REKLAMA
TYLKO U NAS

Amerykański spór o pieniądze, długi i sufity

Krzysztof Kolany2013-09-26 06:00główny analityk Bankier.pl
publikacja
2013-09-26 06:00

Spór o podwyższenie limitu zadłużenia Stanów Zjednoczonych wkracza w decydującą fazę. Jeśli do końca września nie uda się osiągnąć porozumienia w Kongresie, to Barackowi Obamie 17 października skończą się pieniądze na funkcjonowanie supermocarstwa.

Zgodnie z uchwaloną w roku 1917 Second Liberty Bond Act rząd Stanów Zjednoczonych może zaciągnąć długi tylko do wysokości uchwalonego przez Kongres limitu (wcześniej Departament Skarbu musiał mieć zgodę na KAŻDĄ emisję obligacji). Jest to mechanizm kontroli społeczeństwa nad wydatkowaniem publicznych pieniędzy. Przez 95 lat limit długu publicznego był podwyższany ponad sto razy. Ostatnio w grudniu 2012, gdy górny pułap zadłużenia ustalono na 16,7 biliona dolarów.

Zmiana limitu długu publicznego USA w latach 1981-2012, bln USD


Źródło: wikipedia/Bankier.pl

Według stanu na 23.09.2013 r. dług Stanów Zjednoczonych wynosił 16.738.493.983.660 dolarów. Oznacza to, że USA już przekroczyły limit i nie mogą się dalej zadłużać. Biały Dom stosuje jednak różne "nadzwyczajne środki", np. nie opłaca składek emerytalnych za pracowników sektora publicznego i dzięki różnym kruczkom prawnym nadal pożycza pieniądze.

Relacja długu publicznego Stanów Zjednoczonych do PKB (w proc.)


Źródło: Rezerwa Federalna z St. Louis.

Jednak według Departamentu Skarbu środki w kasie państwa skończą się w połowie października. Jeśli do tego czasu Kongres nie podniesie limitu, to Stanom Zjednoczonym grozi "zamknięcie rządu". Federalni urzędnicy zostaną odesłani na bezpłatne urlopy, część agend rządowych zostanie zamknięta, a niektóre programy po prostu przestaną działać. Nie oznacza to jednak całkowitej likwidacji amerykańskiego państwa. Pentagon zapewnia, że armia nadal będzie funkcjonować, choć wojskowi muszą liczyć się z opóźnieniami w wypłacie żołdu. Również mało prawdopodobna jest ogłoszenie niewypłacalności Stanów Zjednoczonych, gdyby Departamentowi Skarbu zabrakło gotówki na wykup zapadających obligacji. W razie czego Amerykanie na pewno znajda jakiś wykręt i Rezerwa Federalna dodrukuje tyle zielonkawych banknotów, ile będzie trzeba.

Gra w cykora

Dlatego też prezydent Obama sporo przesadza grożąc, że brak zgody na podniesienie limitu zadłużenia skutkowałby bankructwem USA, potężnym kryzysem finansowym i zapaścią gospodarczą. Z drugiej strony Republikanie mający większość w Izbie Reprezentantów też grają twardo i zgodę na podniesienie limitu zadłużenia uzależniają od likwidacji reformy ubezpieczeń zdrowotnych. W zeszły czwartek przegłosowali ustawę, która pozwala na funkcjonowanie rządu, ale w zamian za obcięcie funduszy na prezydencką reformę zdrowotną. Tzw. Obamacare jest oczkiem w głowie obecnego prezydenta, który zgodnie z przedwyborczymi obietnicami postanowił zafundować Amerykanom bardzo kosztowny i przymusowy system opieki zdrowotnej. Tak, aby żaden obywatel USA nie mógł pozostać bez ubezpieczenia zdrowotnego, którego obecnie nie posiada ok. 30% populacji.

Obama już zapowiedział, że taką ustawę zawetuje. Ale nawet nie będzie musiał tego robić, bo uczyni to za niego kontrolowany przez Demokratów Senat. W rezultacie amerykańscy politycy mogą nam zafundować powtórkę z sierpnia 2011 roku, gdy batalia o podwyższenie limitu zadłużenia zakończyła się utratą przez USA najwyższego z możliwych ratingu kredytowego w agencji Standard & Poors. Skutkiem sierpniowej kłótni na Kapitolu była też tegoroczna sekwestracja i automatyczne podwyżki podatków na przeszło 100 mld USD rocznie.

Chleba i igrzysk

Teraz sytuacja jest łudząco podobna, choć nikt nie wierzy, że Kongres nie podniesie limitu zadłużenia po raz kolejny. Na rynku finansowym nie widać też jakichkolwiek poważnych obaw przed bankructwem Stanów Zjednoczonych, które przy pomocy Fedu mogą wykreować dowolną ilość dolarów. Na 99% sytuacja rozstrzygnie się podobnie jak poprzednio, bo Republikanie nie odważą się na długotrwałe zamknięcie rządu. Nawet jeśli w wielu przypadkach wyszłoby to Amerykanom na dobre.

Trwa więc polityczny klincz, którego uczestnicy zdają się nie dostrzegać istoty problemu: galopującego w tempie nowego biliona dolarów rocznie długu publicznego. W ciągu dwóch lat Biały Dom chce po raz trzeci podnieść limit zadłużenia, bo przez niespełna 25 miesięcy zadłużył kraj na kolejne 2,4 biliona dolarów. Za kadencji prezydenta Obamy dług Stanów Zjednoczonych przyrastał w tempie 100 miliardów dolarów miesięcznie, osiągając rekordowe 16,7 biliona USD, czyli 53,5 tys. USD na mieszkańca.

Długi USA są nie do spłacenia

Istotą problemu nie jest fakt, że z dnia na dzień Biały Dom musiałby zacząć wydawać tylko tyle, ile uzbiera z podatków. To akurat jest pożądane rozwiązanie i na dłuższą metę wszystkim wyszłoby na dobre. Prawdziwym źródłem kłopotów Ameryki są nadmierne wydatki państwa, które od lat wydaje znacznie więcej niż ściąga z podatków. Deficyty budżetowe rokrocznie przekraczające 10% PKB i dług publiczny przekraczający 100% PKB stawiają USA w położeniu Grecji. Z tą różnicą, że Waszyngton może wydrukować dowolną ilość waluty, która nadal jest powszechnie przyjmowana jako zapłata za towary i usługi.

» Zostań doradcą inwestycyjnym - zobacz więcej na Reszka.edu.pl

Konieczność nieustannego podnoszenia limitu zadłużenia pod groźbą "zamknięcia rządu" jest stwierdzeniem faktu, że Stany Zjednoczone już teraz są faktycznie niewypłacalnym dłużnikiem.Bez nowych pożyczek Ameryka nie jest w stanie spłacić starych długów. To klasyczny przypadek popadnięcia w spiralę zadłużenia - gdy długu nie można już oddać. Można go co najwyżej rolować, czyli spłacać zaciągając nowe pożyczki.

"Graliśmy uczciwie: ja oszukiwałem, ty oszukiwałeś, wygrał lepszy"

Od kilku lat wśród wierzycieli Ameryki i uczestników rynków finansowych trwa specyficzna rozgrywka. Wszyscy wiedzą, że USA są bankrutem, ale udają, że tego nie widzą. Zabawa się skończy, gdy maski opadną, a Waszyngton stanie przed dylematem: ogłosić formalną niewypłacalność czy zwrócić się do Fedu. Ale wówczas siła nabywcza dolara spadnie dramatycznie, co ekonomiści zwą "hiperinflacją".

Krzysztof Kolany

Główny analityk Bankier.pl

Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Telefon: 697 660 684

Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (14)

dodaj komentarz
~cph
Pan kolany ma jak zwyle pesymism w oczach. ma tez racje i od kilku lat nie zarabia bo sie boi kryzysu.
~Arti
Proces upadku USA i wzrostu nowego mocarstwa (Chiny) już trwa, tylko że takie kolosy poruszają się bardzo wolno.
~jesh
wszystko zalezy od chin i jak szybko oni pozberda sie dolara z rezerw walutowych zamienionych na fizyczne zloto, a potem to sami wrzuca do ameryki ta makulature, albo amerykanie calkowicie im otworza granice na produkty z chin bez zadnych cel i beda decydowac o amerykanskiej gospodarce a tym samym polityce i tyle w temacie...

a
wszystko zalezy od chin i jak szybko oni pozberda sie dolara z rezerw walutowych zamienionych na fizyczne zloto, a potem to sami wrzuca do ameryki ta makulature, albo amerykanie calkowicie im otworza granice na produkty z chin bez zadnych cel i beda decydowac o amerykanskiej gospodarce a tym samym polityce i tyle w temacie...

a euro - a euro sie rozleci, bo ani grecja ani hiszpania nie maja perspektyw na poprawienie gospodarki przy tak mocnej walucie, jakby wyszly z euro 4 lata temu, dzis juz by byli na wzroscie a tak, tak dalej bedzie bieda z nedza coraz wieksza, az to sie z hukiem zawali, bo euro to projekt polityczny a nie ekonomiczny...
~Euromaniak
Muszą się dogadać więc się dogadają. Tylko temperaturę podgrzeją i bardziej nadmuchaja Euro. A potem bombka euro pęknie i Goldman znowu będzie się śmiał. A to taka moja teoria. Spiskowa.
~Enron from E to W
Dziś berdzo trudno znaleźć rzetelny i nie unikający rzeczywistości osąd.
~sell!!!!!
upadek us-raela to kwestia czasu a już całkiem niebawem samosąd na bandzie z FED i spadek giełdy us-raela o 70%.
~lucas
Bolek bo to spowodowałoby hiperinflację
~mm
No dobra, bańka może pęknie, ale kto pierwszy pociągnie za sznurek?! Chyba nikt. Najprawdopodobniej wszystko samo się wydarzy, czyli będzie to proces coraz wolniejszeogo wzrostu gosp., wzrostu bezrobocia itp. Tylko zastanawia mnie jedno? Czy ta hiperinflacja nie wyjdzie Ameryce na plus? W końcu mają surowce, rolnictwo, przemysł zbrojeniowy,No dobra, bańka może pęknie, ale kto pierwszy pociągnie za sznurek?! Chyba nikt. Najprawdopodobniej wszystko samo się wydarzy, czyli będzie to proces coraz wolniejszeogo wzrostu gosp., wzrostu bezrobocia itp. Tylko zastanawia mnie jedno? Czy ta hiperinflacja nie wyjdzie Ameryce na plus? W końcu mają surowce, rolnictwo, przemysł zbrojeniowy, mechaniczny, elektroniczny- ceny poszłyby w dół. Ich gospodarka stałaby się na prawdę konkurencyjna!!!
~Adam
Dobrze że na Bankierze jest ktoś kto widzi co się zbliża
~Ewiak Ryszard
Krzysztof Kolany nie tylko widzi niebezpieczeństwo, ale też nie boi się o tym mówić.

Powiązane: Długi

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki