Czerwiec przyniósł dalszą poprawę sytuacji w europejskim sektorze wytwórczym. W wielu krajach, w tym w Polsce, indeksy PMI przyjęły rekordowe wartości.


Finalny odczyt PMI dla sektora wytwórczego strefy euro wyniósł 63,4 pkt. wobec 63,1 pkt. odnotowanych w maju i wstępnie raportowanych za czerwiec również 63,1 pkt. To najwyższy odczyt w sięgającej 1997 roku historii tych danych. Wskazania przekraczające 60 punktów należą do rzadkości i sygnalizują ekstremalnie szybką poprawę koniunktury w badanym sektorze.
Wśród państw należących do unii walutowej najlepszy wynik odnotowały Holandia (68,8 pkt), Austria (67 pkt) i Niemcy (65,1 pkt). W największej gospodarce Europy finalny odczyt przemysłowego PMI okazał się lepszy od pierwotnie raportowanego (64,9 pkt). Wieloletnie maksima odnotowano natomiast w Hiszpanii (60,4 pkt; najwyżej od 278 miesięcy) oraz Grecji (58,6 pkt; najwyżej od 254 miesięcy).
Z kronikarskiego obowiązku warto wspomnieć o krajach spoza strefy euro. Pozytywny sygnał napłynął z Czech (62,7 pkt.) i Wielkiej Brytanii (63,9 pkt), wyraźnie gorzej radziły sobie sektory przemysłowe w Turcji (51,3 pkt.) oraz Rosji (49,2 pkt.), gdzie odnotowano jedyny w stawce przypadek wyniku sygnalizującego pogorszenie koniunktury w sektorze.
Przypomnijmy, że w Polsce czerwcowy indeks PMI dla przemysłu również przyjął rekordową wartość (59,4 pkt). Więcej na ten temat pisaliśmy w artykule „Nowy rekord w polskim przemyśle. PMI najwyżej w historii”.
W raportach z niemal wszystkich krajów ponownie przewijał się wspólny motyw – popyt jest silny, magazyny wyrobów gotowych pustoszeją, opóźnienia rosną, surowce i półprodukty drożeją. Kwestią otwartą jest to, jak długo sytuacja ta potrwa.
– Sektor przemysłowy strefy euro rośnie w tempie nieobserwowanej w blisko 24-letniej historii badania. Popyt rośnie wraz z luzowaniem kolejnych obostrzeń, rozwojem programu szczepień oraz optymizmem dotyczącym przyszłości. Jednakże ostatni raptowny wzrost popytu doprowadził do powstania „rynku sprzedającego”, w czasie którego ograniczenia wytwórcze i transportowe ograniczyły możliwości fabryk, co z kolej znalazło przełożenie na ceny. Przedsiębiorcy są ewidentnie skłonni zapłacić więcej, byle pozyskać materiały do produkcji – napisał w komentarzu do danych Chris Williamson, główny ekonomista IHS Markit.
Jak dodał, „istnieje kilka czynników wskazujących na to, że obecny wzrost cen ma charakter przejściowy”.
- Zatory w portach czy brak kontenerów transportowych powinny wygasnąć, wraz z przejściem pierwszej fali wzmożonego popytu. Ponadto w ostatnich miesiącach widzieliśmy, jak firmy budują zapasy w celu uniknięcia negatywnych efektów potencjalnego zakłócenia dostaw w przyszłości, co zakłóciło relację między popytem a podażą. Kiedy zapasy zostaną zgromadzone, efekt ten też wygaśnie. Dodatkowo obserwujemy wzrost mocy produkcyjnych zawdzięczany rekordowemu zatrudnieniu oraz wyższym wydatkom inwestycyjnym, co powinno wpłynąć na podaż i usunąć część presji cenowej – dodał Chris Williamson.
Wskaźnik PMI kalkulowany jest na podstawie ankiety przeprowadzonej wśród menedżerów firm przemysłowych. Proszeni są o porównanie z poprzednim miesiącem wielkości nowych zamówień (30 proc.), produkcji (25 proc.), zatrudnienia (20 proc.), prędkości dostaw (15 proc.) oraz zapasów (10 proc.). Wyniki poniżej 50 punktów sygnalizują spadek aktywności ekonomicznej w badanym sektorze, zaś odczyty powyżej 50 punktów wskazują na ekspansję gospodarczą.




























































