

Oceniając raporty finansowe giełdowych spółek, nie zawsze warto patrzeć na zysk netto. Oprócz klasycznego „pompowania wyników” niektóre biznesy cechują się sezonowością, zmiennością lub innymi czynnikami negującymi przydatność zysku netto.
- Pani Bożenko, jaki mamy zysk za ubiegły kwartał? – pyta prezes głównej księgowej.
- A jaki pan prezes sobie życzy? – to podobno odpowiedź dobrego buchaltera.
Rzeczywistość często potwierdza tę anegdotę. Teoretycznie wszystko powinno być bardzo proste: przychody – koszty – podatki. Niby trudno coś „zachachmęcić”. Ale gąszcz przepisów, interpretacji i kreatywność księgowych potrafią zdziałać cuda. Jakie są więc najczęstsze przypadki, gdy zysk netto nie mówi nam całej prawdy o kondycji spółki?
1. Sezonowość
Wiele branż cechuje się mniejszą lub większą sezonowością. W budownictwie, handlu, turystyce, ale też w bankowości czy nawet w niektórych gałęziach przemysłu jedne okresy roku cechują się mniejszymi obrotami (i zyskami) niż inne. W szczególnych przypadkach od jednego kwartału (lub nawet miesiąca) może zależeć całoroczny wynik.
2. Zdarzenia jednorazowe
Zbycie aktywów, przejęcie innej firmy, realizacja dużego kontraktu, korzystny wyrok sądowy – to typowe zdarzenia jednorazowe poprawiające wyniki przedsiębiorstwa. Ich przeciwieństwem są: utworzenie rezerwy (np. na należności od bankrutującego kontrahenta), odpis zmniejszający wartość aktywów (np. przeszacowanie posiadanych gruntów lub udziałów w spółkach zależnych), koszty restrukturyzacji – tego typu wydarzenia jednorazowo obniżają zysk spółki lub wręcz generują stratę. Jeśli firma nadal zarabia na głównym biznesie, to nie ma się za bardzo czym przejmować. Gorzej, jeśli takie „zdarzenia jednorazowe” zdarzają się jej co kwartał.
3. Zmiana wartości zapasów
Na GPW ta bolączka dotyczy przede wszystkim firm paliwowych. Rafinerie zobowiązane są do utrzymywania sporych rezerw ropy naftowej, której ceny potrafią podlegać znaczącym fluktuacjom. A spółka musi wycenić zapasy na koniec kwartału i w przypadku np. silnej przeceny ropy uwzględnić w wyniku. Przy szczególnie wysokiej zmienności cen „czarnego złota” może się zdarzyć, że przeszacowanie wartości zapasów doprowadzi do księgowej straty. Wtedy trzeba patrzeć na wynik operacyjny lub na wynik liczony metodą LIFO, który pozwala na złagodzenie wpływu zapasów.
4. Przeszacowanie wartości aktywów
Jedną z najprostszych metod błyskawicznej poprawy wyników jest aktualizacja wartości aktywów. Udziały w spółkach zależnych, nieruchomości, licencje, patenty – tu najłatwiej znaleźć ukryte „rezerwy” pozwalające pokazać inwestorom ładniejszy raport finansowy. Minusem takiego zysku jest jego „papierowy” charakter – to tylko zmiana zapisów księgowych, za którą nie idzie gotówka trafiająca w ręce inwestora.
5. Pompowanie wyników
To szczególny przypadek retuszowania wyników, który czasami balansuje na skraju zwykłego oszustwa. Zwłaszcza przed planowaną emisją akcji. Jedną z takich praktyk jest przedwczesne rozpoznawanie przychodów, czyli księgowanie wpływów za usługi, które jeszcze nie zostały wykonane (ani rozliczone). Podejrzenia powinny też wzbudzić przenoszenie aktywów lub udzielanie pożyczek pomiędzy spółkami holdingowymi.
6. Abstrakcyjne zyski i konkretna gotówka
W dużym przedsiębiorstwie zysk netto jest kategorią wysoce abstrakcyjną. To nie to samo, co prosta różnica pomiędzy przychodami a kosztami i podatkami w kiosku warzywnym. Dla inwestora liczy się konkretna gotówka, którą generuje przedsiębiorstwo. Dlatego zamiast na zysk netto lepiej patrzeć na przepływy pieniężne – zwłaszcza te z działalności operacyjnej.
Nie można też zapominać, że giełda jest maszynką do wyceniania przyszłości, a nie sentymentów z przeszłości. Dlatego dla inwestorów liczą się przyszłe zyski/przepływy pieniężne, a nie wyniki za miniony kwartał.
Krzysztof Kolany
Główny Analityk Bankier.pl