W ostatnich dniach rynek ropy wyprzedził giełdowe indeksy – zupełnie jakby handlujący „czarnym złotem” dyskontowali silniejsze ożywienie gospodarcze niż gracze z Wall Street. Choć końca recesji jeszcze nie widać na horyzoncie, to amerykańscy ekonomiści już teraz prognozują dodatni odczyt PKB w trzecim kwartale. Większość uważa też, że po gwałtownym załamaniu gospodarczym nastąpi równie dynamiczne ożywienie.
Obawy o wpływ drogiej już ropy na kondycję globalnej gospodarki tonują eksporterzy surowca. Zdaniem saudyjskiego ministra ropy świat poradzi sobie z cenami na poziomie 75-80$ za baryłkę. Ali al-Naimi dodał też, że ropa będzie drożeć, ponieważ zwiększył się popyt zgłaszany przez odbiorców z Azji.
Do kupowania naftowych kontraktów skłaniają też oczekiwania na spadek zapasów paliw w USA. Mediana prognoz analityków zakłada, że w ubiegłym tygodniu amerykańskie rezerwy ropy zmniejszyły się po raz trzeci z rzędu – tym razem o 1,1 mln baryłek.
W rezultacie o godzinie 14:15 baryłka ropy Brent kosztowała 61,51$ i była o 0,7% droższa niż wczoraj. Amerykański surowiec gatunku Light Crude był wyceniany na 62,69$, a więc o 0,4% wyżej niż we wtorek.
Ale wzrosty na rynku ropy zostały zredukowane za sprawą spadku kursu EUR/USD. Aprecjacja dolara sprawia, że surowce w nim kwotowane stają się droższe dla inwestorów ze strefy euro, co zazwyczaj przekłada się na niższe ceny wyrażone w amerykańskiej walucie.
K.K.






















































