. Taka propozycja się znalazła. To za każdym razem będzie decyzja sądu. Policja czy służba może występować o kontrolę operacyjną, czyli o podsłuch na 3 miesiące. Jeżeli służba i policja uważają, że ten podsłuch ma sens, mogą wystąpić o kolejne przedłużenia (...). Ponieważ Trybunał uznał, że takie ograniczenie musi być, wprowadzono je do półtora roku, ale w sytuacjach szczególnych" - powiedział.

Kamiński podkreślił, że po zamachach w Paryżu rozważane jest przygotowanie ustawy antyterrorystycznej. Jak dodał może być ona potrzebna, ponieważ w przyszłym roku w Polsce "są duże wydarzenia". W tym kontekście wymienił m.in. wizytę papieża i szczyt NATO.

W ocenie szefa klubu PO Sławomira Neumanna projekt ustawy o Policji "rozszerza w nieskończoność możliwości inwigilowania obywateli, podsłuchiwania, sprawdzania naszej aktywności w świecie elektronicznym, w internecie, w mailach, portalach społecznościowych, podsłuchiwania rozmów". "To są rzeczy, które, naszym zdaniem, naruszają wolności obywatelskie i są niezgodne z konstytucją" - podkreślił Neumann na konferencji prasowej.

"Zobaczymy, jaki będzie efekt finalny tej ustawy, ale ten zaproponowany projekt jest daleko ingerującym w nasze wolności gwarantowane przez konstytucję" - dodał.

PiS chce wyższego podatku bankowego

PiS zapowiedziało złożenie poprawki podwyższającej stawkę podatku bankowego - z 0,0325 proc. miesięcznie do 0,0366 proc. We wtorek podczas drugiego czytania projektu ustawy dot. wprowadzenia tego podatku, poinformował o tym poseł Wiesław Janczyk (PiS).

Poseł Janczyk powiedział, że pracach nad projektem o podatku od niektórych instytucji finansowych po pierwszym czytaniu, przyjęto już szereg poprawek. Wśród najistotniejszych wymienił zrównanie stawki podatku dla ubezpieczycieli i banków, obniżenie limitu, powyżej którego firmy ubezpieczeniowe są objęte podatkiem oraz objęcie nową daniną firm pożyczkowych.

Zapowiedział też, że PiS zaproponuje kolejne poprawki do projektu ustawy. Jedną z nich jest podwyższenie stawki podatku.

"Stawka wynosiła na początku 0,0325 proc. (...) Mamy poprawkę o podwyższenie tej stawki do poziomu 0,0366 proc. podstawy opodatkowania miesięcznie. Jedynym powodem takiego działania jest wola uzyskania wpływów podatkowych na planowanym poziomie, który jest wpisany również do projektu ustawy budżetowej na rok 2016. Nie chcemy, aby te wpływy podatkowe zostały w znacznym stopniu uszczuplone" - zapowiedział.

Ustawa budżetowa na 2016 r. zostanie przedłożona Prezydentowi RP do podpisu najpóźniej 29 lutego 2016 r. - wynika z projektu harmonogramu prac sejmowej Komisji Finansów Publicznych i innych komisji nad rządowym projektem budżetu na przyszły rok. Drugie czytanie projektu ustawy ma się odbyć do 27 stycznia 2016 r., a trzecie do 29 stycznia. 2 lutego ustawa ma być przedłożona Senatowi, który do 22 lutego ma podjąć uchwałę o stanowisku w sprawie ustawy. Na posiedzeniu plenarnym 26 lutego Sejm rozpatrzy senackie poprawki, a 29 lutego ustawa zostanie przedłożona Prezydentowi do podpisu.

Zgodnie z Konstytucją RP, Prezydent podpisuje ustawę budżetową w ciągu siedmiu dni od przedłożenia.

Pierwsze czytanie projektu ustawy budżetowej zaplanowane jest na wtorek, 29 grudnia 2015 r. Komisja Finansów Publicznych ma przyjąć sprawozdanie w sprawie projektu do 20 stycznia 2016 r.

Projekt ustawy przewiduje, że deficyt budżetowy nie przekroczy 54,7 mld zł, wzrost PKB wyniesie 3,8 proc., średnioroczna inflacja - 1,7 proc., a deficyt sektora finansów publicznych spadnie do 2,8 proc. PKB. W projekcie zaplanowano dochody budżetu państwa w wysokości 313 mld 788 mln 526 tys. zł i wydatki w wysokości 368 mld 528 mln 526 tys. zł. W wydatkach uwzględniono zwiększenie o ponad 2 mld zł wynagrodzeń dla grup pracowniczych, które - co do zasady - od 2010 r. były objęte tzw. zamrożeniem wynagrodzeń.

