REKLAMA

Deregulacja maklerów, czyli wiele hałasu o nic

Krzysztof Kolany2015-09-07 06:00główny analityk Bankier.pl
publikacja
2015-09-07 06:00

Plany zderegulowania zawodu maklera i doradcy inwestycyjnego wzbudziły silny opór w branży finansowej. Ostatecznie profesje te znalazły się w „trzecim rzucie” deregulacyjnym, ale w praktyce wszystko najprawdopodobniej zostanie po staremu.

Deregulacja rozumiana jako zniesienie administracyjnych ograniczeń wykonywania niektórych zawodów była pomysłem byłego już ministra sprawiedliwości w rządzie PO Jarosława Gowina. Choć sam pomysłodawca zdążył już zmienić barwy partyjne, a przez resort sprawiedliwości przewinęło się dwóch kolejnych ministrów, projekt był kontynuowany. W sierpniu prezydent Andrzej Duda podpisał trzecią i największą transzę deregulacji, liberalizując dostęp do stu zawodów.

Na liście znalazły się także profesje finansowe: makler papierów wartościowych, makler giełd towarowych i doradca inwestycyjny. Do tej pory, aby uzyskać licencję maklerską czy doradcy inwestycyjnej, trzeba było zdać dość trudny egzamin organizowany przez Komisję Nadzoru Finansowego. Koszt egzaminu wynosił 500 zł. Barierą wejścia była przede wszystkim specjalistyczna i rozległa wiedza z zakresu finansów, prawa i etyki. Brak wymogu praktykowania w zawodzie otwierał dostęp kariery maklera każdemu, kto zaliczył państwowy egzamin.

Branża: nie dla deregulacji

Wpisanie zawodów maklera i doradcy inwestycyjnego na listę deregulacyjną wzbudziło sprzeciw przedstawicieli branży. Regulacji bronili m .in. Grzegorz Łętocha – ówczesny Prezes Związku Maklerów i Doradców - oraz Sebastian Buczek – szef Quercus TFI. Licencjonowani maklerzy i doradcy bronili systemu, argumentując, że polski rynek kapitałowy działa „naprawdę nieźle” i nie generuje takich skandali jak w USA czy w Europie Zachodniej. I że należy selekcjonować ludzi mających dostęp do pieniędzy klientów.

fot. FOTOGRAF/EAST NEWS / / Bankier.pl

Upadły także pomysły, aby certyfikację maklerów prowadziła Giełda Papierów Wartościowych lub same instytucje finansowe. Najwyraźniej status quo odpowiadał branży, która w ostatnich latach przeżywa kryzys: napływ klientów do TFI od bessy z roku 2008 pozostaje niewielki, a inwestorów indywidualnych wywiało z warszawskiego parkietu. To zmniejsza popyt na usługi maklerów i doradców inwestycyjnych. Atrakcyjność i chłonność branży nie jest już taka jak przed kryzysem i bardzo prawdopodobne, że już nigdy taka nie będzie.

Deregulacja bez uwolnienia

Ostatecznie zawody finansowe weszły w skład trzeciego pakietu deregulacyjnego tak, jak chciało Ministerstwo Sprawiedliwości. Ale faktycznie niewiele się zmieniło. Profesje maklera i doradcy inwestycyjnego nie zostały uwolnione. Ustawodawca dodał jedynie nowe możliwości uzyskania licencji.

Po pierwsze, uznawane będą zagraniczne tytuły (po zdaniu „sprawdzianu umiejętności” – cokolwiek by to miało znaczyć). Po drugie, zwolnione z egzaminu maklerskiego zostaną osoby, które „uzyskały dyplom ukończenia studiów wyższych realizowanych na podstawie umowy zawartej między Przewodniczącym Komisji Nadzoru Finansowego a uczelnią, której jednostki organizacyjne uprawnione są do nadawania stopnia naukowego doktora nauk ekonomicznych lub doktora nauk prawnych”.

Mając w pamięci własne studia i poziom trudności większości egzaminów, ogarnia mnie strach na samą myśl, że ktoś prosto po ich ukończeniu mógłby zarządzać moimi pieniędzmi. Z drugiej strony nawet obecnie to rynek weryfikuje zdolności zarządzających – słabi, pechowi lub niekompetentni eliminują się sami prezentując klientom stopy zwrotu niższe od konkurentów. Poza tym przepis pozwalający na obejście państwowego egzaminu (organizowanego przez KNF) może pozostać martwy. Wystarczy, że Komisja nie podpisze stosownej umowy z jakąkolwiek uczelnią. Wtedy wszystko pozostanie po staremu. Czyli tak, jak chciała branża finansowa.

Zawodowa reglamentacja

Przed „reformą Gowina” Polska była najbardziej uregulowanym rynkiem pracy w Unii Europejskiej. Restrykcje dotyczyły aż 380 zawodów. Po deregulacji nadal będzie ponad regulowanych 300 profesji (tylko w 71 przypadkach licencje zniesiono całkowicie), czyli dwa razy więcej niż w Niemczech i sześciokrotnie więcej niż w najbardziej liberalnych pod tym względem krajach bałtyckich.

Co do zasady regulacje w dostępie do zawodów są szkodliwe dla konsumentów, ponieważ ograniczają konkurencję, prowadząc do wzrostu cen przy spadku jakości świadczonych usług. Właściwie można by z dnia na dzień znieść wszystkie ograniczenia w wykonywaniu zawodów i pozwolić, aby konkurencja wyeliminowała z rynku najgorszych oferentów.

