Prezydent Niemiec Joachim Gauck powiedział, że Polacy są bardziej pracowici od Niemców. Nasi sąsiedzi oburzyli się i zwrócili uwagę, że może i Polacy pracują dłużej, ale to Niemcy są bardziej efektywni. Każdy problem zrozumiał tak, jak chciał, a prawda jest taka, że wszyscy mają rację.
W rzeczywistości prezydent Niemiec stwierdził, że Polacy więcej czasu spędzają w pracy. Przeciętny Polak poświęca na nią 1937 godzin rocznie, Niemiec zaś - 1411. Jednak uznawani za leniwych Grecy pracują aż 2111 godzin, czyli więcej niż Japończycy, którzy w pracy spędzają 1728 godzin rocznie. Tymczasem wydajność pracy a czas jej wykonywania to dwie różne rzeczy. W 2011 roku w Polsce pracowało 16 mln ludzi, w Niemczech - 41 mln, w Grecji - 4,4 mln, a w Japonii - 63 mln.
![]() | »Coraz więcej Polaków żyje w ubóstwie |
Statystyka OECD dotyczy tylko terenu danego kraju. Innymi słowy nasi wydajni robotnicy zatrudnieni za Odrą pracują na dobre wyniki Niemiec. Zatem twierdzenie Niemców, że są lepsi, nie do końca jest prawdą, bo statystycznie każdy imigrant zatrudniony w ich kraju uwzględniany jest w statystyce. To samo dotyczy zresztą Polski i innych krajów OECD. Różny może być odsetek pracowników cudzoziemskich.
Czym naprawdę jest wydajność pracy?
Statystycznie jest to wartość dóbr i usług, które wytwarzane są przez jednego pracownika w ciągu godziny. W 2011 roku jedna przeciętna roboczogodzina w Polsce warta była 41 zł, w Niemczech - 42 euro. "Leniwi" Grecy w ciągu godziny wytwarzają dobra i usługi warte 20 euro, Japończycy 45 euro. To tak, jakby porównywać dwie fabryki zatrudniające dokładnie taką samą liczbę pracowników, ale w jednej produkuje się mercedesy, a w drugiej ople.
To samo dotyczy automatyzacji. W Polsce na taśmie w fabryce makaronu pracuje 100 pracowników, w Niemczech - 10 robotów z dwoma inżynierami oddelegowanymi do ich obsługi. Teoretycznie mogą wyprodukować w miesiąc tyle samo dóbr o równej wartości, ale w przeliczeniu na jednego pracownika Niemcy wypadną lepiej.
Pracownicy nie muszą się przejmować
![]() | »Premier zapomniał o przyszłych bezrobotnych |
Straszenie Polaków niską wydajnością pracy nie powinno interesować samych pracowników, ale właścicieli przedsiębiorstw, które produkują dobra i usługi o niskiej wartości rynkowej za pomocą przestarzałych technologii. Wydajność nie jest miarą pracowitości, bo ten sam Polak, używając niemieckich narzędzi za Odrą, może mieć lepsze wyniki niż pracujący w ojczyźnie. Mechanizm ten działa w dwie strony.
Na razie statystycznie prowadzimy tylko w liczbie godzin, które spędzamy w pracy. Z drugiej strony Niemcy mają powody do obaw, bo nasza wydajność rośnie szybciej. W Polsce od 2005 roku zwiększyła się ona o 19%, a w Niemczech tylko o 2%. Najlepiej pod tym względem wypadli Koreańczycy, którzy w tym okresie zwiększyli wydajność o ponad 30%. Nasz kraj zajmuje trzecie miejsce - za Rosją, gdzie wydajność wzrosła o 20% i jest silnie skorelowana z cenami surowców wydobywanych w tym kraju.
Problem mierzenia wydajności przez wielu ludzi rozumiany jest zupełnie inaczej, niż powinien. Cechy narodowe są absolutnie nieważne. Nie ma znaczenia liczba godzin poświęconych na przebywanie w miejscu pracy. To samo dotyczy "przykrości" wykonywania pracy, na przykład to, że jeden nosi worki, a inny tworzy oprogramowanie. Liczy się tylko wartość pracy.
Łukasz Piechowiak
Bankier.pl


























































