Aktywny inwestor giełdowy chciałby wiedzieć tylko dwie rzeczy: 1) kiedy pojawi się szczyt hossy i 2) kiedy bessa dosięgnie dna. A jako że od ponad roku na GPW panuje giełdowy byk, to relewantne jest obecnie pytanie numer jeden.


Jest to już piąta hossa na GPW po 2009 roku. Rozpoczęła się ona nieco „za wcześnie”, pod koniec października 2022 roku. Piszę „za wcześnie”, ponieważ rynek akcji o dobre pół roku wyprzedził cykliczne minimum cyklu koniunkturalnego w polskiej gospodarce. Hossa zaczęła się zatem wcześniej, niżby to wynikało z „prostej instrukcji obsługi GPW”.
Przeczytaj także
To już jednak historia. Teraz liczy się tylko, ile nasz giełdowy byk jeszcze pożyje i jak wysoko dociągnie nasze portfele. Potencjalny zasięg ostatniej fali bieżącego ruchu wzrostowego analitycy szacują gdzieś w przedziale 80-90 tysięcy punktów w przypadku WIG-u. Bazując na historycznych relacjach „szczytowych” poziomów WIG-u, dawałoby to przedział 82 800 – 88 700 punktów. To wciąż o 12-20% powyżej bieżącego pułapu oraz powyżej grudniowego szczytu hossy leżącego na wysokości 79 548,69 punktów.
Drugą niewiadomą pozostaje czas dotarcia na giełdowy szczyt. Po roku 1995 nasza giełda doświadczyła ośmiu rynków byka. Najkrótszy z nich trwał 13,2 miesięcy, a najdłuższy aż 56,8 miesięcy. Ale średnia wychodzi 26 miesięcy i w pobliżu tej wartości (+/- trzy m-ce) znalazła się długość połowy giełdowych hoss z poprzedniego ćwierćwiecza. Nanosząc ten wzorzec na obecną sytuację (z dołkiem bessy w październiku 2022 r.), otrzymujemy przewidywany koniec obecnej hossy gdzieś w drugim półroczu 2024 roku.
Gdzie szukać szczytów WIG-u? Na GPW!
Jeśli kogoś te wszystkie historyczne analogie nie przekonały, to się nie dziwię. Próby przewidzenia poziomów i momentów zmiany giełdowego trendu przypominają wróżenie z fusów. Ale jest jeszcze jeden „wskaźnik”, który przez poprzednią dekadę bezbłędnie przepowiadał zakończenie giełdowej hossy. Tym czymś jest… kurs akcji samej Giełdy Papierów Wartościowych.
Walory GPW notowane są na warszawskiej giełdzie od listopada 2010 roku. I jest to papier bardzo specyficzny. Nawet nie chodzi o to, że reprezentuje on udział we właścicielu i operatorze jedynego regulowanego rynku akcji w Polsce. Rzecz w tym, jak porusza się kurs tego waloru i kiedy (oraz na jakich poziomach) wyznacza on swoje wieloletnie maksima.
Otóż kurs akcji GPW przez te wszystkie lata fluktuował w przedziale 30-55 zł (abstrahując od regularnych i dość hojnych dywidend cieszących portfel długoterminowego inwestora). Na uwagę zasługuje fakt, że cykliczne szczyty notowań akcji GPW w przeszłości wykazywały nadzwyczajną wręcz zbieżność ze szczytami hossy na WIG-u.
Po nieco zbyt optymistycznym debiucie (54 zł na zamknięciu pierwszej sesji) kurs akcji GPW spadł w pobliże 44 zł, by potem wzrosnąć do 54,20 zł. Stało się to ostatniego dnia maja 2011 roku. Zapewne było kompletnym przypadkiem, że już następnego dnia na warszawskim parkiecie rozpoczęły się spadki początkujące krótką, lecz bardzo dynamiczną bessę. Kolejny raz poziom 50 złotych na akcjach GPW został pokonany dopiero w maju 2015 roku, kiedy to notowania tego waloru dotarły w porywach do 53,00 zł. Było to dokładnie 15 maja. Równo tydzień wcześniej WIG wyznaczył szczyt ówczesnej hossy. Zapewne to też tylko koincydencja.
Idźmy dalej. Po kolejnej bessie notowania akcji GPW nie dotarły do granicy 50 złotych. Ale bardzo blisko tego poziomu znalazły się 17 października 2017 roku, osiągając pułap 49,98 zł. Co wtedy zrobił WIG? Ano 12 października ustanowił szczyt postbrexitowej hossy. Co prawda zdołał go potem „nadbić” w styczniu roku następnego, ale krótki to był zryw, który poprzedził najdłuższą bessę w historii warszawskiego parkietu (zakończoną w zasadzie dopiero covidowym krachem z marca 2020). Uznajmy zatem, że trzeci już raz górna na walorach GPW zbiegła się czasowo z początkiem bessy na GPW.
No i mamy jeszcze najnowszy przypadek. 28 maja 2021 roku akcje GPW były wyceniane 50,25 zł, by już nigdy później (przynajmniej jak dotąd) nie być droższe. Tutaj możemy się spierać, że przecież szczyt covidowej hossy na WIG-u zobaczyliśmy dopiero na początku listopada. To prawda, ale szeroki rynek przestał rosnąć już w czerwcu ’21 (patrz: sWIG80 czy równoważony indeks cenowy szerokiego rynku) i zaczął spadać jeszcze we wrześniu ’21. Umówmy się, że i tym razem koincydencja była co najmniej zastanawiająca.
Tak samo jak fakt, że 15 stycznia 2024 roku notowania akcji GPW wyznaczyły 2,5-letnie maksimum. Ale było to maksimum na poziomie niespełna 45 złotych. Jeśliby wierzyć naszej „szamańskiej” analogii, to nie jest to poziom definitywnie kończący hossę na warszawskim parkiecie. Ta bowiem dobiega końca nie wcześniej niż w miesiącu, w którym notowania samej GPW nie sięgną przynajmniej 50 złotych (no… prawie. Pamiętajmy, że to rynek, a nie apteka). A do tego obecnie brakuje nam jakichś 13%. W tym kontekście niezwykle interesująca wydaje się być rekomendacja analityków Wood&Co, którzy wycenili walory GPW na... 55,40 zł. Czyli w "strefie szczytowania" WIG-u oraz powyżej rekordu wszech czasów (54,20 zł) z maja 2011 roku.
Niniejszy wywód proszę potraktować jako rynkową ciekawostkę i obserwację prowokującą do samodzielnego myślenia. W żadnym wypadku nie jest to rekomendacja inwestycyjna, ani nawet prognoza czy choćby przepowiednia. Fakt, że w przeszłości jakieś zdarzenia kilkukrotnie miały miejsce w tym samym czasie, nie daje absolutnie żadnej pewności, że w przyszłości takowa koincydencja się powtórzy. Aczkolwiek gdyby jednak się powtórzyła, to byłoby frapujące.






















