Zmiany w służbie cywilnej i oświacie?

W drugim czytaniu klub PiS złożył poprawkę do projektu zmian ustawy o służbie cywilnej, by wyższe stanowiska w służbie cywilnej były obsadzane w drodze powołania, a nie konkursu. Podczas wtorkowej debaty PO i PSL złożyły wnioski o odrzucenie projektu nowelizacji w całości.

Kluby Kukiz'15 i Nowoczesna zadeklarowały, że są gotowe poprzeć projekt PiS zmian w ustawie o służbie cywilnej, ale tylko w wersji przyjętej po pierwszym czytaniu przez sejmową Komisję Administracji i Spraw Wewnętrznych.

W pierwotnym projekcie nowelizacji przedstawionym przez PiS zaproponowano m.in., aby wyższe stanowiska w służbie cywilnej - np. dyrektora generalnego urzędu - obsadzane były w drodze powołania, a nie konkursu, jak obecnie. Jednak podczas prac w komisji po pierwszym czytaniu projektu m.in. przyjęta została zmiana zaproponowana przez PO, która utrzymuje otwarty i konkurencyjny nabór na wyższe stanowiska w służbie cywilnej. Akceptację komisji zyskała także poprawka dotycząca stażu pracy jako jednego z wymogów dla osób obejmujących wyższe stanowiska w służbie cywilnej.

We wtorek odbyło się w Sejmie drugie czytanie projektu. W związku ze złożeniem poprawek przez wszystkie kluby - z wyjątkiem PSL - projekt nowelizacji trafił do dalszych prac w komisji.

Podczas sejmowej debaty poseł PiS Artur Górski zarzucił posłom PO i PSL, że w trakcie prac nad projektem i wypowiedziach na jego temat dopuścili się "manipulacji i kłamstwa". Według niego, poprzedni rząd "upolitycznił administrację i podkopał fundamenty Służby Cywilnej", "nepotyzm był codzienną powszechnie znaną praktyką" i przez lata była ograniczana możliwość mianowania urzędników. Górski stwierdził, że urzędników mianowanych jest obecnie zbyt mało.

Wobec tego - według Górskiego - zmiany w Służbie Cywilnej proponowane przez PiS są niezbędne. Górski podkreślił, że nowela powinna być przyjęta jak najszybciej. Poinformował, że klub PiS składa poprawki, które - według niego "przyczynią się do pełnej realizacji zmian".

Jedna z poprawek złożonych przez Górskiego zmierza do przywrócenia zapisy z pierwotnego projektu autorstwa PiS, czyli do tego, aby wyższe stanowiska w służbie cywilnej były obsadzane w drodze powołania, a nie konkursu.

Występująca w imieniu klubu PO Małgorzata Janyska stwierdziła, że jej zdaniem, Górski wygłosił "stek nikczemnych obrzydliwości". Według niej, projekt nowelizacji "budzi obawy" ponieważ "prowadzi do politycznych czystek w administracji rządowej" i "drastycznego obniżania jakości służby cywilnej".

W tym kontekście mówiła m.in. o propozycji zawartej w pierwotnej wersji noweli - autorstwa posłów PiS - likwidacji otwartych naborów do SC, rezygnacji z wymogu doświadczenia związanego ze stażem pracy w administracji rządowej w stosunku do kierowniczych stanowisk w administracji, likwidacji wymagań kwalifikacyjnych dla szefa i wiceszefa SC.

Janyska poinformowała, że klub PO składa wniosek o odrzucenie projektu w całości; zgłosiła też jednak poprawki, które w większości wykreślają zmiany proponowane przez autorów projektu noweli, w tym zniesienie Rady Służby Cywilnej.

Posłanka klubu Kukiz'15 Anna Maria Siarkowska zwracała uwagę, że projekt złożony w Sejmie przez PiS i ten, który został wypracowany w Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych po pierwszym czytaniu, znacznie się różnią. Podkreśliła, że wersja komisyjna m.in. utrzymuje nabór na wyższe stanowiska w Służbie Cywilnej w drodze konkursu.

"Jako klub Kukiz'15 popieramy projekt nowelizacji ze zmianami wprowadzonymi podczas prac w komisji. Mamy nadzieję, że klub PiS kierując się ideą dobra wspólnego nie będzie próbował wprowadzić zapisów ustawy w pierwotnym brzmieniu" - powiedziała Siarkowska. Także klub Kukiz'15 zgłosił poprawki. Zgodnie z jedną z nich, powoływana w projekcie nowelizacji - w wersji po poprawkach wprowadzonych w pierwszym czytaniu - Rada Służby Publicznej opiniowałaby kandydatów na szefa służby cywilnej.

