Elon Musk odebrał Afryce miliony dolarów pomocy, a w tym czasie jego firma Starlink zabiega o licencje na dostarczanie internetu satelitarnego, między innymi do swojej ojczystej Republiki Południowej Afryki, czy Lesotho, które niedawno obraził jego szef, prezydent USA Donald Trump.


W Afryce w ciągu dwóch lat udało się Muskowi namówić do korzystania z internetu satelitarnego 17 krajów, między innymi Botswanę, Eswatini, Mozambik, Kenię, Nigerię i Zimbabwe, jak wynika z danych zamieszczonych na stronie Starlink.
W bieżącym roku kolejnym afrykańskim krajem, który znalazł się w zasięgu sieci satelitarnej Muska, była Liberia. Niemal w tym samym czasie, gdy minister Abdullah Kamara, szef liberyjskiego urzędu telekomunikacyjnego, podpisywał z Muskiem umowę na dostawę internetu, prezydent Trump drwiąco skrytykował amerykańskie dotacje na projekty „spójności społecznej” w Liberii, nazywając je „oszustwami”.
Choć Liberia, z powodu sprzeniewierzenia milionów dolarów, nie jest najlepszym przykładem na racjonalne wydawanie pieniędzy z Amerykańskiej Agencji ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID), program wyśmiany przez Trumpa miał pomóc zniwelować różnice etniczne w silnie podzielonym kraju. Różnice te przed 25 laty doprowadziły do dwóch wojen domowych, w których zginęło około 250 tys. ludzi.
Również w Lesotho, które właśnie obraził amerykański prezydent, mówiąc, że „nikt nie słyszał o tym kraju”, Musk zabiega o dziesięcioletnią licencję na działalność dla swojej spółki.
W Nigerii, która w 2023 r. jako pierwsza w Afryce podpisała umowę z Muskiem, a która boleśnie odczuła odcięcie amerykańskiej pomocy, Starlink napotkał poważne problemy. W ubiegłym roku, bez jakichkolwiek konsultacji, firma podniosła o 100 proc. cenę za oferowane usługi. Po podwyżce internet w Nigerii stał się droższy niż w większości krajów Europy i trzeba obecnie za niego płacić 46 dolarów. Jeszcze droższy jest w biednym Eswatini, gdzie miesięczny abonament wynosi ponad 50 dolarów.
W Liberii, jednym z najbiedniejszych krajów świata, nie jest on dużo tańszy, miesięczny koszt za usługę oferowaną przez Starlink to 40 dolarów. Do tej kwoty trzeba dodać koszty zakupu diesla potrzebnego do pracy generatora prądu, bez którego internet jest bezużyteczny.
W Afryce Starlink spotyka się z krytyką lokalnych firm telekomunikacyjnych, które zarzucają mu brak inwestycji w lokalne miejsca pracy i infrastrukturę. A władze Namibii w listopadzie ubiegłego roku kazały się wynieść firmie Muska, ponieważ oferowała internet, nie posiadając ważnej licencji.
Największe opory z podpisaniem kontraktu doradca Trumpa napotyka w swojej ojczystej Republice Południowej Afryki. Jego wysiłki są utrudnione przez rozporządzenie „Black Economic Empowerment” - chodzi o wzmocnienie pozycji ekonomicznej osób czarnoskórych. Rząd wymaga od Starlinka przydzielenia co najmniej 30 proc. udziałów akcjonariuszom z „historycznie pokrzywdzonych grup”, czyli rdzennym mieszkańcom kontynentu.
Dodatkowo zarówno Trump jak i Musk oskarżyli władze w Pretorii o „ludobójstwo białych obywateli”, którym amerykański prezydent zaoferował azyl w Stanach Zjednoczonych. Nie pomogło to negocjacjom o objęcie RPA zasięgiem Starlink.
Z Monrowii Tadeusz Brzozowski (PAP)
tebe/ zm/

























































