REKLAMA
OKAZJA

Marsz Niepodległości miał być zmotoryzowany, doszło jednak do pieszych zgromadzeń

2020-11-11 06:30, akt.2020-11-12 06:18
publikacja
2020-11-11 06:30
aktualizacja
2020-11-12 06:18

Na ulicach Warszawy po raz kolejny 11 listopada zorganizowany został Marsz Niepodległości. W tym roku w związku z epidemią i obowiązującymi restrykcjami zadecydowano o nietypowej formule wydarzenia. Uczestnicy na rondo Dmowskiego, gdzie rozpoczęła się manifestacja, przyjechali samochodami i motocyklami.

Marsz Niepodległości miał być zmotoryzowany, doszło jednak do pieszych zgromadzeń
Marsz Niepodległości miał być zmotoryzowany, doszło jednak do pieszych zgromadzeń
fot. Mateusz Włodarczyk / / FORUM

Zmianę formuły wydarzenia na zmotoryzowaną organizatorzy ogłosili w niedzielę. Członkowie zarządu Stowarzyszenia Marsz Niepodległości wyjaśnili, że decyzja podyktowana była troską o bezpieczeństwo uczestników, a przede wszystkim weteranów.

"Kończymy zmotoryzowany Marsz Niepodległości. Dziękujemy wszystkim, którzy uczcili dzisiejsze święto razem ze Stowarzyszeniem Marsz Niepodległości" - napisał na Twitterze Bąkiewicz. Dodał też, że marsz odcina się od wszystkich prowokacji, w tym ze strony policji.

Wcześniej przy błoniach, a także przy stacji Warszawa Stadion doszło do starać z policją. W kierunku funkcjonariuszy rzucano m.in. race, petardy czy butelki.

KSP: To nie było zgromadzenie pokojowe, są ranni policjanci

"Mamy do czynienia ze świętem niepodległości, które jest bardzo ważne dla każdego Polaka, ale widzieliśmy w jaki sposób część osób postanowiła to święto świętować. Działania stołecznej policji są wszystkim znane. Wiele osób podkreśla hasło +nie negocjujemy - działamy+. Tam gdzie mamy do czynienia z brutalnymi atakami na policjantów, rzucaniem kamieniami, gdzie policjanci zostają ranni, trafiają do szpitala, potrzebują pomocy medycznej, to nie mamy do czynienia z niczym co się nazywa pokojowym zgromadzeniem" - powiedział w środę wieczorem nadkom. Sylwester Marczak podczas specjalnie zwołanej konferencji podsumowującej obchody 11 listopada.

Marczak podkreśla, że zgromadzenie było nielegalne. "Wiele osób zostało oszukanych. Wystąpienia organizatorów tego marszu wskazywały, że będziemy mieli do czynienia z przejazdem. Ale polska policja jest profesjonalna i brała pod uwagę różne warianty, pozytywne i negatywne. Zawsze zakładamy wariant optymistyczny, że każdy przychodzi świętować, ale bierzemy też pod uwagę wydarzenia niebezpieczne, które mogą nastąpić, i z takimi sytuacjami mieliśmy niestety do czynienia" - powiedział.

Rzecznik KSP tłumaczył, że zamknięte ulice i ustawione m.in. wzdłuż Al. Jerozolimskich barierki, były elementem taktyki przyjętej przez funkcjonariuszy. Nadkom. Marczak powiedział, że przeprowadzano także kontrole pirotechniczne, bo "zamach terrorystyczny był także przez nich analizowany".

"Dbamy o bezpieczeństwo wszystkich osób, nawet jeżeli będziemy przez część z nich atakowani. I właśnie dlatego nasze działania musiały być zdecydowane" - dodał nadkom. Marczak.

"Mamy do czynienia z licznymi przykładami, w jaki sposób nie należy organizować zgromadzenia, do czego może dojść podczas takiego zgromadzenia, w przypadku gdy organizuje je osoba, która niekoniecznie jest w stanie w odpowiedni sposób je zabezpieczyć" - mówił Marczak. Jak dodał, można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że było to zgromadzenie bezpieczne.

Podkreślał, że policjanci zatrzymali chuliganów, osoby, które dopuszczały się licznych aktów agresji czy wandalizmu. "Stąd działania ze strony policjantów i takie one będą" - oświadczył.