Podobne do klubu Kukiz'15 stanowisko zajął klub Nowoczesna. Poseł Zbigniew Gryglas zaznaczył, że pierwotny projekt noweli, przed pracami w komisji, oznaczałby "koniec służby cywilnej". "Na szczęście nowela zyskała nowy obraz w toku prac komisji administracji i spraw wewnętrznych" - zaznaczył.

Nowoczesna w drugim czytaniu złożyła trzy poprawki, w tym dotyczącą wprowadzenia wymogu niekaralności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych dla kandydatów na szefa SC i jego zastępców. "W przypadku utrzymania kompromisu zawartego podczas obrad komisji i naszych porządkujących poprawek poprzemy ten projekt. Jeśli nastąpi próba powrotu do pierwotnych rozwiązań, będziemy musieli głosować przeciwko niekonstytucyjnym i niszczącym służbę cywilną rozwiązań" - powiedział Gryglas.

PSL opowiedział się za odrzuceniem projektu. "Jeżeli będzie przywrócony poprzedni etap procedowania będzie to skandal, będzie to żenada, fikcja, którą urządza się w Sejmie i komisji" - powiedziała posłanka Andżelika Możdżanowska.

Szefowa kancelarii premiera Beata Kempa poinformowała, że do poselskiego projektu ustawy nie ma jeszcze stanowiska rządu. Przekazała, że jest ono opracowywane. Odpowiadając na pytania posłów Kempa stwierdziła, że jeśli chodzi o służbę cywilną, to w zasobach jest 120 tys. pracowników i urzędników; osób sprawujących funkcje kierownicze jest ok. 1600.

Według niej, obecnie zdarzają się sytuacje, że dyrektorzy departamentów zarabiają więcej niż premier i prezydent. To są fakty i z tym przyjdzie nam się bez cienia hipokryzji zmierzyć stwierdziła.

Kempa przyznała racje tym posłom, którzy sygnalizowali, że konkursy na wyższe stanowiska w SC często były fikcją, bo organizowano je jedynie pro forma. Jak podała, ze statystyk wynika, że blisko 70 proc. osób, które stają do konkursów, wygrywa je. - Widzieliśmy pewien "przepis" na korpus służby cywilnej w latach 2007-2015, to był przepis "Sowy i Przyjaciół". Nie polecamy - powiedziała Kempa.

Szefowa kancelarii premiera podkreślała, że nie ma - wbrew sugestiom posłów opozycji - założenia by a priori dokonywać zwolnień pracowników kadry kierowniczej w SC. Mechanizmy które są przewidziane w ustawie temu przeczą stwierdziła.

Kempa poinformowała, że planowana jest całościowa ocena pracy administracji w Polsce, która wskaże ewentualne obszary wymagające zmian.

Pierwotny projekt PiS obok zniesienia obsadzania wyższych stanowisk w SC w drodze konkursu, m.in. wprowadza możliwość powołania na szefa służby cywilnej osoby, która nie jest urzędnikiem służby cywilnej, likwiduje się wymóg sześcioletniego stażu pracy, w tym co najmniej trzyletniego stażu pracy na stanowisku kierowniczym w jednostkach sektora finansów publicznych dla osób mających zostać dyrektorami generalnymi urzędów, zaproponowano też likwidację Rady Służby Cywilnej.

W wyniku prac w komisji po pierwszym czytaniu, z projektu usunięto zapisy likwidujące otwarty i konkurencyjny nabór na wyższe stanowiska w służbie cywilnej, przywrócono kilkuletni staż pracy jako jeden z wymogów dla osób obejmujących wyższe stanowiska w służbie cywilnej, zaproponowano też powołanie Rady Służby Publicznej.

Posłowie zajmą się też ponownie złożonym przez posłów PiS projektem nowelizacji ustawy o systemie oświaty, który znosi obowiązek szkolny dla sześciolatków, obowiązek przedszkolny dla pięciolatków i zakłada powrót do obowiązku szkolnego w wieku lat siedmiu i przedszkolnego dla sześciolatków. W miejsce obowiązku przedszkolnego dla pięciolatków wprowadzone ma zostać prawo dzieci pięcioletnich do wychowania przedszkolnego. Utrzymane zostanie też prawo do wychowania przedszkolnego dla dzieci czteroletnich.

PO i Nowoczesna są przeciw poselskiemu projektowi nowelizacji ustawy o systemie oświaty znoszącej obowiązek szkolny dla sześciolatków. Za projektem jest PiS. Klub Kukiz'15 zapowiedział wstrzymanie się od głosu. We wtorek, podczas drugiego czytania projektu, przedstawiciel PSL nie podał, jak ugrupowanie będzie głosować nad projektem.

