Spekulacyjna pozycja netto w kontraktach na złoto osiągnęła najniższy poziom od przeszło 13 lat. Podmioty zarządzające cudzymi pieniędzmi grają przeciwko złotu, obstawiając dalsze spadki cen żółtego metalu.


Pod koniec sesji z wtorku 1 grudnia 2015 r. (to ostatnie dostępne dane) różnica pomiędzy pozycjami długimi (zakup kontraktu) a krótkimi (sprzedaż kontraktu) w gronie spekulacyjnie nastawionych uczestników rynku wyniosła zaledwie 9.750 kontraktów – wynika z danych amerykańskiego nadzoru nad rynkami towarowymi (Commodity Futures Trading Commission – CFTC).
Była to najniższa odnotowana wartość długiej spekulacyjnej pozycji netto (SPN) na nowojorskiej giełdzie towarowej (Comex) od października 2002 roku! W ciągu nieco ponad miesiąca SPN została ścięta o 93,55% (czyli o 147.684 kontrakty) i praktycznie przestała istnieć. Dla porównania, w szczycie poprzedniej hossy w złocie długa SPN regularnie przekraczała 150 tys. kontraktów.
W gronie tzw. dużych spekulantów CFTC uwzględnia fundusze, banki inwestycyjne i co większych traderów indywidualnych. Od kilku lat amerykański nadzór prezentuje też bardziej szczegółową statystykę, w ramach której za główną miarę spekulacyjnej pozycji w kontraktach terminowych pojawia się kategoria „managed money” – czyli podmiotów zarządzających pieniędzmi.
Ta grupa jako całość od trzech tygodni gra na spadek cen złota. Pozycja netto wśród funduszy wyniosła -17.949 kontraktów i był to najniższy odczyt w sięgającej czerwca 2006 roku historii tych danych. Odwrócenie spekulacyjnej pozycji na rynku złota świadczy o tym, że zarządzający funduszami utracili wiarę we wzrosty cen kruszcu, co w mojej ocenie przybliża nas do końca średnioterminowej bessy (lub jak kto woli: korekty w ramach sekularnego trendu wzrostowego) rozpoczętej 4 lata temu.
W krótkim terminie (do końca roku?) na bazie rekordowo niskiej SPN oczekiwałbym technicznego odreagowania i wzrostu dolarowych cen złota, co zresztą w pewnym stopniu już się zmaterializowało: w czwartek i piątek notowania królewskiego metalu podskoczyły z 1046 USD/oz (prawie 6-letnie minimum) do 1086 USD/oz.
Jednakże patrząc w dłuższej (tj. wieloletniej) perspektywie najprawdopodobniej jeszcze nie zobaczyliśmy tzw. dołka i ostatecznej kapitulacji złotych byków pozwalającej na rozpoczęcie nowej odsłony hossy. Strzelałbym, że ów dołek wypadnie poniżej psychologicznej bariery tysiąca dolarów za uncję, ale też zapewne powyżej 900 USD/oz wyznaczających całkowity marginalny koszt wydobycia dla większości producentów.


























































