REKLAMA
»

Premier May przeprowadziła częściową rekonstrukcję rządu

2018-01-09 01:04, akt.2018-01-09 12:51
publikacja
2018-01-09 01:04
aktualizacja
2018-01-09 12:51

Brytyjska premier Theresa May wymieniła w poniedziałek część ministrów w ramach rekonstrukcji rządu, wskazując m.in. następcę zdymisjonowanego wicepremiera Damiana Greena na stanowisku szefa Cabinet Office. Na wtorek zaplanowane są zmiany wśród wiceministrów.

fot. Toby Melville / / Reuters

Wbrew zapowiedziom Downing Street, szefowa rządu zdecydowała się na bardzo ograniczone roszady kadrowe, wymieniając jedynie kilku ministrów.

Swoje stanowiska zachowali - zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami - m.in. minister finansów Philip Hammond, spraw zagranicznych Boris Johnson, spraw wewnętrznych Amber Rudd i wyjścia z Unii Europejskiej David Davis, a także szefowie resortów obrony, handlu oraz biznesu, energii i strategii przemysłowej.

Po grudniowej dymisji szefa Cabinet Office (odpowiednika Kancelarii Prezesa Rady Ministrów) Damiana Greena, May musiała mianować jego następcę, który będzie przewodził m.in. dziewięciu zespołom roboczym w ramach rządu. Według weekendowych spekulacji faworytami do zastąpienia Greena byli ministrowie zdrowia Jeremy Hunt i transportu Chris Grayling, ale decyzją premier obaj pozostali na swoich stanowiskach.

Zamiast nich, szefowa rządu zdecydowała się na wybór byłego ministra sprawiedliwości i wiceministra spraw zagranicznych ds. europejskich Davida Lidingtona, który jednak, w odróżnieniu od Greena, nie będzie dysponował tytułem pierwszego sekretarza stanu i de facto wicepremiera - i to pomimo tego, że będzie zastępował szefową rządu w obowiązkach parlamentarnych pod jej nieobecność. W resorcie sprawiedliwości Lidingtona zastąpi dotychczasowy minister pracy i emerytur David Gauke.

W toku rekonstrukcji ze stanowiskiem w rządzie pożegnała się także uważana za przedstawicielkę reformatorskiego skrzydła Partii Konserwatywnej minister edukacji Justine Greening. Polityk odmówiła przyjęcia innego stanowiska ministerialnego i zdecydowała się na powrót do tylnych ław w parlamencie. Jej stanowisko zajął Damian Hinds, który wcześniej był wiceministrem pracy i emerytur.

Swoje stanowisko ze względów zdrowotnych musiał opuścić również minister ds. Irlandii Północnej James Brokenshire, który ujawnił, że będzie musiał poddać się serii zabiegów medycznych związanych ze zmianami chorobowymi w prawym płucu. Zadanie stworzenia nowej administracji w Irlandii Północnej, która od roku pozostaje bez rządu, przypadło dotychczasowej szefowej resortu cyfryzacji, kultury mediów i sportu Karen Bradley.

Premier May zdecydowała się także na wymianę osób na szczycie Partii Konserwatywnej, wskazując dotychczasowego wiceministra spraw wewnętrznych ds. imigracji Brandona Lewisa na nowego przewodniczącego ugrupowania. W Wielkiej Brytanii rola ta jest oddzielona od lidera partii i obejmuje przede wszystkim codzienne zarządzanie strukturami partyjnymi. Jego zastępcą został czarnoskóry londyński poseł i były żołnierz James Cleverly.

Wyborowi Lewisa towarzyszyła jednak wpadka biura prasowego Torysów, które podało wcześniej błędnie, że na czele partii stanie Chris Grayling. Informacja została szybko usunięta, ale w międzyczasie została podchwycona przez część posłów ugrupowania, wywołując zamieszanie i konfuzję wśród komentatorów.

Następczynią Lewisa na stanowisku wiceministra spraw wewnętrznych ds. imigracji została dotychczasowa wiceminister w Cabinet Office Caroline Nokes, która w nowej roli będzie odpowiedzialna m.in. za stworzenie przepisów dotyczących migracji z Unii Europejskiej po wyjściu Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty oraz ochronę praw milionowej mniejszości Polaków. Pomimo tego, że to stanowisko wiceministerialne, Nokes będzie miała prawo uczestnictwa w posiedzeniach rządu na równi z ministrami.

Wbrew poniedziałkowym doniesieniom dziennika "Daily Telegraph", szefowa rządu nie wskazała na razie nowego ministra, który miałby być odpowiedzialny za rządowe plany na wypadek załamania się negocjacji z Unią Europejską ws. wyjścia ze Wspólnoty.

Downing Street zapowiedziało w poniedziałek wieczorem, że rekonstrukcja będzie kontynuowana we wtorek, kiedy powołani zostaną nowi wiceministrowie. Jak podkreślono, priorytetem May jest zwiększenie reprezentacji kobiet i przedstawicieli mniejszości etnicznych, co ma pozwolić na lepsze odzwierciedlenie zmieniającego się społeczeństwa Wielkiej Brytanii.