PO i Nowoczesna są przeciw poselskiemu projektowi nowelizacji ustawy o systemie oświaty znoszącego obowiązek szkolny dla sześciolatków. Za projektem jest PiS. We wtorek podczas drugiego czytania projektu klub Kukiz'15 zapowiedział wstrzymanie się od głosu. Przedstawiciel PSL nie podał, jak ugrupowanie będzie głosować nad projektem.

Ponieważ do projektu poprawki złożyły kluby PiS i PSL, trafi on z powrotem na posiedzenie połączonych sejmowych Komisji: Edukacji, Nauki i Młodzieży oraz Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej. Posiedzenie komisji wyznaczono na wtorkowe popołudnie.

Jak zaznaczył Zbigniew Dolata (PiS), istotą projektu złożonego w Sejmie przez Prawo i Sprawiedliwość jest przywrócenie rodzicom prawa decydowania o edukacji swoich dzieci. Przypomniał, że powrót do rozpoczynania obowiązkowej nauki w wieku lat siedmiu zapowiedziała w expose premier Beata Szydło. Mówiąc o innych zapisach w projekcie ocenił, że kolejnym elementem dobrej zmiany będzie wzmocnienie roli kuratora oświaty. W imieniu klubu PiS złożył poprawki do projektu noweli.

Joanna Kluzik-Rostkowska (PO) i Jacek Protas (PO) krytykowali projekt. Ten projekt ustawy, który na pierwszy rzut oka wydaje się być sentymentalnym powrotem do przeszłości, w istocie jest zmianą dewastującą system edukacji - oceniła Kluzik-Rostkowska. Jak mówiła, uderzy on najbardziej w dzieci ze środowisk zdefaworyzowanych, które nie mają w swoim otoczeniu bodźców edukacyjnych. Dla nich odsunięcie o jeden rok edukacji jest tak znaczące, że będzie być może znaczyło na całym ich życiu - powiedziała.

Skrytykowała też to, że w efekcie zaplanowanej zmiany dzieci obecnie będące w zerówkach będą ją powtarzały. Trzecia tzw. dobra zmiana jest tak kuriozalna, że przez pierwszy moment myślałam, że to jest żart. To sytuacja, gdy chcecie, by dziecko, chociaż ma dobre wyniki, zostało na drugi rok w tej samej klasie - powiedziała.

Podczas drugiego czytania przedstawiciele PO nie podali, jak ich klub zachowa się podczas głosowania nad projektem, ale w ubiegłym tygodniu podczas jego pierwszego czytania złożyli wniosek o odrzucenie.

Tomasz Jaskóła (Kukiz'15) za dobre w projekcie uznał przywrócenie rodzicom prawa o decydowaniu o wieku rozpoczynania nauki. Skrytykował zapisy dotyczące zwiększenia uprawnień kuratorów, m.in. dotyczących opiniowania tworzenia na ich terenie szkół niepublicznych. Andrzej Maciejewski (Kukiz'15) skrytykował zaś sposób pracy nad projektem, m.in. brak konsultacji z samorządem terytorialnym. Poinformował, że jego klub wstrzyma się od głosu.

Katarzyna Lubnauer (Nowoczesna) również zwróciła uwagę na to, że projekt nie został poddany szerokim konsultacjom społecznym. Jeśli traktują państwo jedną grupę rodziców, jaką są rodzice reprezentowani przez fundację "Ratuj Maluchy!", jako reprezentatywną dla całego społeczeństwa, to niedobrze (..). Pamiętajmy, że w społeczeństwie są różne opinie i warto słuchać opinii różnych środowisk - powiedziała.

Lubnauer zwróciła uwagę też na wady merytoryczne projektu - jako najważniejszą z nich wymieniła odejście od obowiązkowego przygotowania przedszkolnego dla pięciolatków. Krytykowała też możliwość powtarzania nauki w I klasie na wniosek rodziców. Poinformowała, że jej ugrupowanie jest przeciw nowelizacji.

Jak mówił Marek Sawicki (PSL), PiS, które opowiadało się w 2005 r. w swoim programie za obniżeniem wieku obowiązku szkolnego, pod wpływem opinii państwa Elbanowskich (twórców ruchu Ratuj Maluchy! PAP) i grupy rodziców zdecydowało się skorzystać z populistycznej kładki i zejść z drogi reformowania. W imieniu klubu PSL złożył poprawkę.

