Prawie 100 tys. osób wyszło we wtorek na ulice miast Kolumbii w ramach protestów przeciwko polityce lewicowego prezydenta Gustavo Petro. Wśród żądań manifestantów było m.in. odstąpienie władz od próby podporządkowania sobie mediów.


Największe protesty odbyły się w stolicy kraju, Bogocie, gdzie demonstrowało 30 tysięcy ludzi, a także w Kartagenie, Medellin, Cali, Barranquilli i w mieście Cucuta.
Demonstranci oskarżali szefa państwa m.in. o korupcję, a także o dążenie do marginalizacji swoich oponentów politycznych i przejęcia kontroli nad mediami.
"Chcemy demokracji i wolności słowa, a także państwa prawa" - podkreślali na transparentach.
Protestujący w rozmowie z lokalnymi mediami zarzucali administracji prezydenta Petro również nieskuteczność w realizacji zapowiadanej reformy kodeksu pracy.
Wyrażali satysfakcję z odrzucenia we wtorek przez parlamentarną komisję projektu reformy kodeksu pracy autorstwa prezydenta Petro. Wskazywali, że nowelizacja ta mogła doprowadzić do likwidacji setek tysięcy miejsc pracy na podstawie umów.
Zgodnie z prezydenckim projektem nowy kodeks miał zliberalizować warunki podejmowania pracy dorywczej, szczególnie przez osoby wykonujące obowiązki zawodowe ze swoich domów. Przeciwnicy reformy krytykowali ją za to, że w mniejszym stopniu miała ona chronić prawa pracowników zatrudnionych w systemie zdalnej pracy.
Marcin Zatyka
zat/ sp/