Stare trendy nadal obowiązują
Dzisiejszy komentarz będzie krótszy niż zwykle. Z wyjątkiem środowej aukcji obligacji Skarbu Państwa nic szczególnego się nie wydarzyło. Na wszystkich omawianych przeze mnie rykach walutowych trwają cały czas te same trendy średniookresowe. I tak dla przypomnienia. koszyk walut złożony po połowie z dolara i euro oscyluje w przedziale 4,11-4,15 złotego. Obecne wsparcie (wznosząca czerwona linia trendu) znajduje się na wysokości 4,08 a opór (opadająca niebieska linia trendu) na wysokości 4,16 złotego. Dopiero pokonanie którejś z tych dwóch linii da nowy sygnał i wniesie coś nowego. Na razie z racji swej długości trwania ważniejszy jest trend wznoszący się. Na wykresie tygodniowym widzimy, iż dodatkowo poziom 4,16 jest związany z oporem wynikającym ze szczytu z kwietnia 2001 roku.
Bardzo podobny układ widzimy na wykresie eur/pln. Tutaj jednak znacznie silniejszy jest trend rosnący i po spodziewanym wyjściu górą z chorągiewki, następny opór znajduje się dopiero na wysokości 4,27 złotego (szczyt z maja 2000 roku - patrz wykres tygodniowy). Jakościowo słabiej wyglądają perspektywy dalszego wzrostu kursu dolara względem złotego. Na wykresie usd/pln widzimy bowiem, iż dolar ma kłopoty z pokonaniem prawego ramienia formacji RGR uformowanej w styczniu i lutym 2002 roku. Poziom ten - silny opór - to 4,24 złotego. W przypadku kursu euro poziom prawego ramienia RGR został już dawno pokonany. Dodatkowo w przypadku dolara mamy koniunkcję dwóch źródeł oporu na tym samym poziomie - 4,24 złotego (patrz wykres tygodniowy - pozioma linia niebieska oraz opadająca pogrubiona linia niebieska).
Ze spraw makroekonomicznych nic istotnego się nie wydarzyło, więc dziś nie będę mocniej rozwijał tematu ponad to, co wynika z analizy technicznej.
Zobacz także
Spójrzmy jeszcze na wykres eur/usd, gdzie trwa długo wcześniej wyczekiwana korekta notowań. Bardzo ważny poziom 0,96 - będący wyznacznikiem ważności obecnego trendu rosnącego kursu euro - nie został pokonany, co nakazuje utrzymywanie w średnim terminie wcześniej zajętych pozycji. Warto zwrócić uwagę na fakt, iż im bliżej będziemy mieli do daty 11 września - będącej rocznicą ataku terrorystycznego na WTC - tym większe będą obawy uczestników rynku związane z możliwością ponownego ataku na Stany Zjednoczone. Nie muszę chyba przypominać, iż przy takiej ewentualności inwestorzy będą raczej kupować bezpiecznego fraka szwajcarskiego i skorelowane z nim euro, niż dolara. Tak więc ewentualna korekta notowań powinna zakończyć się w pierwszych dniach września, kiedy to obawy zaczną brać górę.
Spójrzmy teraz na kilka spraw związanych z rynkiem pieniężnym. Wiele osób zastanawia się cały czas nad wyborem waluty będącej rozliczeniową dla kredytów hipotecznych. Takie przynajmniej zapytania zgłaszane są na kilku listach dyskusyjnych związanych z rynkiem kapitałowym oraz z bankowością. Ostatnimi czasy na ten temat mówiłem już sporo. I jak na razie zdania nie zmieniam, gdyż nie zaszło nic, co nakazywałoby zrewidować swe poglądy. Trendy jak już mówiłem są nadal utrzymywane na większości rynków finansowych. Spójrzmy jak wyglądają długoterminowe trendy stóp procentowych z rynku międzybankowego. Dla porównania zamieściłem obrazki dla sześciomiesięcznych indeksów, które przeważnie są bazą do ustalania wysokości rat kredytu hipotecznego. WIBOR 6M od końca 2000 roku utrzymuje silny trend spadkowy. Obecny poziom 8,32% wraz z ewentualną marżą banku w wysokości 2% wskazuje, iż kredyty hipoteczne nominowane w złotówkach powoli zaczynają się zbliżać do poziomu 10%. To nadal ponad dwa razy więcej niż porównywalne kredyty rozliczane w dolarze (LIBOR USD 6M) lub franku szwajcarskim (LIBOR CHF 6M). Jedynie oprocentowanie kredytów rozliczanych w euro (EURIBOR 6M) może być nieznacznie wyższe z racji utrzymującej się półtora procentowej różnicy w oprocentowaniu dolarów i euro.
