Hiszpańska gospodarka jest w głębokim kryzysie. Kraj nieskutecznie zmaga się z recesją, a finanse publiczne balansują na krawędzi upadku.
Po pęknięciu bańki inwestycyjnej na rynku nieruchomości upadały firmy budowlane oraz pracownicy tracili zatrudnienie. Społeczeństwo zostało dotknięte najwyższym bezrobociem w całej Unii Europejskiej. Bez zatrudnienia pozostaje obecnie niemal co czwarty Hiszpan chętny do pracy.
Zgodnie z prognozami Komisji Europejskiej dług publiczny Madrytu sięgnie w tym roku 80,9 proc. produktu krajowego brutto przy deficycie finansów publicznych na wysokości 6,4 proc. PKB. Prognozy same w sobie pokazują powagę sytuacji, lecz już dzisiaj wiadomo, że okoliczności na koniec roku będą jeszcze trudniejsze.
Taka sytuacja jest nie do uniesienia dla banków. Stąd pomysł wsparcia systemu bankowego. Dzisiaj ministrowie finansów krajów strefy euro wyrazili zgodę na dokapitalizowanie kredytodawców kwotą wielkości 100 mld euro.
Takie rozwiązanie ma za zadanie postawić banki na nogi oraz w rezultacie przywrócić im zdolność do finansowania długu publicznego, aby stabilizować sytuację rządu centralnego.
Nadzieje zostały rozwiane bardzo szybko przez wiadomość o prośbie Walencji o 18 mld euro skierowanej do rządu centralnego. Madryt sam nie potrafi zasypać dziury w budżecie ze względu na niemal najwyższy w historii strefy euro koszt obsługi długu publicznego. Wsparcie władz lokalnych w obecnych okolicznościach jest niewykonalne.
Tym samym wkrótce można oczekiwać, że hiszpański rząd zwróci się po pomoc do Unii Europejskiej nie na dokapitalizowanie banków, lecz na uratowanie kraju przed bankructwem.
Piotr Lonczak
Bankier.pl
p.lonczak@bankier.pl






















































