Coraz popularniejsza staje się w Polsce praktyka zabierania w drogę pasażerów, których z kierowcą mającym wolne miejsca w aucie skojarzył serwis internetowy lub aplikacja mobilna. Wspólna podróż oznacza zwrot części kosztów za paliwo. I tym zwrotom oraz potencjalnym dochodom z carpoolingu przyjrzy się urząd kontroli skarbowej.


Ekonomia współdzielenia (sharing economy) przyszła do Polski z Zachodu. Powszechny dostęp do internetu umożliwił rozwój firm, których działalność polega na wirtualnym łączeniu osób oferujących towary lub usługi z ich odbiorcami. Chyba każdy słyszał o BlaBlaCar albo aplikacji Yanosik AutoStop. Jedziesz do pracy czy w podróż do innego miasta albo na wakacje i masz wolne miejsca w aucie? Znajdź pasażerów, którzy zwrócą ci część kosztów za paliwo. Na tym polega carpooling.

Dopóki u podstawy takiego działania leży chęć dobrowolnego dzielenia się niewykorzystanymi przez siebie zasobami, bez osiągania zysków, to fiskus uwag nie ma. Gdy jednak ktoś często zabiera pasażerów i ma wiele pozytywnych opinii w aplikacji do carpoolingu, ma podstawy, by poczuć się zaniepokojonym. Wszystko za sprawą deklaracji Jarosława Nenemana, podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów. Urzędy kontroli skarbowej mają baczniej przyglądać się kierowcom proponującym wspólne przejazdy w internecie.
Kierowcy podwożący innych "zarabiają nawet 12 tys. złotych"
Sprawa rzekomych zysków, które osiągają polscy kierowcy zabierający pasażerów w zamian za zwrot kosztów paliwa, została nagłośniona na początku tego roku. Poseł PiS Zbigniew Chmielowiec złożył w tej sprawie interpelacje poselską do ministra finansów. Powołując się w niej na szacunki ekspertów z PwC podaje, że światowy rynek ekonomii współdzielenia, czyli udostępniania pieniędzy, zasobów ludzkich, noclegów, muzyki i samochodów, był wart w 2013 roku 15 miliardów dolarów. Już w 2025 roku przychody z tych sektorów mogą wynieść nawet 335 miliardów dolarów. Nie tylko te liczby robią wrażenie. Także informacje posła, że polscy kierowcy oferujący „podwózkę” w ramach carpoolingu „zarabiają miesięcznie między 6 a 12 tysięcy złotych”.
Nie dziwi pytanie posła o kierowców oferujących swoje usługi za pośrednictwem strony www.uber.com, za których firma działająca na polskim rynku nie odprowadza składek do ZUS, a Skarb Państwa nie otrzymuje należnych wpływów z tytułu podatków. Troska o rodzinne korporacje taksówkarskie nie pozwala obojętnie patrzeć na fakt, że większość współpracowników nie zgłasza do opodatkowania swoich przychodów, ponieważ nawet nie zdaje sobie z sprawy, że powinna to robić.
Jednak próba doszukiwania się ukrywanych przed fiskusem zysków ze zwrotu za paliwo dla kierowców zabierających pasażerów w ramach wspólnych przejazdów wydaje się absurdalna. Idąc tym tropem, powinno się ścigać również autostopowiczów, gdyż, zabierając się „na stopa”, nie płacą nic, a bezpłatna podróż to nieodpłatne świadczenie, które staje się ich przychodem, powinni więc zapłacić od niego podatek.
Czytaj dalej: Podatnik powinien opodatkować się sam »
Podatnik powinien opodatkować się sam
Jarosław Neneman, podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów, w odpowiedzi na wspomnianą interpelację poselską napisał: „Podstawową zasadą ustawy o PDOF jest samoopodatkowanie, co oznacza, że po zakończeniu roku podatkowego podatnik (...) jest zobowiązany do opodatkowania sumy wszystkich swoich dochodów uzyskanych w roku podatkowym i obliczenia należnego podatku. Dotyczy to również dochodów uzyskanych z tytułu umów cywilnoprawnych zawartych za pośrednictwem aplikacji internetowych wspomnianych w interpelacji.”

Podatnicy osiągający dochody między innymi z carpoolingu powinni samodzielnie opłacać zaliczki na podatek dochodowy w terminie do 20. dnia miesiąca następującego po miesiącu, w którym uzyskali dochód. Zgodnie ze skalą podatkową zaliczki na podatek są liczone według stawek 18 lub 32 proc.
Podwozisz = prowadzisz działalność. Paragon z kasy za przejazd
To nie koniec rewelacji. Jeżeli podatnik oferujący wolne miejsca na przejazd swoim autem (lub nocleg w wolnym pokoju lub dom pusty podczas wakacji) czyni to dość systematycznie i w celach zarobkowych, to prowadzi działalność gospodarczą. Nawet wtedy, gdy nie jest tego świadomy lub celowo unika jej legalizacji. Nie zwalnia to przedsiębiorcy z innych obowiązków.
Może tu wystąpić nie tylko podatek dochodowy, ale także konieczność opodatkowania VAT-em i rejestracji jako VAT-owiec. Idąc tym tropem, ministerstwo sugeruje, że usługi np. transportowe wykonywane na rzecz osób fizycznych muszą być rejestrowane na kasie fiskalnej. Tak samo wynajem i usługi zarządzania nieruchomościami własnymi lub dzierżawionymi – chyba że zostały udokumentowane fakturą.
Nie dajmy się zwariować. Będą akcje informacyjne i kontrole
Mimo że resort finansów pogroził nieuczciwie zarabiającym, to na początku swojego pisma wiceminister zaznaczył: do momentu, gdy celem tego działania nie jest zysk, a tylko bezinteresowne dzielenie się niewykorzystywanymi dobrami (np. zabieramy pasażera, bo mamy wolne miejsce w aucie), to fiskus nie widzi potrzeby, aby ingerować. Jeśli jednak z carpoolingu osiągamy zysk, czyli zwroty od pasażerów przewyższają koszty paliwa, a podróże stają się systematyczne i ich celem samym w sobie jest podwożenie pasażerów, a nie podróż w prywatnej sprawie, to tacy kierowcy znajdą się na celowniku urzędów skarbowych. Nie będzie akceptacji dla omijania obowiązujących uregulowań prawnych.
W związku z rosnącą popularnością różnych przejawów ekonomii współdzielenia, Ministerstwo Finansów wzmocni działalność informacyjno-edukacyjną, aby uświadomić podatnikom, co podlega opodatkowaniu i co należy uznać za działalność gospodarczą. Równocześnie urzędnicy baczniej przyjrzą się aktywnym użytkownikom aplikacji do carpoolingu. Rekordziści mogą spodziewać się kontroli fiskusa i ewentualnych kar za ukrywanie dochodów oraz prowadzenie niezarejestrowanej działalności gospodarczej.