Hiszpania osiągnęła dziś próg bólu, po przekroczeniu którego o międzynarodowe pożyczki zwróciły się Grecja, Irlandia i Portugalia. Rentowność obligacji 10-letnich po raz pierwszy w historii strefy euro przekroczyła barierę 7% i po południu wynosiła 7,15%. W ten sposób inwestorzy oznajmili, że utracili zaufanie do Madrytu.
Stało się to po tym, jak władzę w Atenach utrzymała pro-bail-uotowa koalicja Nowej Demokracji i PASOK-u – czyli partii, które wpędziły Grecję w obecny kryzys i które zobowiązały się wobec UE i MFW do przeprowadzenia reform gospodarczych i oszczędności budżetowych. Giełda w Atenach zyskała dziś 3,6%, na otwarciu rosnąć aż o 7,2%.
Utrzymanie status quo na Półwyspie Peloponeskim nie odwróciło uwagi od fatalnej kondycji hiszpańskich banków. Bank Hiszpanii poinformował, że w kwietniu odsetek niespłacanych kredytów wzrósł do 8,72% wobec 8,37% w marcu i 6,36% rok wcześniej. To najwyższy odsetek od 18 lat. Tylko w miesiąc w hiszpańskim sektorze bankowym przybyło 4,8 mld euro złych długów. Jeśli proces psucia portfela kredytowego będzie przyspieszał w takim tempie, to obiecane Hiszpanii sto miliardów euro może się okazać kwotą niewystarczającą.
Odsetek nieterminowo spłacanych kredytów w hiszpańskim sektorze bankowym
Tak przynajmniej twierdzą inwestorzy, którzy wyprzedawali akcje hiszpańskich banków, a główny indeks w Madrycie spadł o 3%. Tyle samo stracił rynek w Mediolanie. Ale już niemiecki DAX i londyński FTSE100 zakończyły dzień neutralnie. Również Amerykanie zaczęli sesję dość spokojnie.

Przy kiepskich nastrojach inwestycyjnych WIG20 oddał tylko 0,2% i bez problemu obronił pułap 2.200 punktów. Wsparciem dla indeksu blue chipów okazały się walory Boryszewa, Lotosu i KGHM-u. Najgorszym walorem na GPW były papiery DSS, które po trzech tygodniach zawieszenia handlu potaniały o 15%.
Krzysztof Kolany
Bankier.pl