Tłumaczył, że taktyka policji jest adekwatna do tego, w jaki sposób zachowuje się względem policji tłum. "Nie przypominam sobie tego typu sytuacji, kiedy tłum tak agresywnie napierał na policjantów, kiedy rzucane było tyle kamieni, rac. Co najważniejsze, my bardzo dużo zabezpieczyliśmy również pirotechniki. Z tych informacji, które mam na tę chwilę również zabezpieczane były niebezpieczne przedmioty. W tym przypadku pokazuje to nastawienie części osób, które pojawiły się podczas dzisiejszego nielegalnego, podkreślam, zgromadzenia" - oświadczył.

Rzecznik KSP na konferencji prasowej po zakończeniu Marszu Niepodległości zaznaczył, że do pierwszych zatrzymań agresywnych grup pseudokibiców doszło jeszcze przed wydarzenia na Rondzie de Gaulle'a, w pobliżu ul. Andersa, gdzie policjanci zostali zaatakowani kamieniami.

"Kolejne zachowania agresywne wobec policjantów były m.in. na Rondzie de Gaulle'a, gdzie w policjantów poleciały kamienie, gdzie w policjantów poleciały race. Jeżeli to zachowanie określane jest chociażby przez część organizatorów, jako prowokacyjne ze strony policjantów (...) to wychodzi na to, że sam fakt pojawienia się na danym zabezpieczeniu policjantów jest prowokacyjny" - ocenił Marczak.

Rzecznik KSP zaznaczył, że prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Robert Bąkiewicz wielokrotnie "podkreślał podczas rożnego rodzaju konferencji, że jest osobą odpowiedzialną, że ma świadomość zagrożenia covidowego, że ma być przejazd" - mówił Marczak. Dodał, że w trakcie pojawił się "zupełnie inny wariant przebiegu zgromadzenia".

"Wielokrotnie pan Robert Bąkiewicz podczas wcześniejszych zabezpieczeń wskazywał na to, że mamy do czynienia z sytuacją, w której on jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo osobom, które biorą udział w jego zgromadzeniu. Jak to bezpieczeństwo wyglądało dzisiaj, widzieliśmy, bo mamy podpalone mieszkanie, gdzie w tej chwili czynności wykonują policjanci z Komendy Rejonowej Policji Warszawa I, bo mamy dodatkowo kolejne zniszczenia, gdzie również w tej chwili wykonywane są czynności ze strony policjantów. Mamy kilku policjantów rannych. To jest widocznie to bezpieczeństwo, które jest w stanie zapewnić w środku zgromadzenia pan Robert Bąkiewicz.

"Pojawiły się informacje w przestrzeni medialnej, zwłaszcza w social mediach, które są kłamstwem, że niby policjanci mieli wskazywać, że ktoś może tam udać się pieszo. Nie, proszę państwa, policjanci wielokrotnie, ja również podkreślałem to, że mamy do czynienia ze zgromadzeniem, które w tej formie nie może się odbyć, bo jest nielegalne - mówił o tym ratusz, mówił o tym pan wojewoda, mówił o tym przede wszystkim sanepid w kontekście charakterze o zagrożeniu epidemiologicznym" - powiedział Marczak.

Zarzucił także brak świadomości epidemiologicznej organizatorom marszu.

Podkreślił także, że policja wzięła także pod uwagę wariant negatywny i musiała stworzyć przy Stadionie Narodowym, gdzie obecnie znajduje się tymczasowy szpital COVID-owy tzw. drogę życia dla karetek pogotowia, a która prowadziła m.in. mostem Świętokrzyskim czy Wybrzeżem Szczecińskim. "Kiedy na błoniach tłum kierował się w kierunku Wybrzeża Szczecińskiego, policjanci zablokowali przejście dlatego, żeby te respiratory, które były dowożone w tym czasie do szpitala, który mieści się na Stadionie Narodowym, dotarły tam na czas" - powiedział.

Zaapelował też do obywateli i ekip dziennikarskich: "Jeśli ktoś widział, albo ma nagranie, które pokazuje osoby, które tak się zachowały i powinny być pociągnięte do odpowiedzialności, zachęcamy do przekazywania takich informacji policji. To jest przede wszystkim działanie ważne pod kątem tego, czy będziemy tolerować tego typu wydarzenia, czy nie. Tam atakowana była policja".

Marczak nie chciał podać liczby osób zatrzymanych przez policję w związku z zamieszkami i incydentem podpalenia mieszkania. Jak wyjaśnił, ta liczba się zmienia, bo "zatrzymania cały czas trwają". Nie chciał też odpowiedzieć, czy policja w związku z zamieszkami zatrzyma organizatorów marszu, w tym prezesa Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Roberta Bąkiewicza.

Zapytany o przyczynę zamieszek i walk uczestników marszu z policją, a także czy zostali oni sprowokowani przez "kontrmanifestację", Marczak stwierdził: "w tym przypadku atakowani byli policjanci. Nie mam takich informacji, by atakowani byli uczestnicy marszu. (...) Na tę chwilę dementuję udział jakichkolwiek innych grup, bo takich informacji nie ma".

fot. Mateusz Włodarczyk / / FORUM

Szef MSWiA: konieczne było użycie środków przymusu bezpośredniego

Minister spraw wewnętrznych i administracji wskazał, że w świetle aktualnie obowiązujących ograniczeń, będących konsekwencją epidemii koronawirusa, wszelkie zgromadzenia publiczne mają charakter nielegalny. "Zapewniam, że wobec kolejnych zgromadzeń, podczas których miałoby dochodzić do podobnych aktów przemocy i agresji, bez względu na to kto jest organizatorem takich zgromadzeń, będą podejmowane analogiczne i bardzo stanowcze działania policji" - dodał Kamiński.

Kamiński zauważył w oświadczeniu, że tegoroczny Marsz Niepodległości miał się odbyć w innej niż zwykle formule. "Zamiast tradycyjnego pochodu, organizatorzy zapowiedzieli przejazd samochodowy, co z uwagi na stan epidemii i możliwość transmisji zakażeń wirusem Sars-Cov-2, przyjąłem z uznaniem jako wyraz odpowiedzialności uczestników i organizatorów wydarzenia. Niestety zapowiedziana formuła +marszu+ nie została dotrzymana" - zaznaczył minister.

"Obok zorganizowanego przejazdu mieliśmy do czynienia z równoległym nielegalnym zgromadzeniem, podczas którego dochodziło do szeregu incydentów polegających na agresywnych działaniach niektórych uczestników przemarszu, niszczeniu mienia i bezpośrednich atakach na policjantów zabezpieczających zgromadzenie" - dodał szef MSWiA.

"Biorąc pod uwagę agresywne zachowanie niektórych uczestników manifestacji, konieczne było użycie środków przymusu bezpośredniego przez policjantów. Za każdym razem były one adekwatne do sytuacji. Celem policji zawsze jest zapewnienie porządku publicznego i bezpieczeństwa. Odpowiedzią na agresję i przemoc musi być zdecydowana i stanowcza reakcja policji" - oświadczył minister.

Kamiński podkreślił, że celem policji zawsze jest zapewnienie porządku publicznego i bezpieczeństwa, a odpowiedzią na agresję i przemoc musi być zdecydowana, stanowcza reakcja policji. "Nie mają w tym względzie znaczenia poglądy polityczne organizatorów i uczestników demonstracji, wznoszone podczas nich hasła, czy niesione sztandary" - zaznaczył szef MSWiA.

Wyraził jednocześnie "uznanie dla tych wszystkich uczestników Marszu Niepodległości, którzy godnie uczcili dzisiejszą rocznicę". "Mam też nadzieję, że również organizatorzy +marszu+ właściwie ocenią zachowania, tych uczestników zgromadzenia, których postawa nie miała nic wspólnego ze świętowaniem niepodległości" - podkreślił.

Postrzlony dziennikarz

Jak informuje portal tysol.pl, podczas zamieszek postrzelony z policyjnej broni został fotoreporter "Tygodnika Solidarność" Tomasz Gutry. Jak czytamy, został on trafiony w policzek z odległości kilku metrów. "Miał widoczny aparat fotograficzny. Kula utkwiła w ranie. Tomasza Gutrego czeka operacja usunięcia kuli" - pisze portal.

O sprawę Gutrego portal tysol.pl spytał w środę przewodniczącego Solidarności Piotra Dudę. "To jest coś nieprawdopodobnego. Oburzającego, szczególnie wobec przypadków pobłażliwości policji podczas zamieszek wywołanych przez bojówkarzy podczas Strajku Kobiet. Nie może, nie ma prawa być tak, że jesteśmy ludźmi różnych kategorii i jedne protesty są traktowane przez policję z przymrużeniem oka, a inne traktowane z całą bezwzględnością" - oświadczył Duda. Jak dodał, "albo jesteśmy wszyscy równi wobec prawa, albo nie".