Dobrze, ale najważniejsza jest przyszłość, a nie to co już się wydarzyło. Dokładnie tak. Dlatego proponuje jeszcze spojrzeć, jak widzą przyszłość na poszczególnych rynkach uczestnicy rynku międzybankowego. Otóż z układu bieżącej krzywej dochodowości lokat międzybankowych można wyliczyć oczekiwane wartości oprocentowania różnych terminów lokat w przyszłości. I tak dla przykładu WIBOR 1M powinien (zdaniem uczestników rynku) w ciągu najbliższych pięciu miesięcy spaść jeszcze o 125 punktów bazowych (z obecnego 8,86% do 7,58%; co ciekawe właśnie na takim mniej więcej poziomie ustaliła się rentowność obligacji 5-letniej na ostatnim środowym przetargu). LIBOR 1M powinien przez najbliższe 5 miesięcy utrzymywać się na obecnym poziomie a potem wzrosnąć w ciągu 6 miesięcy do poziomu nieco ponad 2% (czyli o 25 punktów bazowych). Wreszcie EURIBOR 1M powinien przez 12 miesięcy utrzymywać obecny (3,34-3,35%) poziom. Przyznam iż tak płaskiej krzywej forward dla lokaty jednomiesięcznej dawno nie widziałem.
Spójrzmy jeszcze na sytuację na rynku obligacji długoterminowych rządu amerykańskiego. Tutaj także od maja trwa trend rosnący cen tych papierów (trend spadkowy rentowności) zarówno w przypadku obligacji 10-letnich, jak też 30-letnich. Świadczy to o tym, iż inwestorzy po pierwsze nie oczekują szybkiego zakończenia bessy na rynku amerykańskich akcji a po drugie nie spodziewają się szybkiej podwyżki stóp procentowych i starają się kupować większe ilości obligacji dających większy kupon. Kolejne emisje obligacji mogą być bowiem z mniejszymi kuponami odsetkowymi. Czy tak się stanie? Podobno FED szykuje się do obniżenia po raz kolejny podstawowych stóp procentowych. Czy doczekamy się sytuacji takiej jak w Szwajcarii, gdzie stopy rynku międzybankowego spadły poniżej 1%? A może pójdziemy jeszcze dalej i za parę lat zobaczymy stopy w USA takie jak w Japonii, czyli poniżej 0,1%?
Już zupełnie na koniec tradycyjny obraz stanu polskiego zadłużenia publicznego(patrz tabela oraz wykres). Po środowej emisji obligacji dwu i pięcioletniej wartość tego zadłużenia wzrosła. Obecnie suma wszystkich przyszłych płatności kapitałowych oraz odsetkowych obsługujących zadłużenie publiczne wynosi już prawie 300 miliardów złotych (ponad 71 miliardów dolarów) i zapewne jeszcze wzrośnie do końca roku. W przyszłym roku SP będzie musiał wydać (według stanu obecnego) 63 miliardy złotych. Zapewne do końca roku kwota ta zbliży się do wartości 100 miliardów złotych. Tyle pieniędzy trzeba będzie zarezerwować w przyszłorocznym budżecie na spłatę naszych zobowiązań.
I to już koniec na dziś. Przed nami ważny tydzień. Za parę dni zbiera się komitet otwartego rynku w USA, który może zadecydować o obniżce stóp procentowych. A to może wywołać jakieś turbulencje na rynkach finansowych. Czekamy więc w napięciu.
Jacek Maliszewski
e-mail:
Jacek.Maliszewski@waw.bankier.pl
























































