Dolar doświadczył mocnej przeceny pod wpływem bardzo słabych raportów makroekonomicznych. W czwartek poinformowano o spowolnieniu wzrostu gospodarczego w pierwszym kwartale do 1,8 proc. w ujęciu annualizowanym wobec 3,1 proc. w poprzednich trzech miesiącach. Ponadto zawodem okazał się cotygodniowy raport z rynku pracy, mówiący o wzroście liczby nowych bezrobotnych do 414 tys.
Osłabienie amerykańskiej waluty było na tyle znaczące, aby wpłynąć dodatnio na notowania ropy naftowej. Cena surowca marki Crude notowanego w Nowym Jorku rosła o blisko 0,4 proc. do 100,54 dolarów. Ropa marki Brent w Londynie zyskiwała na wartości 0,1 proc. do 115 dolarów.
Za wzrostem cen ropy przemawiają ostatnie prognozy banków inwestycyjnych. Goldman Sachs spodziewa się wzrostu cen ropy naftowej do 130 dolarów w perspektywie dwunastu miesięcy. Wzrost notowań czarnego surowca obstawia również Morgan Stanley.
Tymczasem coraz więcej czynników przemawia za spowolnieniem wzrostu gospodarczego a co za tym idzie ograniczeniem zapotrzebowania na ropę naftową. Koniunktura uległa wyraźnemu pogorszeniu w przemyśle Chin, Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej. Natomiast Japonia pozostaje w stanie recesji. Ponadto kryzys finansów publicznych zatacza coraz szersze kręgi, docierając do Waszyngtonu i Tokio.
Za wzrostem cen ropy naftowej mogą stać oczekiwania wobec przyszłej polityki Rezerwy Federalnej. Fed wraz z końcem czerwca przestanie skupować rządowe obligacje na rynku. Jednakże amerykański bank centralny w obliczu spowolnienia wzrostu gospodarczego oraz napiętej atmosfery na rynkach może zdecydować o wprowadzeniu dodatkowych środków stymulujących gospodarkę.
P.L.























































