W obliczu rosnącego zainteresowania inwestycjami na europejskim rynku akcji, Aleksander Mrózek z Saxo Banku omawiał w rozmowie z Bankier.TV szanse i zagrożenia stojące przed inwestorami. Które sektory mają teraz szczególnie duże szanse na wzrosty?


W rozmowie z Aleksandrem Mrózkiem z Saxo Banku, podczas konferencji Invest Cuffs, pytaliśmy o kwestie związane z europejskim rynkiem akcji, który przeżywa obecnie okres wzmożonego ruchu, przyciągając do siebie zainteresowanie i kapitał inwestorów. Na ile jest to jednak efekt krótkoterminowej spekulacji, a w jakim stopniu trwały trend, który utrzyma się w średnim i długim okresie?
Które branże mogą okazać się największymi beneficjentami strukturalnych zmian na Starym Kontynencie? Co może stać się ze stopami procentowymi Europejskiego Banku Centralnego?
Michał Misiura, Bankier.pl: Niedawne badanie Bank of America pokazało gwałtowne pogorszenie nastrojów zarządzających funduszami względem amerykańskich akcji i zwrot w stronę Europy. Na ile wspomniana ankieta obrazuje faktyczny stan gry na giełdach?
Aleksander Mrózek, Saxo Bank: Jeśli spojrzymy na Europę, to rzeczywiście obserwujemy największą alokację kapitału w europejskie aktywa od 2021 roku. Widzimy przepływ amerykańskich środków z tamtejszych giełd właśnie na nasz kontynent. Wskazują na to dane dotyczące napływów netto do ETF-ów, ale też zmiany w kursie eurodolara. W Saxo Banku dostrzegamy to również po ruchach naszych największych klientów, którzy coraz śmielej przenoszą ekspozycję na rynki europejskie. Można powiedzieć, że Europa stała się dziś „gorącym tradem”. Oczywiście trzeba odróżnić to, co krótkoterminowe, od potencjału średnioterminowego.
Na ile jest to kwestia krótkoterminowej spekulacji?
Zdecydowanie mamy do czynienia z napływem kapitału spekulacyjnego. Taki kapitał charakteryzuje się tym, że szybko rotuje – wchodzi tam, gdzie widzi okazję, ale równie szybko może się wycofać. Nie jest to coś, na czym można budować trwałą strategię. Jednak w ujęciu średnioterminowym Europa ma dobre fundamenty: fiskalne, ekonomiczne, a także geopolityczne. Z tego powodu jesteśmy dość optymistyczni co do przyszłości europejskich rynków.
Jakie są główne czynniki ryzyka i potencjalne szanse dla europejskich, w tym polskich, akcji w średnim terminie?
Po stronie ryzyk trzeba wspomnieć o wojnie handlowej – w przyszłym tygodniu poznamy decyzje dotyczące ceł, a to element bardzo trudny do wyceny zarówno dla rynków, jak i dla banków centralnych. Kolejne ryzyko to kwestie polityczne – Europa nie mówi jednym głosem. Pytanie, czy kraje takie jak Francja, Włochy, Hiszpania, czy Polska podążą za kierunkiem wyznaczonym przez Niemcy. No i wreszcie mamy ryzyko biurokratyczne – samo poluzowanie fiskalne nie wystarczy. Kluczowe jest to, jak te pieniądze będą wydawane – czy efektywnie i sprawnie.
Deregulacja to bardzo modne słowo w europejskiej i polskiej polityce. Ale czego, na płaszczyźnie konkretów, potrzebuje rynek akcji, żeby stworzyć realną konkurencję dla amerykańskich giełd?
Tu przechodzimy do szans. Na pewno są nimi inwestycje fiskalne – szczególnie korzystne dla średnich niemieckich spółek, które mają lokalną ekspozycję. Duże spółki z DAX-u są graczami globalnymi, więc tylko częściowo korzystają z lokalnych impulsów. Szansą są też wydatki zbrojeniowe, transformacja energetyczna i – moim zdaniem – sektor bankowy.
Dlaczego? Bo jeśli wydatki będą rosły, pojawi się presja inflacyjna, a ta może zmusić Europejski Bank Centralny do przemyślenia polityki stóp procentowych. A kto najbardziej korzysta na wysokich stopach? Banki. To oznacza potencjał do poprawy wycen, zwiększenia akcji kredytowej, lepszej wiarygodności kredytowej spółek. A cały transfer środków będzie musiał ktoś obsłużyć – i tu ponownie wchodzą banki komercyjne.
Nie chcę powiedzieć, że stawiałbym tylko na banki, ale to może być największy beneficjent tego całego, nazwijmy to delikatnie, zamieszania.