Projekt nowelizacji złożony przez posłów PiS oprócz zniesienia obowiązku szkolnego dla sześciolatków zakłada zniesienie obowiązku przedszkolnego dla pięciolatków i powrót do obowiązku szkolnego w wieku lat siedmiu i przedszkolnego dla sześciolatków. W miejsce obowiązku przedszkolnego dla pięciolatków wprowadzone ma zostać prawo dzieci pięcioletnich do wychowania przedszkolnego. Utrzymane zostanie też prawo do wychowania przedszkolnego dla dzieci czteroletnich.

Nowelizacja przewiduje, że od nowego roku szkolnego dzieci sześcioletnie urodzone do końca sierpnia będą mogły pójść do I klasy pod warunkiem odbycia rocznego przygotowania przedszkolnego. Jeśli nie będą go miały, konieczna będzie pozytywna opinia poradni psychologiczno-pedagogicznej. W przypadku dzieci sześcioletnich urodzonych od września do grudnia - oprócz rocznego przygotowania przedszkolnego - opinia poradni będzie obowiązkowa.

Podczas drugiego czytania Dolata poinformował, że jedna ze złożonych przez niego poprawek ma zrównać prawa rodziców sześciolatków urodzonych w różnych miesiącach roku.

Nowelizacja ma też umożliwić rodzicom dzieci sześcioletnich, którzy w tym roku szkolnym posłali je do I klasy, ponowne zapisanie ich do I klasy w przyszłym roku. Rodzice będą mieli czas na złożenie takiego wniosku do 31 marca. Dziecko, którego rodzice tak zdecydują, nie będzie podlegało klasyfikacji rocznej, a tym samym promocji do klasy II. Do końca roku szkolnego będzie obowiązane kontynuować naukę w klasie I lub korzystać z wychowania przedszkolnego w przedszkolu, oddziale przedszkolnym.

W związku ze zwiększeniem liczby dzieci w edukacji przedszkolnej zwiększona ma być w 2016 r. kwota dotacji z budżetu dla samorządów na jednego przedszkolaka z 1305 zł na 1370 zł.

Nowelizacja wprowadza też zmiany w nadzorze pedagogicznym, daje także ministrowi edukacji prawo powoływania i odwoływania kuratorów oświaty.

Stopniowe obniżanie wieku obowiązku szkolnego z siedmiu do sześciu lat trwa w Polsce od 2009 r. Przez pierwszych pięć lat decyzję o tym, czy dziecko rozpocznie naukę w wieku sześciu czy siedmiu lat, podejmowali rodzice. 1 września tego roku po raz pierwszy do I klasy szkoły podstawowej poszedł obowiązkowo cały rocznik dzieci sześcioletnich, czyli urodzonych w 2009 r. Rok wcześniej - we wrześniu ub. roku - obok siedmiolatków do I klas obowiązkowo poszła połowa rocznika sześciolatków.

Sejm nie zajmie się sprawą podwyżki cen leków transplantologicznych

Po rozpoczęciu posiedzenia z wnioskiem formalnym wystąpił poseł PO, b. minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Zwrócił się o poszerzenie porządku obrad obecnego posiedzenia o przedstawienie przez ministra zdrowia Krzysztofa Radziwiłła informacji "w sprawie drastycznych podwyżek cen leków" dla pacjentów po przeszczepach.

"Pierwsza decyzja refundacyjna tego ministra, tego rządu, i kilkusetprocentowe podwyżki dla pacjentów po przeszczepach. Chciałem zapytać co państwo macie do tych pacjentów, dlaczego dokładnie ci pacjenci w pierwszej decyzji refundacyjnej, spotykają się z drastyczną podwyżką cen leków, które skutecznie negocjowaliśmy w ostatnich latach, żeby pacjenci płacili kilka, kilkanaście złotych, a od 1 stycznia 2016 - kilkaset złotych" - mówił Arłukowicz pod adresem rządu.

Marszałek Sejmu przypomniał, że wnioski formalne mogą dotyczyć wyłącznie porządku dziennego obrad, a wnioski o poszerzenie porządku obrad można składać do godz.21. dnia poprzedzającego rozpoczęcie posiedzenie.

W poniedziałek resort zdrowia w reakcji na zaniepokojenie sygnalizowane przez środowiska pacjentów po przeszczepach poinformował, że wykazie leków refundowanych, który będzie obowiązywał od 1 stycznia 2016 r. znajdują się leki immunosupresyjne, za które pacjenci ponoszą opłatę ryczałtową. Ministerstwo wyjaśnia, że w nowym wykazie znajdują się leki generyczne zawierające te same substancje czynne (w takiej samej postaci i ilości), którymi pacjenci byli leczeni dotychczas.

Nowela ustawy o efektywności energetycznej trafi do prezydenta

Jeszcze przez rok będą obowiązywały przepisy dotyczące wsparcia dla działań proefektywnościowych. We wtorek Sejm przyjął poprawkę Senatu do nowelizacji ustawy o efektywności energetycznej. Teraz trafi ona do podpisu przez prezydenta.