"Tomasz Gutry, to człowiek historia, jak można strzelać w głowę starszemu panu, według jego relacji z odległości kilku metrów, z ogromnym, widocznym aparatem fotograficznym na szyi? Wyglądał aż tak groźnie?" - stwierdził także Duda, cytowany przez portal.

Oświadczył również, że Solidarność żąda wyjaśnień od Komendanta Głównego Policji oraz szefa MSWiA. "Solidarność tej sprawy nie odpuści" - dodał.

W nocy ze środy na czwartek Komendant Stołeczny Policji nadinspektor Paweł Dobrodziej wydał oświadczenie dotyczące użycia broni gładkolufowej wobec chuliganów w trakcie Marszu Niepodległości.

"Niestety bardzo poważnie wyglądają obrażenia, których doznał jeden z fotoreporterów. Po ludzku jest mi bardzo przykro. Liczę na szybki powrót do zdrowia Pana Tomasza. Wyjaśnimy dokładnie okoliczności tej sytuacji. Tak samo, jak wyjaśnimy każdą inną wątpliwość. Dlatego już wydałem polecanie, by sprawą tą zajął się Wydział Kontroli. Już teraz mogę jednak zapewnić, że broń gładkolufowa była użyta wobec chuliganów, a tu mieliśmy do czynienia z nieszczęśliwym wypadkiem" - napisał w oświadczeniu Komendant Stołeczny Policji.

Dobrodziej podkreśla w nim, że Święto Niepodległości jest wyjątkowym dniem dla każdego z nas.

"Dlatego też od wczesnych godzin porannych na ulicach Warszawy dbaliśmy o bezpieczeństwo każdej z osób, które chciały świętować. Świętowanie to było jednak utrudnione z powodu pandemii. Mieliśmy świadomość, że wszelkie wydarzenia będą wyglądać inaczej niż dotychczas. Chodzi zarówno o ich wielkość, jak i charakter. Niestety wśród osób, które wyszły na ulicę, znaleźli się także chuligani, którzy to świętowanie zniszczyli" - tłumaczy nadinspektor.

Jak wskazał, najbardziej dramatyczne były wydarzenia w okolicach Ronda de Gaulle'a.

"W tym przypadku mieliśmy do czynienia z brutalną agresją, która była ukierunkowana zarówno na mienie, jak i na policjantów. Przy tego typu działaniu niezbędne jest zdecydowanie. Stąd działania pododdziałów zwartych, ale i policjantów nieumundurowanych" - napisał.

Jak dodał, "wydarzenia te należy określić jako realne zagrożenie dla życia i zdrowia policjantów".

"Obrażeń twarzoczaszki, pęknięcia oczodołu oraz urazu mięśnia lewego oka doznał w okolicach ronda jeden z interweniujący policjantów, który nadal przebywa w szpitalu. Nie może zatem dziwić, że w indywidualnych przypadkach policjanci użyli także broni gładkolufowej" - przekazał Dobrodziej.

Komendant Stołeczny Policji podkreślił, że "celem działań policjantów w pododdziałach zwartych jest przywrócenie ładu i porządku".

"W centrum wydarzeń oprócz nas zawsze są dziennikarze, z którymi współpracujemy zapewniając im również bezpieczeństwo. W trakcie działań dynamicznych, gdy mamy liczne akty chuligańskie niestety może dojść do sytuacji, w której obrażeń doznają także osoby postronne. Nawet po użyciu środków przymusu bezpośredniego. Dlatego tak ważne jest, by miejsce naszych działań opuścić, z uwagi na swoje własne bezpieczeństwo" - napisał Dobrodziej w oświadczeniu zamieszczonym na stronie internetowej Komendy Stołecznej Policji.

Wiceszef MSWiA Błażej Poboży napisał na Twitterze, że "przy rondzie de Gaulle’a w miejscu największych zajść podczas +marszu+ rannych zostało dwóch policjantów". "Jeden ciężko uderzony kamieniem ma pękniętą twarzoczaszkę i był operowany" - napisał.

Wcześniej, w środę, Poboży przekazał, że ws. rannego fotoreportera szef MSWiA Mariusz Kamiński rozmawiał z przewodniczącym "Solidarności" Piotrem Dudą, a wiceszef MSWiA Maciej Wąsik z red. nacz. "Tygodnika Solidarność".

Jak dodał Poboży, "deklarujemy wszelką pomoc dla Pana Redaktora Gutrego i zapewniamy o dogłębnym wyjaśnieniu całej sytuacji, która nie powinna się wydarzyć".

Poboży, powołując się na szefa MSWiA, przekazał także, że w sprawie Gutrego wszczęte jest już postępowanie wyjaśniające przez policję.

Pożar mieszkania podczas Marszu Niepodległości

Przy Alei 3 Maja doszło do pożaru mieszkania - potwierdził PAP dyżurny ze stołecznej straży. Pożar wybuchł prawdopodobnie od rac i petard rzucanych podczas przemarszu demonstrantów w stronę Ronda Waszyngtona.

Jak powiedział PAP dyżurny, pożar w tej chwili udało się opanować i nikt nie został ranny. "Na miejscu były dwa zastępy straży, sytuacja jest już opanowana" - mówił strażak. Mazowiecka straż przekazała dodatkowo na Twitterze, że pożar mógł być spowodowany przez materiały pirotechniczne. Materiały pirotechniczne to właśnie m.in. race czy petardy, którymi rzucali manifestujący.

Z relacji świadków pożaru wynika, że była to raca, która miała trafić w okna mieszkania powyżej, gdzie wisi symbol Strajku Kobiet oraz tęczowa flaga.

"Palące się mieszkanie było najprawdopodobniej pustostanem, nad którym wisiały emblematy ze strajku kobiet. Na Stadionie Narodowym na własne oczy widziałem, jak policja prowokowała do konfrontacji z kibicami. (…) Antifa przez trzy tygodnie była uprzywilejowana. Dzisiaj polscy patrioci niestety byli gazowani i pałowani przez policję” – napisał na Twitterze Robert Bąkiewicz, prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości.

W Warszawie doszło do zamieszek

Podczas Marszu Niepodległości doszło do awantur. Maszerujący rzucają racami i petardami w okna m.in. Domu Kultury Śródmieście, budynków wokół ronda Charles'a de Gaulle'a, a także policjantów i dziennikarzy.

Rzecznik Komendanta Stołecznego Policji poinformował w środę, że kilku funkcjonariuszy zostało rannych po starciach z chuliganami. Funkcjonariusze użyli m.in. gazu i broni gładkolufowej.

"W celu przywrócenia porządku publicznego, w ramach obowiązującego prawa prowadzone są działania pododdziałów zwartych policji. Kilku policjantów zostało rannych. Wykorzystywane są środki przymusu bezpośredniego w tym gaz pieprzowy i w indywidualnych przypadkach broń gładkolufowa" - napisał na Twitterze Sylwester Marczak, rzecznik Komendanta Stołecznego Policji.

"W rejonie Ronda de Gaulle'a grupy chuliganów zaatakowały policjantów chroniących bezpieczeństwa innych ludzi. Do działań wprowadzono pododdziały zwarte. W celu przywrócenia porządku prawnego wykorzystywane są środki przymusu bezpośredniego" - podała Komenda Stołeczna Policji na Twitterze w środę przed godz. 15.

Podczas Marszu Niepodległości  doszło do zamieszek pod Muzeum Narodowym. Zebrani pod budynkiem chuligani ubrani na czarno rzucają w budynek muzeum oraz wokół niego barierkami zabezpieczającymi, które ustawiła policja oraz elektrycznymi hulajnogami.

Komenda Stołeczna Policji poinformowała, że zgromadzenie pieszych na Rondzie Dmowskiego jest nielegalne. Policja korzysta ze "znacznych sił" by zapewnić wszystkim bezpieczeństwo.

„Policjanci prowadzą działania mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa wszystkich osób na terenie całego miasta. Wyraźnie informujemy zebranych w rejonie Ronda Dmowskiego, że zgromadzenie w takiej formule jest nielegalne” – podała Komenda Stołeczna Policji na Twitterze.

KSP poinformowała, że do bieżących działań wykorzystywane są „znaczne siły policyjne”, i „wsparcie techniczne, począwszy od kamer monitoringu po policyjny śmigłowiec”. Udekorowane flagami i biało-czerwonymi transparentami pojazdy wyruszyły ok. godz. 14.40 z centrum Warszawy.

