Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak ocenił w piątek, że w polskich finansach publicznych jest katastrofalna sytuacja. Według niego, ta wiedza jest na razie ukrywana do czasów wyborów prezydenckich. Potem zapewne usłyszymy śpiewkę, że nie ma pieniędzy i nie będzie - podkreślił poseł.


Błaszczak przedstawił na konferencji prasowej w Sejmie stanowisko klubu Prawa i Sprawiedliwości „wobec katastrofalnej sytuacji finansów publicznych, jaka ma miejsce pod rządami koalicji 13 grudnia, pod rządami Donalda Tuska”.
„Można powiedzieć o katastrofie, to jest odpowiednie słowo. Ta wiedza jest na razie ukrywana, do czasów wyborów prezydenckich. Potem, po wyborach prezydenckich, zapewne usłyszymy tę śpiewkę, którą słyszeliśmy przed 2015 rokiem, że nie ma pieniędzy i nie będzie” - dodał.
Błaszczak nawiązał też do danych MF z połowy marca dotyczących deficytu za pierwsze dwa miesiące roku. Resort podał wówczas, że deficyt budżetu po lutym br. wyniósł 36 mld 341,2 mln zł. Według niego, raport stanowi, iż deficyt już po pierwszych dwóch miesiącach jest „olbrzymi”. „A więc możemy mówić o tym, że te prawie 300 miliardów złotych deficytu całorocznego po prostu będzie wyższe. To było zbyt optymistyczne, kiedy rządzący zapisali w budżecie 290 miliardów złotych” - ocenił szef klubu PiS.
Tegoroczna ustawa budżetowa dopuszcza deficyt na koniec roku w wysokości 288 mld 770 mln zł.
Zdaniem Błaszczaka ta sytuacja jest rezultatem złych rządów. „Mimo tego, że Donald Tusk zmienił prezesa Głównego Urzędu Statystycznego, mimo tego, że Główny Urząd Statystyczny zmienił koszyk produktów, na podstawie którego określana jest inflacja, to sytuacja gospodarcza naszego kraju jest fatalna” - ocenił.
Poseł na konferencji prasowej zwrócił uwagę także na doniesienia o zwolnieniach pracowników w tym w Poczcie Polskiej, upadających firmach takich jak Rafako czy ograniczaniu zamówień w zakresie bezpieczeństwa oraz o sytuacji w ochronie zdrowia. „Dziś z mównicy sejmowej minister finansów (Andrzej Domański) twierdził, że nadwykonania zostały spłacone. Z informacji, które zasięgnęliśmy u dyrektorów szpitali, mówił nieprawdę. To było powodem tego, że jako klub zagłosowaliśmy przeciwko obniżeniu składki zdrowotnej, gdyż czujemy się odpowiedzialni za Polskę, w odróżnieniu od Donalda Tuska”- podkreślił Błaszczak.
„Uważamy, że zapaść finansowa w szpitalach jest zamierzona przez rząd Donalda Tuska. Nie wynika z nieudolności, tylko z planu prywatyzacji służby zdrowia. Oni najpierw doprowadzą do krachu finanse w ochronie zdrowia, a potem powiedzą, że jedynym rozwiązaniem jest prywatyzacja służby zdrowia, prywatyzacja szpitali” - ocenił Błaszczak.
Szef MF Andrzej Domański pytany w marcu o sytuację finansów publicznych, zapewnił, że dzięki wpływom z VAT i CIT „jesteśmy w stanie utrzymać je w dobrej kondycji”. Wskazywał wówczas, że dochody budżetowe z VAT-u rosną z dwucyfrową dynamiką, 17 proc.; rosną też wyraźnie dochody z CIT-u, co - jak przyznał - stanowiło problem w 2024 r. „Dochody budżetowe po pierwszych dwóch miesiącach tego roku idą co najmniej zgodnie z planem” - zapewnił Domański w marcu.
Szef sejmowej komisji finansów publicznych Janusz Cichoń (KO) powiedział PAP w piątek, że w przyszłym roku, w związku z wyższym wzrostem gospodarczym, dochody budżetu państwa powinny być zdecydowanie wyższe.
Sejm uchwalił w piątek nowelizację ustawy, która obniży składkę zdrowotną dla przedsiębiorców. Zmiana ma kosztować 4,6 mld zł, wejdzie w życie od początku 2026 r. Według resortu finansów na reformie ma skorzystać ok. 2,5 mln przedsiębiorców. Zmiana wywołała sprzeciw m.in. części koalicji rządowej. Za ustawą zagłosowali posłowie KO oraz politycy Polski 2050 i PSL; przeciw byli posłowie PiS, Lewicy i koła Razem, a Konfederacja wstrzymała się od głosu. (PAP)
rbk/ par/