Obecnie obowiązująca ustawa wygasa z końcem 2016 r., jednak już 31 grudnia 2015 r. kończą się uprawnienia prezesa Urzędu Regulacji Energetyki do wydawania świadectw efektywności energetycznej podmiotom, które wygrały przetargi na zasadach starej ustawy. Oznacza to, że po Nowym Roku prezes URE nie mógłby wydać tzw. białych certyfikatów tym, którzy je uzyskali.

Dlatego - zdaniem autorów zmian - trzeba przedłużyć działanie ustawy o rok. Według PiS da to Sejmowi czas na dokończenie prac nad nową ustawą o efektywności energetycznej, a prezesowi URE - podstawę prawną do wydania certyfikatów tym, którzy je uzyskali w przetargach.

We wtorek Sejm przyjął poprawkę Senatu do noweli, która usunęła z niej przepisy rozszerzające katalog podmiotów zobowiązanych do uzyskania i przedstawienia do umorzenia prezesowi Urzędu Regulacji Energetyki świadectwa efektywności energetycznej albo uiszczenia opłaty zastępczej - o odbiorców końcowych przyłączonych do sieci na terytorium kraju, którzy dokonują zakupu gazu ziemnego od podmiotów zagranicznych z punktem dostawy na granicy, o co wnioskowali posłowie.

Senat miał na uwadze wątpliwości, co do konstytucyjności zaproponowanego przez izbę niższą zmian.

Poseł sprawozdawca Maciej Małecki (PiS) argumentował, że wprowadzając te zapisy wnioskodawcy chcieli uszczelnić system poboru opłat lub uzyskiwania certyfikatów efektywnościowych (tzw. białych certyfikatów) i ich umarzania wobec podmiotów, które kupują gaz za granicą a odbierają go na granicy.

"Obecne przepisy są krzywdzące dla tych podmiotów, które prowadzą obrót na terenie kraju a promuje podmioty, które kupują gaz za granicą. Poprawka, którą zgłaszaliśmy miała na celu uszczelnić ten system, miała też na celu poprawić funkcjonowanie obliga gazowego" - mówił w Sejmie Małecki.

Odpierając ataki posłów opozycji, którzy zarzucali, że poselskie poprawki były przyjmowane "pobieżnie" i "pośpiesznie", i Senat musiał je poprawiać, Małecki przypomniał, że Sejm musiał zdążyć przed końcem roku, by przedłużyć możliwość funkcjonowania ustawy o efektywności energetycznej.

Wcześniej, podczas posiedzenia sejmowej komisji ds. energii i skarbu państwa wiceminister resortu energii Grzegorz Tobiszowski zapewnił, że projekt "dużej" i pełnej nowelizacji ustawy o efektywności energetycznej, będzie gotowy na przełomie lutego i marca br.

W Polsce system wsparcia efektywności energetycznej został wprowadzony ustawą z kwietnia 2011 r. i miał obowiązywać do 31 grudnia br. W październiku Komisja Europejska wezwała Polskę do pełnego wdrożenia przepisów dyrektywy w sprawie efektywności energetycznej. Miała ona być wdrożona do prawa krajowego już wcześniej, do 5 czerwca 2014 r.

Zgodnie z tą dyrektywą państwa członkowskie muszą od 1 stycznia 2014 do 31 grudnia 2020 r. osiągnąć określony poziom oszczędności energii. Mają to zrobić za pomocą systemów wspomagających osiągnięcie tej efektywności zarówno w gospodarstwach domowych, transporcie, jak i budynkach przemysłowych.

W Polsce wspieranie działań, które zapewniają oszczędzanie energii, oparte jest na tzw. białych certyfikatach, czyli mechanizmie wymuszającym zachowania prooszczędnościowe. Przedsiębiorstwa, które sprzedają prąd, ciepło lub gaz odbiorcom końcowym, by spełnić wymogi ustawy o efektywności energetycznej, muszą pozyskać i przedstawić do umorzenia prezesowi URE określoną liczbę białych certyfikatów. Jeśli ich nie mają, muszą wnieść specjalną tzw. opłatę zastępczą.

Do wydawania certyfikatów oraz ich umarzania upoważniony jest prezes Urzędu Regulacji Energetyki, certyfikatami można handlować; odbywa się to na Towarowej Giełdzie Energii. 

Poprawki Senatu do nowelizacji ustawy o OZE przyjęte przez Sejm

Sejm przyjął we wtorek poprawki Senatu do nowelizacji ustawy o Odnawialnych Źródłach Energii; nowela przesuwa o pół roku wejście w życie kluczowej części ustawy regulującej m.in. system wsparcia dla najmniejszych "zielonych" źródeł i kwestii aukcji. Nowela trafi teraz do podpisu przez prezydenta.

Nowelizacja ustawy o OZE, autorstwa grupy posłów PiS przesuwa z 1 stycznia na 1 lipca 2016 r. termin wejścia w życie tych przepisów ustawy o OZE, które dotyczą uruchomienia systemu aukcyjnego oraz mechanizmów wspierających wytwarzanie energii elektrycznej w mikroinstalacjach o mocy od 3 kW do 10 kW.

Autorzy projektu, grupa posłów PiS, konieczność odroczenia wejścia w życie IV części ustawy z lutego br. uzasadniała tym, że gdyby tak się nie stało, w systemach wsparcia dla produkcji energii z odnawialnych źródeł, powstałaby luka i po 1 stycznia br. nie byłoby możliwości ich działania.

W maju br. ówczesny resort gospodarki zgłosił potrzebę nowelizacji ustawy z lutego. Środowiska związane z OZE podczas wielomiesięcznych konsultacji krytykowały proponowane przez ministerstwo rozwiązania. W efekcie opóźnień nowelizacja nie została przyjęta. Z tego powodu, a także ze względu na brak rozporządzeń dotyczących m.in. aukcji OZE konieczna byłą bardzo szybka nowelizacja; bez niej bowiem system zielonych certyfikatów przestałby działać, zaś system aukcyjny nie mógłby wejść w życie.

System aukcyjny wprowadzony przez ustawę o odnawialnych źródłach energii miał zacząć działać od nowego roku. Polega na tym, że rząd zamawia określoną ilość energii odnawialnej. Jej wytwórcy przystępują do aukcji, którą wygrywa ten, kto zaoferuje najkorzystniejsze warunki. System aukcyjny miał zastąpić dotychczasowy system wsparcia energii odnawialnej (tzw. zielone certyfikaty).

Autorzy nowelizacji podkreślali, że dodatkowy czas pozwoli też na przygotowanie przepisów dotyczących zasad lokalizacji i budowy elektrowni wiatrowych na lądzie i umożliwi dokończenie w I półroczu 2016 r. inwestycji, których nie zakończono do końca bieżącego roku i które po uruchomieniu w I połowie 2016 r. nadal będą korzystać z zielonych certyfikatów. Ma też dać czas na przeprowadzenie dodatkowej oceny skutków regulacji i wprowadzenie mechanizmów umożliwiających uniknięcie upadłości obecnie funkcjonujących biogazowni rolniczych.

Do zaproponowanych przez Sejm zapisów senatorowie przyjęli cztery poprawki, które przede wszystkim doprecyzowują nowelizację ustawy.

Jedna z nich dotyczy mikroinstalacji o mocy do 40 kW, których właściciele, zgodnie z przyjętą nowelizacją, mają zostać objęci systemem bilansowania (tzw. net-meteringu) od 1 stycznia 2016 r. Senatorowie dodali do katalogu przepisów artykuły regulujące zasady wsparcia w systemie bilansowania, na który przejdą z początkiem 2016 r. prosumenci, którzy uruchomili swoje mikroinstalacje przed 2016 r. i którzy wcześniej sprzedawali energię po cenie 80 proc. hurtowej ceny energii.

Kolejna senacka poprawka doprecyzowuje regulację, zgodnie, z którą z początkiem 2016 r. właściciele dużych elektrowni wodnych stracą prawo do korzystania z zielonych certyfikatów, a właściciele instalacji współspalania od 1 stycznia będą mogli otrzymać tylko 0,5 zielonego certyfikatu za każdą wyprodukowaną MWh energii elektrycznej.

W trakcie dyskusji posłowie opozycji popierali przyjęcie senackich poprawek; zwracali uwagę przede wszystkim na fakt, że z powodu przesunięcia wejścia w życie przepisów dotyczących wsparcia dla najmniejszych producentów energii, wielu tzw. prosumentów (czyli jednoczesnych konsumentów i producentów energii) znalazło się w trudnej sytuacji.

Jak mówił Mirosław Kasprzak (PSL) przygotowywali oni swoje inwestycje (np. panele fotowoltaiczne) w przekonaniu, że przepisy zapewniające im wsparcie, wejdą w życie od 1 stycznia 2016 r. Jego zdaniem, przesunięcie postawiło w trudnej sytuacji wiele osób i "powoduje kłopoty energetyki obywatelskiej".

Szef resortu energii Krzysztof Tchórzewski mówił, że zapisy nowelizacji zakładają rozwój najmniejszych, przydomowych instalacji OZE.

Przypomniał, że w zapisach znalazło się rozwiązanie, dzięki któremu najmniejsi inwestorzy korzystający ze sprzedaży energii po cenie 80 proc. (lub świadectw pochodzenia - w przypadku przedsiębiorców) uzyskają prawo do bilansowania półrocznego i sprzedaży nadwyżek energii po 100 proc. ceny energii z rynku.

Minister podkreślił jednocześnie, że wsparcie ma dotyczyć tych, którzy produkują prąd przede wszystkim na własne potrzeby i tylko w "sytuacjach nadzwyczajnych, nadzwyczajnego nasłonecznienia" mogą go odsprzedawać do sieci. Tymczasem - jak dodał - "sporo osób potraktowało to (produkcję energii z małych źródeł OZE) jako sposób na życie". Według Tchórzewskiego interwencje w sprawie nowych przepisów to interwencje tych, którzy korzystając systemu wsparcia dla prosumentów chcieli uzyskać dodatkowe dochody.

Źródło:Bankier24
Tematy
Plan dla firm z nielimitowanym internetem i drugą kartą SIM za 0 zł. Sprawdź przez 3 miesiące za 0 zł z kodem FLEXBIZ.
Plan dla firm z nielimitowanym internetem i drugą kartą SIM za 0 zł. Sprawdź przez 3 miesiące za 0 zł z kodem FLEXBIZ.
Advertisement

Komentarze (116)

dodaj komentarz
~Jan
PiS walczył z etatyzmem zapewne ze względu na to że etaty interesowały ich najbardziej. Efektem jest wzrost wydatków na biurokrację czyli etaty. Zawsze mówiłem że jedyna różnica między PO a PiS to taka że pierwsi chcą Polskę okraść a drudzy ukraść.
~SONDA
Czy uważasz, że KOD dostanie więcej pieniędzy na obalenie rządu po wprowadzeniu podatku bankowego?

Zielony - Tak
Czerwony - Nie
~autor
sp...aj z tymi sonadami. Włóż sobie w d..e sondę jak tak to lubisz.
~mahatma-g
Zaraz to po co są w ogóle wybory jak Platforma pokazuje że to im sie należy władza i
chcą cały czas rządzić mimo druzgocącej przegranej w wyborach? Po co sądy kiedy Rzeplińskiemu
wydaje się że to on stanowi prawo ? więc w pojedynkę mógłby rozstrzygać wszystkie spory.
Teraz rządzi PiS ale PiSowi nie wolno uchwalać żadnych
Zaraz to po co są w ogóle wybory jak Platforma pokazuje że to im sie należy władza i
chcą cały czas rządzić mimo druzgocącej przegranej w wyborach? Po co sądy kiedy Rzeplińskiemu
wydaje się że to on stanowi prawo ? więc w pojedynkę mógłby rozstrzygać wszystkie spory.
Teraz rządzi PiS ale PiSowi nie wolno uchwalać żadnych ustaw bo wszystkie są
niekonstytucyjne albo łamią prawo? Opozycja wie wszystko zanim cokolwiek się wydarzy,są
prorokami i wiedza co dla Polaków byłoby najlepsze ale przez 8 poprzednich lat jakoś tego nie
wiedzieli.Jest dwie opcje albo ci ludzie opozycji i cała sitwa jest chora na głowę albo mają
coś poważnego na sumieniu i tego się bardzo boją.A może jedno i drugie? zwiń
~ejnoejno
Wszystkie są niekonstytucyjne?

Zastanów się co piszesz. Sprawdź sobie ile ustaw uchwalił już Sejm tej kadencji. Zarzuty niekonstytucyjności są w przypadku 2-3.

Masakra jak łatwo ludzi jest zmanipulować. "kradną, złodzieje, banksterzy, zmowa, sitwa, niemcy, ruscy", a wy od razu to łykacie.
~Jakjawaskurwynienawi
Byłem pewien ze PiS tak jak i po to banda kłamców ... ALE OKAZLO SIE INACZEJ
Tylko tak dalej a oddam na was głos w kolejnych wyborach :)
~ola
kolejnych wyborów już nie będzie - PiS chce rządzić dożywotnie, a potem dziedziczenie władzy po rodzinie - możesz za to oddać im cały swój majątek i zadeklarować notarialnie, że ze względu na ich dokonania z ostatnich dwóch miesięcy zostaniesz ich niewolnikiem do końca swojego żywota ... amen
~zadowolony
ja na pis głosowałem i jak na razie mam zamiar na pis głosować
~hggdf odpowiada ~zadowolony
Uruchom szare komórki! !!!

Powiązane: Podatek bankowy

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki