Francja i Niemcy będą nakłaniały Ukrainę do ustępstw wobec Rosji w sprawie uregulowania konfliktu w Donbasie - oświadczył były prezydent Ukrainy Leonid Kuczma, który przewodniczy ukraińskiej delegacji na rozmowy o Donbasie, prowadzone w Mińsku na Białorusi.
Ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski oświadczył wcześniej, że oczekuje, iż do końca września będzie rozmawiał o rozwiązaniu konfliktu z przywódcami państw tzw. czwórki normandzkiej (Francja, Niemcy, Ukraina i Rosja).
"Nie mamy wielkich nadziei. Zełenskiemu będzie bardzo ciężko. Będzie sam jeden przeciwko trójce" - ocenił Kuczma w wywiadzie dla agencji Associated Press, omawianym w sobotę przez media na Ukrainie.
Według byłego prezydenta partnerzy europejscy już dziś proszą Zełenskiego, "by realizował wszystkie zachcianki Moskwy". Chodzi przede wszystkim o przeprowadzenie w Donbasie wyborów samorządowych.
"Ciągle trwają rozmowy o tym, by przeprowadzić wybory w Donbasie. Ale o jakich wyborach mówimy, skoro tam ludzie chodzą z bronią? Wybory można przeprowadzać, gdy wojska (rosyjskie) pójdą z Ukrainy precz, kiedy wycofany zostanie sprzęt, pojawi się tam ukraińska władza, gdy będą mogli przyjechać dziennikarze" - oświadczył Kuczma.
W czwartek Zełenski poinformował, że Ukraina przygotowuje mapę drogową realizacji mińskich porozumień w sprawie uregulowania konfliktu w Donbasie, z konkretnymi datami wypełniania zapisanych postanowień.
Powiedział również, że na spotkaniu czwórki normandzkiej "będzie omawiana tzw. formuła Steinmeiera i wszystkie punkty porozumień mińskich, a decyzje będą podejmowane przez przywódców czterech państw".
Formuła Steinmeiera to idea uregulowania konfliktu w Donbasie autorstwa byłego szefa MSZ Niemiec, a obecnie prezydenta tego kraju Franka-Waltera Steinmeiera. Zgodnie z nią parlament Ukrainy miałby przyjąć poprawki do konstytucji, które nadadzą Donbasowi szczególny status, a jednocześnie odbędą się tam uczciwe wybory. Kolejnym krokiem ma być wycofanie z Donbasu rosyjskich sił i sprzętu. Ukraina chce, by wycofanie wojsk było pierwszym punktem tego planu.
Nie ma mowy o specjalnym statusie dla Donbasu
Ukraina nie nada opanowanym przez separatystów prorosyjskich obszarom Donbasu żadnego statusu specjalnego; będą mogły one rozwijać się w ramach decentralizacji, jak pozostałe regiony kraju - oświadczył w sobotę szef ukraińskiej dyplomacji Wadym Prystajko.
"W porozumieniach mińskich (w sprawie uregulowania konfliktu w Donbasie) zapisano, że przeprowadzona zostanie reforma ukraińskiego ustawodawstwa, reforma konstytucyjna, której podstawą jest decentralizacja" - powiedział na briefingu dla prasy.
Zdaniem ministra mieszkańcy niekontrolowanej przez Ukrainę części Donbasu powinni zrozumieć, że decentralizacja jest najlepszą szansą rozwoju. "Będą mogli łączyć się w hromady (odpowiednik gmin), co stwarza odpowiednie możliwości, w tym finansowe; takie, jak obecnie mają obwody i rejony na Ukrainie. Jest to maksymalna propozycja, którą możemy zaoferować" - podkreślił.
"Nie wprowadzamy do konstytucji żadnych szczególnych, czy nieszczególnych, statusów" - zapowiedział Prystajko.
Specjalnego statusu dla zajętego przez separatystów Donbasu domaga się Kreml. Ocenia się, że dzięki niemu Moskwa, z pomocą swoich ludzi w tym ukraińskim regionie, będzie mogła blokować integrację Ukrainy z Zachodem i że Kijów pozostanie w strefie wpływów Rosji.
Moskwa chce, by Donbas otrzymał status specjalny przed planowanym w najbliższej przyszłości spotkaniem przywódców państw czwórki normandzkiej, do której należą: Francja, Niemcy, Ukraina i Rosja. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oczekuje, że spotkanie w formacie normandzkim odbędzie się przed końcem września.
Konflikt w Donbasie na wschodzie Ukrainy toczy się od wiosny 2014 roku. Wspierani przez Kreml separatyści prorosyjscy proklamowali tam wówczas dwie tzw. republiki ludowe: doniecką i ługańską. W walkach, które trwają w tym regionie, zginęło około 13 tys. osób.
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)
jjk/ cyk/ mal/
























































