Gołębie uwiły sobie gniazdo w Narodowym Banku Czech. Podobnie jak na poprzednim posiedzeniu władze banku centralnego nie zdecydowały się podnieść stóp procentowych pomimo inflacji przekraczającej 17 proc.


Czesi rozpoczęli cykl zacieśnienia polityki pieniężnej w czerwcu ubiegłego roku, a zakończyli - a przynajmniej przerwali - na poprzednim posiedzeniu, w sierpniu. Dziś również nie podnieśli stóp procentowych, pozostawiając główną stawkę na poziomie 7 proc. Decyzja była zgodna z oczekiwaniami analityków.
Dzisiejsze posiedzenie było drugim od czasu objęcia władzy w banku przez ekipę gołębi, na czele z Alešem Michlem. Nowy prezes CNB jeszcze przed objęciem fotela głosował przeciw wszystkim podwyżkom stóp procentowych od 2021 r. Ponadto, w skład ciała decyzyjnego banku weszło trzech nowych członków. Mianujący ich prezydent Zeman zapowiadał, że mają oni zapewnić bardziej zbilansowane spektrum poglądów niż ich poprzednicy, którzy w nieco ponad rok podnieśli koszt pieniądza dziewięć razy z rzędu, łącznie o 675 pb., windując główną stopę procentową z 0,25 proc. do 7 proc.
We wtorek na zakończenie cyklu podwyżek zdecydowały się władze banku centralnego Węgier. Na placu boju pozostaje już tylko jeden bank z regionu - Narodowy Bank Polski. Być może Rada Polityki Pieniężnej również nie podejmie walki na posiedzeniu w środę, uznając, że dotychczasowe zacieśnienie polityki pieniężnej jest wystarczające, by okiełznać inflację, a kolejne podwyżki mogą dodatkowo osłabić pogarszającą się koniunkturę gospodarczą.


W Polsce, Czechach i na Węgrzech inflacja CPI przekracza 15 proc. Nad Balatonem tempo wzrostu cen nadal dynamicznie przyspiesza, nad Wisłą uporczywie nie chce zwolnić. Tymczasem nad Wełtawą w sierpniu inflacja nieco spadła: do 17,2 proc. z 17,5 proc. w lipcu.
Dla bankierów centralnych bardziej istotne niż obecne tempo wzrostu cen są jednak oczekiwane dot. inflacji w przyszłości. Decyzje ws. stóp procentowych najsilniej oddziałują na gospodarki z opóźnieniem wynoszącym zgodnie z podręcznikami 4-6 kwartałów. W tej perspektywie, na początku 2024 r., ekonomiści z czeskiego banku centralnego spodziewają się spadku inflacji poniżej 3 proc. Biorąc to pod uwagę, nie widzą zatem potrzeby kolejnych podwyżek kosztu pieniądza.
Podczas sierpniowej konferencji prasowej prezes Michl wskazał trzy kluczowe warunki obniżenia inflacji. "Pierwszym ma być polityka fiskalna i zmniejszenie poziomu zadłużenia kraju, drugim zapobieganie spirali płacowo-cenowej (wzrost płac ma odzwierciedlać wzrost wydajności pracy, a nie wzrost cen) i po trzecie utrzymywanie stóp procentowych na podwyższonym poziomie" - opisywali analitycy mBanku. "Kolejność jest nieprzypadkowa (ustawione wg ważności). Prezes CNB widzi więc większą rolę w czynnikach poza wpływem banku, co też ma wpływ na relatywnie bardziej łagodną politykę" - dodali. Wrześniowa konferencja prezesa Michla została zaplanowana na godz. 15:45.
W przeciwieństwie do władz węgierskiego i polskiego banku centralnego Czechów nie skłania do podwyżki stóp procentowych wyraźne osłabienie waluty. Korona umocniła się w tym roku wobec złotego o blisko 7 proc., a w stosunku do forinta - o przeszło 15 proc. Praga dysponuje sporymi w zestawieniu z wielkością czeskiej gospodarki rezerwami walutowymi i nie waha się ich użyć.