Mimo apelu organizatorów Marszu Niepodległości o zmotoryzowany udział w tegorocznych obchodach wiele osób zdecydowało się uczcić rocznicę odzyskania niepodległości, przemieszczając się pieszo przez stolicę. Na rondzie Dmowskiego już po godz. 13 zgromadziły się setki uczestników manifestacji z polskimi flagami i racami - dość luźno wypełniali odcinek al. Jerozolimskich na od Ronda Dmowskiego do ul. Kruczej. "Bóg, Honor i Ojczyzna" - skandowali.

fot. Andrzej Hulimka / / FORUM

Marsz Niepodległości z inicjatywy środowisk narodowych odbywa się w stolicy od dekady, a od 2017 roku zarejestrowany jest jako zgromadzenie cykliczne. Obecne przepisy, wprowadzone celem zwalczania epidemii COVID-19, zakazują jednak organizacji zgromadzeń liczących więcej niż 5 osób. Ponadto prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski w ostatni piątek poinformował, że po zasięgnięciu opinii sanepidu nie wyraża zgody na zorganizowanie marszu w tym roku.

W ostatnich tygodniach organizatorzy zapowiadali, że Marsz Niepodległości przejdzie ulicami Warszawy mimo epidemii. Jako argument za jego organizacją podawali trwające protesty przeciwników zaostrzania prawa aborcyjnego, które wywołało orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego.

Warszawski ratusz deklarował poparcie dla tych protestów, a Trzaskowski uczestniczył w części z nich. Magistrat, nawiązując do przywołanego argumentu, wskazywał jednak, że protesty są spontaniczne - nie są wcześniej rejestrowane ani zgłaszane organom publicznym. W sytuacji wydarzeń spontanicznych rozwiązać je może Policja, nie urząd - mówił prezydent stolicy.

Organizatorzy Marszu Niepodległości odwołali się od decyzji prezydenta miasta do Sądu Okręgowego w Warszawie, który w sobotę oddalił odwołanie i tym samym utrzymał zakaz organizacji marszu. W niedzielę na to postanowienie stowarzyszenie MN złożyli zażalenie do Sądu Apelacyjnego. Sąd II instancji zażalenie oddalił. W związku z tym stowarzyszenie chce złożyć skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.

O powtrzymanie się od organizacji marszu 11 listopada z uwagi na trwającą epidemię i obowiązujące obostrzenia apelował m.in. premier Mateusz Morawiecki. Późniejszą decyzję o zmianie formuły wydarzenia przedstawiciele rządu w swych wypowiedziach oceniali pozytywnie.

Tegorocznej manifestacji towarzyszy hasło "Nasza cywilizacja, nasze zasady". We wtorek prezes stowarzyszenia MN Robert Bąkiewicz zachęcał uczestników, aby przystawać na zmotoryzowany charakter Marszu Niepodległości, zastrzegając, że nie może nikomu zakazywać brać udziału w spacerach. "Natomiast podkreślamy, że chcielibyśmy, żeby szanując wolę organizatorów tego marszu, żeby to była kawalkada, żeby to było jak najbardziej zmotoryzowane, jak najbardziej bezpieczne, żebyśmy pamiętali o weteranach, o ludziach starszych, żebyśmy wykazali mądrość, której zdecydowanie brak stronie lewicowej" - mówił, nawiązując do trwających protestów.

Z zapowiedzi Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, który na 11 listopada ogłosił "Kwarantannę od nacjonalizmu", wynika, że tego dnia protestujący nie wyjdą na ulice polskich miast. "Niech się biją sami z koszami na śmieci i przystankami" - napisano na profilu Strajku w mediach społecznościowych.

Autorka: Agnieszka Ziemska

Źródło:PAP
Tematy
Najlepsze konta dla spółek - ranking
Najlepsze konta dla spółek - ranking

Komentarze (43)

dodaj komentarz
niedorzeczny
Niesamowita jest logika pana komendanta: "Dlatego już wydałem polecanie, by sprawą tą zajął się Wydział Kontroli. Już teraz mogę jednak zapewnić, że (...) mieliśmy do czynienia z nieszczęśliwym wypadkiem". Czyli robimy "kontrolę", ale z góry ustalamy wynik tej "kontroli".
meryt
Wyciąłeś chuliganów. "Niesamowita jest logika"

