Disney najwyraźniej nie uczy się na błędach. Po "Małej Syrence" znów zapowiada remake kreskówkowej bajki, tym razem w rolach głównych obsadzając aktorów. W imię ultrapoprawności politycznej Śnieżkę zagra latynoska, a krasnoludków nie będzie w ogóle.


"Wkrótce urodziła córeczkę białą jak śnieg, o ustach czerwonych jak krew, o włosach jak hebanowe drewno. Dlatego nazwano ją Śnieżką" - tak krótko opisują główną bohaterkę swojej bajki bracia Grimm. Nowa disneyowska adaptacja zdaje się być polem minowym, które studio samo sobie rozłożyło, zgubiło mapę i próbuje odnaleźć drogę.
Przede wszystkim na odtwórczynię głównej bohaterki wybrano latynoską aktorkę, po drugie zrezygnowano z siedmiu krasnoludków na rzeczy ośmiu magicznych stworzeń i po trzecie Disney znowu sięga po live action, choć już "Mała syrenka" pokazała, że nie tędy droga.
ReklamaAle to już było, a teraz będzie kosztować jeszcze więcej
O ile "Alladyn" nakręcony na nowo przez aktorów był powiewem świeżości, a "Król Lew" zaciekawił efektami, to w pozostałych wszystko się już przejadło. Nie pomogło ani pudrowanie fabuły, w której Arielka miała chcieć wychodzić na ląd nie tylko dla Eryka, ale przede wszystkim dla jej fascynacji światem ludzi, ani różnorodność etniczna. Bo jeśli kierujemy się superpoprawnością polityczną, to zmianie nie uległ np. przemocowy ojciec - władca mórz Tryton, który niszczy kolekcję ludzkich przedmiotów córki, czy potakujący jej toksycznemu marzeniu przyjaciele albo stanowiące jedynie tło dla wydarzeń siostry małej syrenki, które mogłyby pokazać, że można się przeciwstawić ojcu lub porozmawiać z młodszą siostrą.
Niestety najnowszy projekt "Śnieżka" zdaje się podążać tą drogą. Z wywiadów przeprowadzanych z aktorką grającą księżniczkę Rachel Zegler wynika, że jej postać wcale nie będzie śniła o tym, by się zakochać, ale by zostać liderką. To niejedyne unowocześnienie baśni. Najprawdopodobniej zabraknie też księcia i zatrutego jabłka. Jest przewidziany dla niej aktor towarzyszący - znany pod imieniem Johnatan, ale raczej nie będzie od tego, by ratować ją z opresji.
Będzie marzyć o zostaniu przywódczynią, którą wie, że może nią być. Jej zmarły ojciec potwarzał jej, że powinna być nieustraszona, uczciwa i przede wszystkim wierna sobie - tak nową fabułę opisuje Zegler. Stara, jej zdaniem, zupełnie nie odpowiada dzisiejszym czasom, a jako dziecko - wręcz się jej bała.
Disney zdaje się odgrzewać wszystkie możliwe kotlety, nawet te, które trzymał w zamrażalce od 1937 roku (wtedy powstała bajka "Śnieżka"), przerabiając je zgodnie z panującą obecnie ultrapoprawnością polityczną. Próbowanie wciąż tego samego, ponoszenie klęski i nie wyciąganie wniosków - to jeden z najpoważniejszych błędów studia. I zaczęły się schody.
"Zabrali nam pracę"
Casting oczywiście podzielił fanów. I tu zaskoczenie, ale do tej pory broniący różnorodności etnicznej w filmach, zaczynają dostrzegać pułapkę utrapoprawności. Część osób wypowiedziała się przeciwko takiemu obsadzeniu głównej postaci - bo przecież pierwowzorem dla Śnieżki była bawarska szlachcianka Maria Sophia von Erthal, więc fakt, że tę postać zagra latynoska, porównują w sieci do zatrudnienia do roli Pocahontas blondynki ze Skandynawii. "Bo tak trzeba". Z komentarzy jasno przebija przekaz: nazywała się Śnieżką nie dlatego, że lubiła zimę. Do tego dochodzi dość lekceważacy stosunek do pierwowzoru, który Zegler przedstawia w wywiadach.
W grimmowskim oryginale Śnieżkę miało uratować siedem niskorosłych mężczyzn, którzy wówczas byli zatrudniani w pobliskich kopalniach. Słowa aktora Petera Dinklage'a, który zarzucił Disneyowi wybiórczy progresywizm, każący zatrudniać latynoskę jako Śnieżkę, ale pozostawiający siedem krasnoludków granych przez osoby niskorosłe, spowodowały, że studio zmieniło krasnoludki na postacie magiczne. W ten sposób jednym zdaniem w podcaście aktor znany z serialu "Gra o tron" odebrał swoim kolegom po fachu pracę. Zatąpi ich bowiem osiem magicznych stworzeń. Wówczas larum podnieśli aktorzy o niskim wzroście, którzy nie otrzymują zbyt wielu propozycji w kasowych produkcjach. Disney co prawda zapewnił, że wśród owych magicznych stworzeń będzie jedno, w które może się wcielic niskorosły aktor. To jednak nie uciszyło podniesionego larum (na marginesie zdaniem studia jeden nie obraża, ale siedmiu już tak?).
Niezadowolone są także kobiety. Ich zdaniem piętnowanie innego planu na życie niż niezależnej feministki jest klasizmem. Co złego jest w chęci szczęśliwego zakochania się i stworzenia rodziny ze swoim "księciem z bajki"? Dlaczego poszukiwanie miłości i szczęścia miałoby być synonimem niespełnienia, bo tak sugerują twórcy? Oponenci twierdzą, że z pięknej historii miłosnej ze "Śnieżki" zrobiła się produkcja w duchu woke.
Woke, wokeizm, wokeness
Woke, czyli przebudzony, a w kontekście ideologi bardziej oświecony.
W skrócie ma ona na celu dążenie do równości, poprawności politycznej i sprawiedliwości społecznej. Systemowy ucisk widzą wszędzie, dlatego walczyć z nim można tylko przez demaskowanie go i odwracanie istniejącej hierarchii.
Jak w przypadku każdej ideologii część jej zwolenników przerysowała zasady, doprowadzając je niemal do ekstremum. Przywileje (tj. bycie białym, bycie mężczyzną, bycie hetero, bycie szczupłym itd.) określają bowiem jako powody do wstydu, za które odpowiadają osoby uprzywilejowane. Przykład: winą za rasizm obarcza się wszystkich białych. Szczupłe kobiety heteroseksualne mają więc ze względu na patriarchat pod górkę, ale nie aż tak jak te o innej orientacji czy problemach z wagą. Niektórzy oskarżają o uprzywilejowanie nawet osoby z niepełnosprawnością, które korzystają ze zdobyczy medycyny, by poprawić swoje zdrowie, gdyż traktują pełnosprawność jako normę.
Woke najczęściej jest powiązany z cancel culture, która każe "wykasowywać" lub po prostu "anulować" osoby z przestrzeni publicznej (najlepiej widać to w mediach społecznościowych, m.in. przez odpływ obserwatorów). O ile w przypadku np. Jeffreya Epsteina ma to w 100 proc. uzasadnienie, to w przypadku J.K. Rowling i jej wpisów, które przez część zostały uznane za transfobiczne (skrytykowała ona określenie: osoba menstruująca), sprawa jest dyskusyjna.
Co pozostaje? Zła królowa - przynajmniej na nią i na lustereczko można liczyć.
Na premierę tych fikołków z bajek braci Grimm trzeba będzie trochę poczekać - jest planowana dopiero na marzec 2024 rok.
A może tak coś nowego? "Sposób myślenia Disneya stał się radykalny"
Disney bazuje na kulturze Zachodu, która przynajmniej w klasykach jest napisana w znacznej części przez białych mężczyzn. I tutaj nie ma z czym się sprzeczać. Dlaczego więc nie poszuka bajek dalej niż w Europie? Doświadczenia w tworzeniu takich postaci przecież mu odmówić nie można. Sukcesy odniosły filmy z Tianą z Nowego Orleanu, Jasminą z "Alladyna" czy Mulan z Chin. Pchanie na siłę różnych aktorów do ról, do których stereotypowo nie pasują, jest ciosem także w ich jakże bogatą kulturę.
To samo zresztą podkreślił w najnowszym wywiadzie dla "The Telegraph" 91-letni David Hand, syn filmowca, który zrobił animację "Śnieżki" z 1937 roku.
Twórzcie nowe postacie [...] przestańcie wyżywać się na klasykach i przepisywać je po swojemu [...] Sposób myślenia Disneya stał się radykalny. Obawiam się, co zrobią z innymi klasycznymi filmami. Zmianiają historię, zmieniają tok myślowy postaci do tego stopnia, że nie mają one w sobie nic z oryginalnych postaci. Wymyślają nowe rzeczy pod hasłem woke i nic z tego mi się nie podoba. Jest to wręcz obraźliwe, że po trafią coś takiego zrobić z klasykami. Nie ma szacunku do tego, co zrobił Walt Disney i mój ojciec - wyjaśnia.
Ciekawe, czy doczekamy czasów, w których w filmie live action "Kung Fu Panda" zostanie zagrana przez fokę. W imię poprawności oczywiście.
***
Popkultura i pieniądze w Bankier.pl, czyli seria o finansach "ostatnich stron gazet". Fakty i plotki pod polewą z tajemnic Poliszynela. Zaglądamy do portfeli sławnych i bogatych, za kulisy głośnych tytułów, pod opakowania najgorętszych produktów. Jakie kwoty stoją za hitami HBO i Netfliksa? Jak Windsorowie monetyzują brytyjskość? Ile kosztuje nocleg w najbardziej nawiedzonym zamku? Czy warto inwestować w Lego? By odpowiedzieć na te i inne pytania, nie zawahamy się zajrzeć nawet na Reddita.