O reperkusjach, jakie powodują ostrzeżenia agencji ratingowych dla notowań złotego, ewentualnych działaniach KNF w reakcji na „ustawę frankową” oraz możliwej huśtawce na rynku walutowym rozmawiamy z Jackiem Maliszewskim, głównym ekonomistą DMK.


Marcin Dziadkowiak, Bankier.pl: Pojawiają się kolejne ostrzeżenia od agencji ratingowych (ostatnie ostrzeżenie we wtorek z agencji Moody’s). Tymczasem, jak podał Główny Urząd Statystyczny, w ubiegłym roku Polska gospodarka rozwijała się w tempie 3,6%, lepiej od oczekiwań ekonomistów. Jak patrzeć na tak sprzeczne informacje?


Jacek Maliszewski, główny ekonomista DMK: Faktycznie, Moody’s dał ostrzeżenie, że w maju może dokonać obniżki ratingu Polski. Reakcja na rynku złotego była bardzo nerwowa, ale moim zdaniem była to reakcja przesadzona.
Moody’s cały czas utrzymuje rating Polski aż o dwa poziomy wyżej niż S&P. Co ciekawe, Moody’s wycenia Polskę lepiej niż Włochy i Hiszpanię.
Ja jednak jestem pełen optymizmu. Jeżdżąc po całej Polsce i odwiedzając przedsiębiorców widzę jak ich obroty, zamówienia, umowy handlowe podpisywane z kontrahentami na wiele miesięcy naprzód - wyraźnie rosną.
Tak się dzieje nie tylko w segmencie małych i średnich firm, jakim doradzamy, ale także w segmencie wielkich korporacji.
Nie wiem, co by musiało się stać, aby ta rozpędzająca się lokomotywa miała nagle stanąć w miejscu i aby spowodowało to problemy ze spłatą zadłużenia - przed czym ostrzegają agencje ratingowe.
Na rynku złotego dużą rolę odgrywają jednak inwestorzy zagraniczni, którzy uważnie wsłuchują się w głos agencji ratingowych. Oni prawdopodobnie zaczęli grę na osłabienie złotego?
Wiem, że jest spora grupa graczy, którzy zachęceni przez agencję S&P podjęli grę przeciwko złotemu i polskim obligacjom. Pamiętajmy że każdy kij ma dwa końce. Jeśli inwestorzy obstawiający spadki zaczną ponosić straty - gdyż ceny obligacji zamiast spadać zaczną rosnąć, czy też złoty się umocni - to będą zmuszeni zamykać swoje błędne inwestycje. Wtedy może się okazać, że złoty równie szybko zyska na wartości, jak szybko tracił w ostatnich tygodniach.
Przypomnę raz jeszcze historię obniżenia ratingu USA oraz gry przeciwko dolarowi i amerykańskim obligacjom. Inwestorzy, którzy zachęceni (czy też wystraszeni) przez agencję S&P zagrali przeciwko Ameryce - przez kolejnych kilka lat nieustannie tracili. Dolar w tym czasie zdrożał o ponad 20% do wszystkich walut świata.
Jak widać nie ma ludzi nieomylnych, mylą się nawet najlepsi analitycy zatrudniani przez agencje ratingowe, zarabiający miliony dolarów rocznej gaży.Mimo tego optymizmu, wciąż musimy pamiętać, że jest kilka czynników, które ciążą polskiej gospodarce i mogą w przyszłości stanowić dla niej spory problem. Jednym z nich jest kwestia kredytów walutowych.
To jest faktyczny problem, o którym już wielokrotnie mówiłem. Już od wielu, wielu lat przestrzegam, że jest to tykająca bomba zegarowa. Ale pojawiło się światełko w tunelu.
Po rynku krążą nieoficjalne informacje, że KNF rozważa wprowadzenie zalecenia dla banków, które zobowiąże „ufrankowione” banki, jeszcze przed wejściem w życie ewentualnej "ustawy frankowej", aby te podniosły swoje kapitały własne w drodze nowych emisji akcji.
Co to by znaczyło dla rynku walutowego? Jeśli zagraniczne banki będące spółkami-matkami dla polskich banków będą chciały utrzymać większościowe pakiety akcji, to będą musiały wziąć udział w takim dokapitalizowaniu i objąć akcje. A to oznacza, że kilkanaście miliardów euro będą najpierw musiały wymienić na złote, aby zapłacić za nowe akcje. No chyba, że to dokapitalizowanie odbędzie się w walucie obcej.
Tak czy siak, byłby to przeciwstawny czynnik do tego, który miałby osłabić złotego na skutek zamykania pozycji terminowych przez banki - odkupienie swapów, franków, forwardów na franka na rynku.
Jeśli banki komercyjne nie dogadają się z NBP, aby przeprowadzić wszystkie te operacje poza rynkiem, to wtedy czeka nas olbrzymia zmienność kursu złotego - gdy banki-matki będą wymieniać euro na złote - złoty gwałtownie się umocni. Gdy wejdzie w życie ustawa frankowa i ludzie pójdą do banków tłumnie przewalutowywać kredyt - złoty się gwałtownie osłabi.
Taka huśtawka może się rozegrać w najbliższych miesiącach.
Korzystajcie z banków, my je zbankrutujemy

Działania nowego rządu w sprawie sektora bankowego do tej pory wydawały się jednokierunkowe: banki są złe, trzeba z nich wyssać pieniądze. Ostatni ruch przeczy jednak tej zasadzie. Doszło nawet do paradoksu, którego ofiarą może stać się obywatel - pisze Adam Torchała.