"Już teraz mogę jednak zapewnić, że broń gładkolufowa była użyta wobec chuliganów, a tu mieliśmy do czynienia z nieszczęśliwym wypadkiem"
pancerowany
Jeżeli to byli prawdziwi Polacy, ci "pierwszosortowi", kwiat dobrej zmiany...to w takim razie ja jestem fioletowym dewiantem z Mozambiku. Nie zrozumiemy się.
karbinadel
Dlaczego wszyscy się już pogodzili, że od lat Święto Niepodległości kradną nam zamaskowane zbiry, szukające okazji, żeby komuś dokopać oraz ponaparzać się z policją?
itso_konstytucja_nie_urzadza
jak już czujesz się Wolny to przecież można świętować po swojemu, najwyraźniej te zbiry potrzebują tłumu żeby się schować w nim, po za tym działają na szkodę rewolucji bo ćwiczą policje na wypadek przewrotu, ja bym zastosował strategie rozproszonego świętowania dnia niepodległości, ewidentnie widać ze władza nie identyfikuje się jak już czujesz się Wolny to przecież można świętować po swojemu, najwyraźniej te zbiry potrzebują tłumu żeby się schować w nim, po za tym działają na szkodę rewolucji bo ćwiczą policje na wypadek przewrotu, ja bym zastosował strategie rozproszonego świętowania dnia niepodległości, ewidentnie widać ze władza nie identyfikuje się z niepodległa Polską stąd takie jazdy z banalnie prostą sprawa jak przemarsz przez miasto.
itso_konstytucja_nie_urzadza odpowiada itso_konstytucja_nie_urzadza
choć kij zawsze ma 2 końce z drugiej strony imitacja walki o niepodległość i normalność i wyimaginowany wróg w postaci policji i władzy na swój chory sposób ma jakiś urok jak kogoś to kreci :/
1984 odpowiada itso_konstytucja_nie_urzadza
To prawda. Policja spartoliła swoją robotę i teraz próbują się usprawiedliwiać. Niemal każdego roku robią kardynalny błąd blokując czoło marszu. Czego po takim czynie oczekują? Że ludzie rozejdą się? W jaki sposób skoro po zablokowaniu zaczynają sie zbijać i nawet jak ktoś zechce odejść nie będzie mógł? NIEKOMPETENCJA!

Nie
To prawda. Policja spartoliła swoją robotę i teraz próbują się usprawiedliwiać. Niemal każdego roku robią kardynalny błąd blokując czoło marszu. Czego po takim czynie oczekują? Że ludzie rozejdą się? W jaki sposób skoro po zablokowaniu zaczynają sie zbijać i nawet jak ktoś zechce odejść nie będzie mógł? NIEKOMPETENCJA!

Nie muszą strzelać gumowymi kulami aby wyłapać zadymiarzy. Wystarczy kilku mundurowych z kamerami + kilku przegladajacych materiały na youtube i gotowe. Ale najwyraźniej komuś zależy aby dochodziło do rozrób. Gdyby policja nie "zabezpieczała" marszu w tak gupi sposób doszłoby może do 10% zadym z czego większość byłaby spacyfikowana przez innych uczestników.
itso_konstytucja_nie_urzadza odpowiada 1984
świetny przykład prowokacji wystarczy prawie nie zauważane niewywiązywanie się ze swoich obowiązków a najlepiej jeszcze żeby można było zwalić na procedury to już czyste ręce, ale wystarczy spojrzeć na wynik tych działań i można wyciągać wnioski po sznurku do kłębka dojść.
samą prowokacją było zrobienie z marszu jakiejś imprezy
świetny przykład prowokacji wystarczy prawie nie zauważane niewywiązywanie się ze swoich obowiązków a najlepiej jeszcze żeby można było zwalić na procedury to już czyste ręce, ale wystarczy spojrzeć na wynik tych działań i można wyciągać wnioski po sznurku do kłębka dojść.
samą prowokacją było zrobienie z marszu jakiejś imprezy samochodowej a potem udawanie wielkiego zaskoczenia ze ludzie maszerują jak to robią co roku, zakazali i umyli ręce a trzeba było trochę organizacji żeby zrobić marsz w bezpiecznej formie ale jak widać nikomu na bezpieczeństwie nie zależy.
meryt
"Warszawa: Grzegorz Braun wzywał do zdobywania wysepki w centrum miasta ... Zajmujemy, zdobywamy wysepkę – mówi polityk na nagraniu."
itso_konstytucja_nie_urzadza
to te pandemiczne darmowe gry dla dzieci w trybie zdobywania flagi

Powiązane: Marsz niepodległości

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki