Kupowanie wyborców własnymi pieniędzmi jest stare jak demokracja, a po kiełbasę wyborczą sięgają politycy na całym świecie. Argentyński minister gospodarki postanowił zwiększyć swoje szanse na zostanie prezydentem, znosząc podatek dochodowy. W portfelach obywateli zostanie więcej pieniędzy, ale nie kupią za nie wiele, bo inflacja, czyli narodowy problem Argentyny, nie przejdzie obok tego obojętnie.


Stosunkiem głosów 38–27 argentyński senat zatwierdził ustawę, która zniesie podatek dochodowy dla prawie wszystkich zatrudnionych na podstawie umów. Twarzą tej zmiany jest minister gospodarki i kandydat na prezydenta Sergio Massa, którego koalicja zajęła trzecie miejsce w sierpniowych prawyborach. Polityk próbuje odbudować swoje poparcie, obniżając i likwidując podatki. Jak wylicza Bloomberg, będzie to jednak bardzo kosztowne dla gospodarki.
Massa doprowadził do zniesienia podatku dochodowego dla wszystkich pracowników, którzy zarabiają równowartość 15 federalnych płac minimalnych - to jest 1,77 miliona pesos miesięcznie (5056 USD). Najpierw zrobił to tymczasowo za pomocą dekretu, a w czwartek 28 września, argentyński senat uczynił to ustawowym prawem. Ponadto minister gospodarki podwyższył płace w sektorze publicznym i zwiększył zapomogi socjalne. Według Bloomberga wszystko to będzie kosztować argentyński budżet 2 biliony pesos (ok. 5,7 mld dol.), które w większości zostaną wydrukowane przez bank centralny.
Argentyńska inflacja sięgnęła w sierpniu 124% (o 11% więcej niż w lipcu) i jak szacują analitycy, pod koniec roku może dotrzeć do poziomu 169,3% rdr. Ubóstwem dotknięte jest prawie 40% mieszkańców kraju, czyli 18,5 mln osób. Argentyńskie peso stawia się obok rubla i tureckiej liry, jako jedną z trzech najsłabszych walut rynków wschodzących. W ciągu roku jej wartość względem dolara obniżyła się o 62%. 1 dol. jest wart aktualnie 350 argentyńskich pesos.
Lewica kontra anarchokapitalizm
Walka o urząd prezydenta Argentyny zakończy się w drugiej połowie października. Najgroźniejszym konkurentem Sergio Massy jest Javier Milei, który niespodziewanie dla politycznych komentatorów wygrał sierpniowe prawybory na kandydata koalicji La Libertad Avanza (LLA) uzyskują 31% głosów. Żaden z jego konkurentów nie przekroczył tego progu w swoich partiach. Jak pisze “Polityka” argentyńskie prawybory są "sprawdzianem poparcia przed finałowymi tygodniami kampanii". Wybory w tym kraju są obowiązkowe dla osób pomiędzy 18 a 70 rokiem życia i rozstrzygną się 22 października.
Poglądy Milei określa się, jako anarchokapitalizm lub anarcholibertarianizm, a w polskich mediach nazywa się go czasami argentyńskim Mentzenem. Wśród haseł tego polityka znajduje się zastąpienie argentyńskiego peso amerykańskim dolarem, zlikwidowanie banku centralnego, likwidacja 2/3 ministerstw, ułatwienie dostępu do broni, zakaz aborcji i edukacji seksualnej w szkołach, legalizację narkotyków i handlu organami oraz dopuszczenie do korekty płci i swobody orientacji. Gazeta Wyborcza zwracała uwagę, że Milei krytykuje przy tym katolicyzm i zastanawia się nad przejściem na judaizm.
Milei poparł pomysł zniesienia podatków firmowany przez Sergio Massę, ale skrytykował polityka, mówiąc, że jego kroki są podyktowane wyłącznie chęcią zdobycia większej liczby głosów. Zwrócił uwagę, że władze miały na to cztery ostatnie lata. Obecny lewicowy rząd prezydenta Alberto Fernandeza boryka się z poważnymi problemami. Główny to inflacja, na którą władze starają się odpowiadać, regulując ceny podstawowych produktów. Argentyńskie peso jest tymczasem nazywane przez mieszkańców kraju “śmiesznymi pieniędzmi”, każdy stara się mieć w nich jak najmniej oszczędności, a czarnorynkowy kurs dolara (tzw. blue dollar) to aktualnie 790 ARS, czyli ponad dwukrotnie więcej niż w kantorach.