Z jakichś jednak powodów państwo reglamentuje dostęp do legalnego świadczenia niektórych usług, w tym także doradztwa i pośrednictwa finansowego. Seria skandali z wciskaniem klientom szkodliwych produktów finansowych (od kredytów denominowanych w CHF, przez opcje walutowe po polisolokaty) udowodniła, że nawet „najlepsze” unijne regulacje (patrz: MIFID) nie zabezpieczą klientów przed niemoralnymi praktykami instytucji finansowych.

Odnotujmy, że przywołane wyżej praktyki dotyczyły przede wszystkim sektora bankowego (także mocno regulowanego przez państwo), a nie biur maklerskich i TFI. Rzecz w tym, że w branży finansowej ważniejsze od wiedzy i umiejętności jest wzajemne zaufanie, doświadczenie i uczciwość maklera/doradcy. Tych cech nie potrafi zagwarantować żaden urząd ani przepis.

Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Telefon: 697 660 684

Tematy
Plan dla firm z nielimitowanym internetem i drugą kartą SIM za 0 zł. Sprawdź przez 3 miesiące za 0 zł z kodem FLEXBIZ.
Plan dla firm z nielimitowanym internetem i drugą kartą SIM za 0 zł. Sprawdź przez 3 miesiące za 0 zł z kodem FLEXBIZ.
Advertisement

Komentarze (28)

dodaj komentarz
~Sebastian
ok czyli pozostają egzaminy. I bardzo dobrze ponieważ są trudne i wciaz nie przepuszczają osób które się nie przykładają. Czeka mnie pewnie ok pół rok przygotowań, ale się nei zrażam ;) Tylko jedyny problem, że dobre kursy są dostępne tylko w W-wie :/
~badtek
A wie ktoś ilu licencjonowanych maklerów i doradców było w Amber Gold? Podejrzewam, że żaden. A i w bankowych biurach z maklerami dochodzi do przekrętów, więc nie w regulacjach zawodu jest problem:
http://www.bogatyelblag.pl/a-podobno-naiwni-sa-tylko-klienci-amber-gold,7268.html
~Korred
Otóż to. Rynek pozostawi tylko najlepszych. Dlatego deregulacja powinna objąć wszystkie zawody, oprócz lekarza, weterynarza, księdza i zawodów inżynierskich.
~Arti
Tacy z nich dyplomowani doradcy, że TFI nie potrafią pobić indeksu WIG.
~mirek
Psu na budę licencja doradcy inwestycyjnego. Gdyby zniesiono wymóg zatrudniania osób ze zdanym egzaminem na doradcę, to wówczas dopiero okazałoby się, czy instytucje finansowe chcą zatrudniać osoby z takim tytułem. Obawiam się, że wtedy ten zawód by znikł z rynku. Co innego z maklerami - ci obsługują proces transakcyjny i muszą być Psu na budę licencja doradcy inwestycyjnego. Gdyby zniesiono wymóg zatrudniania osób ze zdanym egzaminem na doradcę, to wówczas dopiero okazałoby się, czy instytucje finansowe chcą zatrudniać osoby z takim tytułem. Obawiam się, że wtedy ten zawód by znikł z rynku. Co innego z maklerami - ci obsługują proces transakcyjny i muszą być wiarygodni.
~Ewa
"Maklerzy muszą być wiarygodni". A co niby teraz są ? Po co im licencja jeśli fundusze którymi zarządzają nie potrafią przynosić zysków ? Ze względu na biurokratyczne ograniczenia wiele zdolnych i myślących osób nie znajduje zatrudnienia, natomiast zatrudnia się na ich miejsce jakichś baranów bez pojęcia o świecie finansów,"Maklerzy muszą być wiarygodni". A co niby teraz są ? Po co im licencja jeśli fundusze którymi zarządzają nie potrafią przynosić zysków ? Ze względu na biurokratyczne ograniczenia wiele zdolnych i myślących osób nie znajduje zatrudnienia, natomiast zatrudnia się na ich miejsce jakichś baranów bez pojęcia o świecie finansów, tylko dlatego, że dostali licencje. Wolę sama decydować o tym komu powierzam pieniądze. A wolny rynek uwidoczni naleciałości systemu komunistycznego w kwestii przestarzałych egzaminów na licencję maklera.
~hamster
Mirek, czy mi się wydaje czy Ty również nie bardzo wiesz kim są doradcy inwestycyjni i jaka jest różnica pomiędzy nimi a doradcami finansowymi? Może to tylko takie moje wrażenie, bo akurat licencjonowani doradcy inwestycyjni to osoby pożądane ze względu na wysoką wiedzę i umiejętności, którymi muszą się wykazywać.
~Artur odpowiada ~Ewa
Skoro Pani funduszami zarządzają maklerzy to szacun. Moimi zarządzają doradcy inwestycyjni :P
~Ewa odpowiada ~Artur
Brawo. To ja w takim razie panu gratuluję takiego funduszu którym zarządzają doradcy inwestycyjni (czytaj sprzedawcy). Taka osoba jest po 2 tygodniowym szkoleniu z oferty własnych produktów rzucana jest w wir sprzedaży. Ale przecież to "doradca inwestycyjny" i to z licencją, prawda ?
~Cyr odpowiada ~Ewa
Boże. Widzisz i nie grzmisz. Doradca inwestycyjny to licencja wyższa niż makler papierów wartościowych.

Powiązane: Deregulacja

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki