Dodatkowe opłaty, limity darmowych operacji, „ekspozycja” na kryptowaluty zamiast własnego portfela – bezpłatna wersja usługi Revolut ma kilka ograniczeń, o których łatwo zapomnieć, zachwycając się świetnie zaprojektowaną aplikacją obudowaną użytecznymi funkcjami.
W świecie finansów rzadko zdarza się, że nowy gracz wdziera się przebojem na scenę. Revolutowi nie tylko udała się ta sztuka, ale szybko stał się także wzorem, do którego porównuje się usługi proponowane przez banki. Fintech obsługuje już ponad 1,7 mln klientów w Polsce i w dużej mierze odpowiada za szybki rozwój kart wielowalutowych jako standardowego dodatku do kont osobistych.


Propozycją Revoluta łatwo się zachwycić – rozwiązuje jasno określony problem, a podstawowy pakiet usług jest darmowy. Jeśli ktoś poszukuje sposobu na ograniczenie kosztów wymiany walut na częstszych zagranicznych wyjazdach, to może sięgnąć po płatne rozszerzenia. Dobre wrażenia wzmacnia użyteczna aplikacja mobilna oraz regularnie poszerzany zestaw funkcji.
Produkty bez wad jednak nie istnieją. Przyjrzeliśmy się najważniejszym ograniczeniom, o których powinien wiedzieć typowy użytkownik Revoluta.
1. Wymiana walut nie zawsze bez marży
Jedną z głównych obietnic Revoluta jest wymiana walut na warunkach zbliżonych do obowiązujących na rynku międzybankowym. Użytkownik aplikacji widzi jak w czasie rzeczywistym zmieniają się kursy – może sam wybrać moment przewalutowania lub zdać się na automat, który wykona sam operację, gdy spełni się zadany warunek. Jeśli nie chcemy zaprzątać sobie głowy zasilaniem poszczególnych „subkont”, możemy również korzystać z przeliczania walut w momencie płatności kartą – transakcja obciąży konto w złotych.
Warto jednak zdawać sobie sprawę, że nie zawsze transakcje przeliczane są bez dodatkowych „narzutów”:
- Wszystkie operacje z użyciem tajlandzkich batów realizowane są po kursie z dodatkową 1-procentową marżą. Wymiana powyżej 5000 zł na miesiąc skutkuje naliczeniem dodatkowej opłaty w wysokości 0,5 proc.
- W weekendy transakcje z użyciem głównych walut (USD, GBP, EUR, AUD, CAD, NZD, CHF, JPY, SEK, HKD, NOK, SGD, DKK, PLN, CZK) realizowane są po kursie z piątku powiększonym o 1-procentową marżę.
- W weekendy transakcje z użyciem pozostałych walut przeliczane są po kursie z piątku powiększonym o 1-procentową marżę. Dla THB oznacza to, że łącznie „narzut” wynosi 2 proc.
Weekendowe warunki Revolut tłumaczy brakiem notowań na rynku forex – marża zabezpiecza przed zmiennością kursów. Dla klientów może to oznaczać jednak gorsze warunki transakcji, niż gdyby rozliczenie nastąpiło w poniedziałek. Ze sztywnym kursem i zwiększonym spreadem w soboty i niedziele spotkają się także klienci e-kantorów (w tym bankowych). Nie jest to niezwykła praktyka, ale warto być jej świadomym.
2. Limity w darmowej wersji
Revolut proponuje kilka wariantów swoich usług. Najbardziej okrojony pakiet jest bezpłatny (z niewielkimi wyjątkami). Powinien wystarczyć osobom, które okazyjnie podróżują za granicę. Warto jednak zdawać sobie sprawę z jego ograniczeń.
Wypłaty z bankomatów są darmowe do kwoty 200 euro, 200 dolarów, 800 złotych lub równowartości w lokalnej walucie miesięcznie. Później Revolut nalicza prowizję w wysokości 2 proc. wypłacanej kwoty. Warto też mieć na uwadze, że mogą nas dotknąć opłaty, na które Revolut nie ma wpływu – narzucane przez operatora bankomatu (tzw. surcharge bankomatowy) oraz za dynamiczną wymianę waluty (DCC – usługa, której powinniśmy w tym przypadku unikać). Z bankomatów nie wypłacimy w ciągu doby kwoty większej niż 3 tys. funtów lub odpowiednika tej kwoty w innej walucie.
Limitami ograniczono także bezpłatną wymianę walut. Prowizji nie zapłacimy do 1 tys. funtów brytyjskich (5 tys. zł) lub odpowiednika w lokalnej walucie miesięcznie. Stan wykorzystania limitu można śledzić w aplikacji mobilnej. Ograniczenie dotyczy również darmowych przelewów walutowych „na zewnątrz” na rachunki bankowe. Po przekroczeniu limitu naliczana będzie 0,5-procentowa prowizja.
3. Revolut korzysta z zagranicznej licencji bankowej
„Revolut posiada upoważnienie Urzędu ds. Postępowania Finansowego na mocy ustawy o elektronicznych instrumentach płatniczych z 2011 roku (FCA nr: 900562) do emisji pieniądza elektronicznego” – taki fragment mogliśmy do niedawna znaleźć w stopce strony internetowej firmy. Revolut był wówczas instytucją pieniądza elektronicznego.
Przeczytaj także
Fintech w 2018 r. uzyskał licencję bankową na Litwie, a w 2020 r. przeniósł swoich klientów do nowej instytucji - Revolut Banku. Oznacza to, że jako użytkownicy korzystamy z systemu gwarantowania depozytów obowiązującego w tym kraju. Limit gwarancji jest taki sam jak w Polsce (100 tys. euro), ale ewentualne formalności związane z wypłatą gwarantowanych środków będą nieco bardziej skomplikowane niż w przypadku lokalnych instytucji.
4. Krypto to nie krypto
Użytkownicy Revoluta mają możliwość handlu kilkudziesięcioma kryptowalutami. Nie kupują jednak kryptowalut w pełnym znaczeniu tego zwrotu. Firma używa formuły „zakup ekspozycji na kryptowaluty”. Co się za nią kryje?
Jeśli kupimy np. bitcoina, nie możemy wysłać go bezpośrednio do portfela innego użytkownika. „Konto” bitcoin w Revolucie nie ma nic wspólnego z portfelem w sieci Bitcoin i nie przypomina nawet rachunku na giełdzie kryptowalut. Możemy w ten sposób spekulować, ale nie łudźmy się, że przechowujemy wartość poza oficjalnym systemem finansowym. Firma korzysta z zewnętrznych dostawców, którzy przechowują kryptowaluty na rzecz klientów. Sam użytkownik nie ma jednak dostępu do klucza prywatnego powiązanego z jego środkami. Nie jest możliwe także otrzymanie kryptowaluty bezpośrednio na portfel w Revolucie, chociaż firma wskazuje, że pracuje nad takim rozwiązaniem.
Dla transakcji kryptowalutowych obowiązują limity - maksymalnie wymienić można do 100 tys. dolarów, a dzienny limit liczby operacji wynosi 100.
Plusem propozycji Revoluta jest prostota korzystania. Jeśli jesteśmy zweryfikowanym użytkownikiem, wystarczy parę kliknięć, by otworzyć rachunek np. BTC. Mamy do dyspozycji podobne opcje jak w przypadku oficjalnych walut, w tym automatyczną wymianę. Warto jednak pamiętać, że zyski z handlu kryptowalutami są opodatkowane i trzeba będzie samodzielnie rozliczyć się z fiskusem. Revolut nie przygotuje dla nas odpowiedniego formularza. Podobnie jest zresztą w przypadku handlu akcjami.
5. Obsługa klienta tylko na czacie
Revolut podchodzi do obsługi klienta zupełnie inaczej niż banki, które znamy z polskiego rynku. Firma nie posiada call center – kontakt telefoniczny służy tylko do zastrzegania kart i jest obsługiwany automatycznie. Pierwszą i jedyną formą kontaktu z instytucją jest czat w aplikacji, co może okazać się problematyczne, gdy stracimy telefon.
Czat obsługiwany jest przez bota, który odpowiada na najprostsze pytania. A przynajmniej próbuje odpowiedzieć, co nie zawsze się udaje. W bardziej skomplikowanych sprawach, po jednoznacznie sformułowanym żądaniu, mamy szansę na rozmowę z żywym człowiekiem, chociaż oczekiwanie na rozmówcę może nieco potrwać. Klienci płatnych pakietów traktowani są pod tym względem priorytetowo. Warto dodać, że obsługa odbywa się już w języku polskim, wcześniej klienci Revoluta musieli porozumiewać się z konsultantami i botem po angielsku.
Klienci Revoluta skarżą się także nieraz na niejasną ścieżkę postępowania reklamacyjnego, np. w przypadkach blokady rachunków. Kilka takich sytuacji opisaliśmy na łamach Bankier.pl, wskazując jak należy wówczas postępować.