Yahoo, Amazon.com, czy polskie LPP (producent odzieży Reserved) to przykłady firm, które początkowo mało dostrzegane, po jakimś czasie stały się inwestycyjnymi przebojami kilku sezonów.
Złudne iluzje
Dlaczego najlepsze spółki są rzadko rekomendowane przez analityków? Jedną z odpowiedzi jest psychologia - bardzo trudno być indywidualnością. O wiele lepiej czujemy się w tłumie, który daje nam złudne poczucie bezpieczeństwa. Większość analityków zbyt często poddaje się tej złudnej iluzji - wydaje im się, że bezpieczniej i lepiej jest być w tym samym biegnącym giełdowym peletonie. To tłumaczy zachowania, dlaczego tak popularne są rekomendacje kupna, zwłaszcza w okresach sporych giełdowych wzrostów, a jak ognia unika się wydawania rekomendacji sprzedaży. Zazwyczaj obecni i potencjalni klienci lubią jak roztacza się przed nimi pozytywne wizje, niż przedstawia problem w realistyczny sposób i nierzadko w czarnych barwach. Przy takiej „presji” niewielu analityków decyduje się na ryzykowanie własnej pozycji rekomendując kupno akcji spółki, mało popularnej wśród inwestorów.
Znaleźć środek ciężkości
Na kursach dla doradców inwestycyjnych dużą rolę przykłada się do aspektów rachunkowości i finansów, a w mediach „specjaliści” prześcigają się w swoich prognozach odnośnie przewidywań wyników finansowych dla poszczególnych spółek, motywując tym swoje rekomendacje. Tyle, że jak wcześniej wspomnieliśmy, czynnikiem deterministycznym każdej analizy jest subiektywizm analityka, który tak naprawdę jest odzwierciedleniem opinii większości, czyli tłumu. W zasadzie trudno było znaleźć rekomendacje sprzedaży akcji podczas sławnej hossy internetowej, podczas, gdy obecnie często spotyka się opinie, że tzw. e-biznes rzadko oparty był na fundamentalnych podstawach. Rynek po prostu kupował marzenia, iluzję bogactwa, w czym pomagały media, które de facto zajmują się spełnianiem naszych zachcianek. Czy zatem każda spółka ma swoją niemierzalną wartość? W zasadzie można stwierdzić, że tak, a jej długofalowy wykres układa się w sinusoidę. W okresie wielkiej hossy, kiedy wszyscy kupują „marzenia”, a nadzieja staje się matką tłumów, przyjmuje ona skrajnie dodatnie wartości, a w okresie silnej recesji, kiedy rynkiem zaczyna rządzić zwykły strach, silnie ujemne. Błędem byłoby jednak stwierdzenie, że tylko w oparciu o psychologię można zostać giełdowym „guru” i szybko dorobić się wielkich pieniędzy. Chociażby dlatego, że na świecie nie ma idealnych psychologów i istnieje wiele różnych teorii. Zatem tak zwany środek ciężkości w analizie tak naprawdę nie istnieje, a na wycenę akcji wpływa wiele różnych czynników.
Sprzężenie zwrotne
Niejeden giełdowy inwestor zna historię George'a Sorosa, jednego z największych finansistów i spekulantów świata, człowieka, który „pokonał” Bank Anglii, często udziela się filantropijnie i politycznie. W jego biografiach, mimo że sam niechętnie mówi o swoim sposobie inwestowania, często pojawia się pojęcie tzw. sprzężenia zwrotnego. Określa się nim taki splot czynników, który wpływa na realizację wcześniej założonego scenariusza. Innymi słowy, wygranym jest ten, który najwcześniej zidentyfikuje rodzący się trend, lub znajdzie tak silne argumenty uzasadniające trwanie obecnego, które ciężko będzie obalić i będą one nadal wpływać na wyobraźnię tłumów. Jak zatem umiejętnie szukać i znaleźć to, co może okazać się najbardziej wartościowe? W teorii marketingu często powtarza się tę samą mantrę - zidentyfikuj potrzeby. W świecie finansowych inwestycji rozwiniemy nieco to zdanie - zidentyfikuj potrzeby tłumu, innymi słowy poznaj jego zachowania i zdefiniuj te czynniki, które za jakiś czas skoncentrują na sobie uwagę większości analityków. Jakie mogą one być? Na rynkach walutowych, wbrew temu co się nieraz sądzi, dużą rolę odgrywają szeroko rozumiane kwestie geopolityczne - świat to tak naprawdę wielka gra różnego rodzaju interesów. Na giełdach, zwłaszcza polskiej wart prześledzenia jest proces podejmowania decyzji.
Gra w fundusze
Wbrew temu czy nam się to podoba czy nie, Polska pępkiem świata nigdy nie będzie. Takie już są uwarunkowania historyczne i nie ma sensu się z tym sprzeczać. To my stale musimy zabiegać o napływ kapitałów od wuja Sama i nie tylko, a nie odwrotnie. Naiwnością byłoby jednak sądzić, że nie ma w tym żadnej wyrafinowanej gry interesów. Fundusze stale „wędrują” po świecie w poszukiwaniu nowych, większych zysków, najlepiej przy w miarę stabilnym poziomie ryzyka. Przy czym stosuje się tutaj wielostopniową skalę. Główne miejsca zajmuje tzw. ocena polityczna, w której bierze się pod uwagę nastawienie lokalnych elit politycznych do napływu zagranicznych inwestycji i to bardziej w długofalowym, niż krótkofalowym horyzoncie. Trzeba przecież zawczasu bezpiecznie się wycofać, jeżeli sprawy zaczną biec w niewłaściwym kierunku. Z tego właśnie powodu z dużą ostrożnością podchodzi się do inwestycji w Ameryce Południowej i Afryce, w przeciwieństwie do Europy Środkowo-Wschodniej, czy azjatyckich tygrysów. Polska, począwszy od przemian w 1989 roku, pokazała, że jej celem jest jak najszybsza integracja z zachodnim systemem politycznym i gospodarczym, co stało się początkiem dla ustanowienia terminu i całej strategii zwanej „convergence play”. Główną ideą było założenie, że w ciągu 10 - 15 lat uda się krajom naszego regionu spełnić wszystkie finansowe kryteria pozwalające na przystąpienie do unii gospodarczej i walutowej z krajami Zachodu. Głównym magnesem były tutaj wysokie stopy procentowe, które pozwalały osiągać spore zyski na papierach dłużnych. Kapitał płynął również na giełdę, na której ceny akcji były znacznie zaniżone w relacji do ich zagranicznych odpowiedników, a dodatkowym magnesem były wielkie prywatyzacje państwowych przedsiębiorstw. Ten czas powoli się jednak kończy, a coraz większą rolę, za sprawą rozwoju funduszy emerytalnych, a także inwestycyjnych zaczyna przejmować kapitał pochodzenia krajowego. Rzadko jednak to on rozpoczyna rynkowe trendy, a częściej je kończy, co można prześledzić chociażby po średnim stopniu zaangażowania ze strony naszych funduszy w poszczególne etapy giełdowego trendu. Wciąż dużą rolę odgrywa zagraniczny, często spekulacyjny kapitał. Przy dość stabilnym zachowaniu się kursu waluty, głównym celem stają się spółki o największej kapitalizacji, w których dosyć szybko można zmieniać stopień finansowego zaangażowania. Znamiennym jest fakt, że od momentu wprowadzenia na naszej giełdzie systemu WARSET w końcu 2000 r. znacząco spadły obroty na tzw. spółkach z drugiej i trzeciej ligi. Niewykluczone, że krajowym spekulantom coraz trudniej było utrzymywać poziomy kursów akcji na wysokich poziomach, kiedy było coraz mniej potencjalnych chętnych na ich kupno.
Specyficzne czynniki
Przewidywanie ruchów funduszy niewątpliwie jest jednym ze sposobów analizy rynku, chociaż bardziej w horyzoncie krótkoterminowym. W dłuższym terminie, znalezienie rynkowego zwycięzcy wiąże się ze zrozumieniem jego sposobu na biznes i jakości perspektywicznego planowania. Dobrym przykładem jest tutaj spółka LPP, producent odzieży Reserved, która z powodzeniem zapełniła wydawałoby się nieistniejącą rynkową niszę, jaką są modne ubrania przeznaczone dla ludzi młodych. Są one sprzedawane po umiejętnie dopasowanych cenach przy agresywnym marketingu i właściwym budowaniu marki produktu. Dodatkowo umiejętne przeprowadzana jest kontrola kosztów produkcji - większość ubrań szyta jest poza granicami naszego kraju, gdzie koszty robocizny są niższe. Przy właściwej analizie istotne stają się zatem kwalifikacje zarządu, oraz sposób jego komunikacji z inwestorami. Nierzadko spotyka się nieco smutną sytuację, kiedy traktowani są oni tylko jako prości dawcy kapitału - po przeprowadzeniu emisji na rynku pierwotnym spółka zupełne zapomina o tym, komu je sprzedała. W takiej sytuacji giełdowych zwycięzców jest tak naprawdę niewielu, a jeśli zostaną oni zauważeni przez tłum, to ich wartość zaczyna coraz szybciej wzrastać, ku zadowoleniu tych, którzy docenili strategię sprzężenia zwrotnego.

Rewelacyjny zdaniem wielu pomysł na biznes i dowód, że można z powodzeniem konkurować z zachodnimi firmami odzieżowymi przyczyniły się do ponad 10-krotnego wzrostu notowań tej gdańskiej firmy.

Dobre wyniki finansowe tej informatycznej spółki, a także plany połączenia się z innymi integratorami, powodują, że w ciągu roku zyskała ona na wartości ponad 100 proc., a trend wzrostowy jest bardzo stabilny
Marek Andrzejewicz