Redan jest łódzką spółką odzieżową znaną głównie z marki Top Secret. Spółka zleca szycie ubrań na Dalekim Wschodzie, a później importuje je do Polski, czyli robi tak jak inni potentaci odzieżowi. I to właśnie import jest przyczyną kłopotów spółki, dokładnie nadmierny import.
Redan, jeszcze przed akcesją do Unii Europejskiej, sprowadził z Azji duże ilości towarów, które miały być sprzedawane w nowo powstających sklepach sieci detalicznej. Niestety, sieć Redanu nie powstawała w tak szybkim tempie, jak to spółka zaplanowała. W związku z tym magazyny Redanu na koniec roku były zapełnione. Spółka zdecydowała się więc na sprzedaż towarów hurtownikom po obniżonych cenach, godząc się także na zwrot towarów, w przypadku braku chętnych do ich kupna. Dotychczas spółka nie miała problemu ze zwrotami, teraz takie problemy się zaczęły. Po zakończeniu sezonu wyprzedaży towary wróciły do magazynów spółki.
Redan ogłosił więc obniżenie ubiegłorocznego zysku z 15 do 10 mln zł oraz poziomu sprzedaży o 10 mln zł do 216 mln zł. Ale to nie jedyna zła wiadomość, spółka poinformowała także inwestorów, że w I kwartale tego roku miała 4,5 mln zł straty.
Niektórzy zastanawiają się, czy zabieg oddania hurtownikom zapasów magazynowych nie miał na celu sztucznego podtrzymania kursu. Na taki zarzut Bogusz Kruszyński, prezes spółki, odpowiada: „Absolutnie nie. Żaden ze znanych mi akcjonariuszy Redanu nie sprzedał w tym czasie znaczących pakietów akcji”.
M.D.
Źródło: „Gazeta Wyborcza”



















