Ograniczony zakres poniedziałkowych zmian wzbudził jednak wątpliwości komentatorów, a nawet części deputowanych Partii Konserwatywnej. Poseł Nicholas Soames, który jest wnukiem byłego brytyjskiego premiera Winstona Churchilla, napisał wręcz na Twitterze, że "nie chce być niemiły lub postrzegany jako nielojalny, ale (wtorkowa) rekonstrukcja (obejmująca wiceministrów - PAP) musi być dużo lepsza".

Podczas wieczornego spotkania klubu parlamentarnego lider opozycyjnej Partii Pracy Jeremy Corbyn skrytykował rekonstrukcję, oskarżając szefową rządu o nieskuteczność i uciekanie się do sztuczek medialnych. Jego zdaniem dla obywateli coraz bardziej widoczne stają się negatywne konsekwencje konserwatywnej polityki oszczędności, co doprowadziło m.in. do zimowego kryzysu w funkcjonowaniu służby zdrowia.

"Mimo tego rządowy plan polega na próbie uniknięcia prawdziwych tematów przez rekonstrukcję ekipy w ramach bezsensownej i nijakiej sztuczki PR. To nie jest wystarczająco dobre rozwiązanie - nie da się nadrobić ośmiu lat niepowodzeń przez zmianę nazwy jakiegoś z ministerstw" - ocenił.

Media również nie są przychylne tej decyzji

Centrowy dziennik "The Times" ocenił, że dokonując częściowej rekonstrukcji May zademonstrowała "brak zdolności do przesuwania ministrów w sytuacji, w której odmawiają współpracy", co "źle wróży przyszłości tego rządu".

Gazeta zwróciła uwagę na fakt, że ogłoszone w poniedziałek zmiany we władzach Partii Konserwatywnej, w tym wprowadzenie młodszych polityków i osób z mniejszości etnicznych, nie znalazły na razie odzwierciedlenia w składzie rządu, co jest "kłopotliwe" i "jedynie podnosi nadzieje i oczekiwania dotyczące bardziej obiecujących zmian podczas drugiego dnia rekonstrukcji".

"Premier potrzebuje świeżych pomysłów, jeśli ma zrealizować obietnice zwiększonej mobilności społecznej i zwiększyć produktywność, czego potrzebuje nasza gospodarka. Potrzebuje również nowych utalentowanych polityków, aby sprawdzić ich w praktyce, a jej partia - nowych kandydatów do przywództwa, z których w przyszłości będzie można wybrać jej następcę" - napisano. Póki co jednak "niewiele świadczy" o realizacji takiego scenariusza - dodano.

Komentatorka "Timesa" Rachel Sylvester poszła nawet o krok dalej, oceniając poniedziałkowe zmiany jako "wstydliwe i chaotyczne" oraz świadczące o "słabości" premier.

Krytyczny był również konserwatywny "Telegraph", który zaznaczył, że zmiany są niewystarczające, aby udowodnić, że rząd May "wkracza w nowy rok sprężystym krokiem". "Inspirowanie aktywistów (przed przyszłymi wyborami) jest trudnym zadaniem, któremu nie pomoże fakt, że rekonstrukcja przypominała w mniejszym stopniu nowy start, a w większym straconą okazję na zmiany" - dodano.

W podobnym tonie decyzje premier skomentowała redakcja "Guardiana", zauważając, że "ministerialne przetasowania zazwyczaj podkreślają siłę mecenatu premiera", ale ograniczony zakres poniedziałkowych zmian "ujawnił, że (May) nie jest realnie szefem".

"W dniu rekonstrukcji nawet najpotężniejsi ministrowie drżą na myśl o przesunięciu do innego ministerstwa lub zwolnieniu ze stanowiska, a aspirujący politycy w środku hierarchii w napięciu czekają na telefon z Downing Street o tym, że mają kogoś zastąpić. Władza wykonawcza premier nad jej kolegami i koleżankami nigdy nie jest bardziej widoczna gołym okiem" - argumentowała gazeta.

"Guardian" ocenił jednak, że May nie wykorzystała tej możliwości i nie zdecydowała się na znaczące zmiany w składzie rządu. "W pewnym momencie więcej ministerstw otrzymało lekko zmienione nazwy - np. zdrowia i społeczności lokalnych - niż przesunięto ministrów" - kpił dziennik.

Tabloid "The Sun" pochwalił wybór części z nowych ministrów, ale również podkreślił, że "całe to rozmaite majstrowanie było bardzo dalekie od restartu, którego May potrzebowała". "Powołanie nowych, utalentowanych młodych wiceministrów dzisiaj może to naprawić" - dodano.

Z kolei "Daily Mail" określił przebieg poniedziałkowej rekonstrukcji mianem "chaosu", ale podkreślił, że potwierdza też "determinację Theresy May, aby nie patrzeć wstecz na katastrofy i niepowodzenia 2017 roku i rozpocząć nowy rok ze świeżym poczuciem celu".

"Być może (May) jeszcze nie jest +silna i stabilna+ (hasło wyborcze Partii Konserwatywnej z ubiegłego roku - PAP), ale te zmiany pokazują, że jest zdeterminowana, aby wziąć się za pracę i rządzenie Wielką Brytanią" - dodano.

Z Londynu Jakub Krupa

Źródło:PAP
Tematy
Światłowód z usługami bezpiecznego internetu
Światłowód z usługami bezpiecznego internetu
Advertisement

Komentarze (0)

dodaj komentarz

Powiązane: Polityka

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki