2023 rok przyniesie wyraźne spowolnienie koniunktury, wzrost PKB wyniesie 1 proc., podczas gdy w tym roku może to być nawet 5 proc. – powiedział PAP ekonomista banku ING BSK Adam Antoniak.


„Nie ulega wątpliwości, że 2023 rok przyniesie wyraźne spowolnienie koniunktury. Spodziewamy się, że wzrost PKB w 2023 r. wyniesie 1 proc., podczas gdy w tym roku może to być nawet 5 proc.” – powiedział PAP ekonomista banku ING BSK Adam Antoniak.
Pod względem tempa wzrostu gospodarczego najgorszy ma być początek przyszłego roku, bo w I kw. trzeba się liczyć ze spadkiem PKB.
„Bardzo słaby będzie początek roku, można się spodziewać nawet spadku PKB w ujęciu rocznym. Sądzimy, że spadek ten wyniesie ok. 2 proc. Potem w kolejnych dwóch kwartałach tempo wzrostu gospodarczego będzie oscylować w okolicach 1 proc., a dopiero koniec roku przyniesie silniejsze ożywienie, z tempem wzrostu przekraczającym 3 proc. PKB” – stwierdził Adam Antoniak.
Jego zdaniem spowolnienie gospodarcze wpłynie także na rynek pracy i będzie skutkować wzrostem stopy bezrobocia. Jednak ten wzrost nie będzie duży ze względu na specyfikę polskiego rynku pracy.
„Sytuacja na naszym rynku pracy jest zdeterminowana przez demografię, mamy już wydrenowany rynek pracy, na dodatek populacja osób w wieku produkcyjnym się kurczy, przed czym się ratujemy imigracją. Sądzimy więc, że dostosowanie do sytuacji gospodarczej będzie odbywać się raczej przez spadek płac realnych niż przez zwolnienia, bo firmy bardzo niechętnie decydują się na pozbycie się pracowników, jako że bardzo trudno potem ich zatrudnić. Sądzimy więc, że stopa bezrobocia nie przekroczy 6 proc., a całkiem możliwe, że będzie nawet niższa” – prognozuje ekonomista ING BSK.
W 2023 roku można spodziewać się spadku inflacji – i to dość wyraźnego, bo wg prognoz ING BSK, spadnie ona z ok. 20 proc. na początku roku do blisko 10 proc. pod jego koniec. Ale ten spadek nie wystarczy, aby w roku 2023 doszło do obniżek stóp procentowych.
„Obniżki byłyby możliwe, gdybyśmy mieli pewność pod koniec roku, że inflacja w 2024 r. wyraźnie się obniży. Ale sądzimy, że to mało prawdopodobne, bo wysoka inflacja bazowa będzie uporczywa, poza tym ciągle będziemy mieli trochę podwyżek odłożonych na przyszłość. To widać choćby po cenach gazu – gospodarstwa domowe będą płacić 200 zł za 1MWh, tymczasem URE właśnie zaakceptował taryfę głównego dystrybutora z ceną 650 zł za 1MWh. To oznacza, że trudno oczekiwać, aby doszło do spadku cen energii dla firm, za to można spodziewać się, że ceny detaliczne energii prędzej czy później będą rosły” – stwierdził Antoniak.
Zwrócił także uwagę, że w ostatnich latach rzeczywistość mocno zaskakiwała wszystkich.
„Rok temu o tej porze mówiliśmy o wszystkim, tylko nie o wojnie. Wcześniej – o wszystkim, tylko nie o pandemii. Jednak w roku 2023 na pewno pozytywną niespodzianką byłaby realizacja scenariusza +łagodnego lądowania+, czyli połączenia dezinflacji przy jednoczesnym niezbyt silnym spadku koniunktury. Nie do końca też wiadomo, jak będzie wyglądać sytuacja w Chinach – gdyby doszło tam do silnego ożywienia, to byłoby to korzystne dla sytuacji globalnej, ale mogłoby to wpłynąć na ceny surowców energetycznych i podbić inflację. Jednak istnieje ryzyko, że poluzowanie obostrzeń covidowych doprowadzi do silnej fali pandemii i w efekcie to spowolnienia w tamtejszej gospodarce” – powiedział Adam Antoniak. (PAP)
autor: Marek Siudaj
ms/ mmu/

























































