REKLAMA
TYLKO U NAS

S&P500 i Nasdaq na nowych szczytach. "Prawdziwy przypływ irracjonalnej euforii"

Krzysztof Kolany2025-07-03 19:53główny analityk Bankier.pl
publikacja
2025-07-03 19:53

Nowojorskie giełdy w mocnym stylu ustanowiły nowe rekordy wszech czasów po bardzo słabym raporcie z rynku pracy. W międzyczasie ze stołu chyba już definitywnie spadł temat lipcowej obniżki stóp procentowych w Rezerwie Federalnej.

S&P500 i Nasdaq na nowych szczytach. "Prawdziwy przypływ irracjonalnej euforii"
S&P500 i Nasdaq na nowych szczytach. "Prawdziwy przypływ irracjonalnej euforii"
fot. BRENDAN MCDERMID / /  Reuters / Forum

Nowy dzień, nowy rekord. Indeks S&P500 drugi raz z rzędu poprawił rekord wszech czasów po tym, jak w zeszły piątek wreszcie rozprawił się z lutowym maksimum. Benchmark zakończył tydzień na poziomie 6 279,35 punktów, zwyżkując o 0,83%. Z okazji Dnia Niepodległości piątek jest dniem bez sesji na Wall Street. Z kolei czwartkowa sesja została skrócona o trzy godziny.

Nowy szczyt wyznaczył także Nasdaq Composite, który rosnąc o 1,02%, dotarł na wysokość 20 601,10 pkt. Póki co bez nowego rekordu pozostaje średnia przemysłowa Dow Jonesa, która w piątek poszła w górę o 0,77% i osiągnęła wartość 44 828,53 pkt. Do rekordu brakuje więc raptem 245 punktów.

Gwoździem inwestycyjnego programu były przeniesione z piątku comiesięczne dane z amerykańskiego rynku pracy. Trzeba to sobie powiedzieć jasno: obiektywnie był to raport bardzo słaby. Zatrudnienie w sektorze prywatnym wzrosło o zaledwie 74 tys. etatów, przy rynkowym konsensusie rzędu 105 tys. i 137 tys. odnotowanych miesiąc wcześniej. Ponadto nieoczekiwanie skrócił się średni czas pracy (z 34,3 do 34,2 godzin w tygodniu), a przeciętna płaca godzinowa wzrosła mniej, niż tego oczekiwano (0,2% mdm vs. 0,3%).

Ale inwestorzy woleli uważać, że szklanka jest do połowy pełna, a nie prawie pusta. Czerwcowe „payrollsy” ratowało to, że całkowita zmiana zatrudnienia w sektorach pozarolniczych wyniosła 147 tys. etatów, czyli wyraźnie więcej od mediany prognoz ekonomistów na poziomie 110 tys. i nieco więcej od i tak już marnego wyniku za maj (+144 tys. po rewizji w górę). Prognozy ekonomistów były jednak bardzo niskie i zawierały się w przedziale między 50 tys. a 160 tys. nowych etatów.

Jednakże nawet uwzględniając te najniższe liczby, to były one zbliżone do faktycznego rezultatu. A to dlatego, że nieco sztucznie (zapewne przez problemy z wyrównaniem sezonowym) raport BLS pokazał skokowy wzrost zatrudnienia w stanowej i lokalnej edukacji o 63 tys. etatów. Bez tego statystycznego chochlika otrzymalibyśmy tylko +84 tys. etatów i wtedy raport zapewne byłby określany jako „słaby”.

Cieszono się także z zaskakującego spadku stopy bezrobocia, która obniżyła się z 4,2% do 4,1%. To mała sensacja, ponieważ rynkowy konsensus zakładał jej wzrost do 4,3%. Jeśli jednak przyjrzeć się danym, to spadek stopy bezrobocia wynikał nie, tyle ze wzrostu liczby pracujących (o 93 tys.), lecz przyrostu liczby nieaktywnych zawodowo (+329 tys.). Najwyraźniej część bezrobotnych (spadek o 222 tys.) zniechęciła się poszukiwaniem pracy i zasiliła szeregi biernych zawodowo.  A to raczej nie jest dobra wiadomość.

Ale z rynkiem się nie dyskutuje. Skoro uznano, że czerwcowe „payrollsy” były dobre, to takie były. - Największą implikacją raportu o zatrudnieniu wydaje się być to, że nie ma możliwości, aby Fed obniżył stopy procentowe w lipcu i pytanie, czy stopy procentowe zostaną w ogóle obniżone w tym roku - powiedział w rozmowie z CNBC Jed Ellerbroek, zarządzający portfelem w Argent Capital Management. I faktycznie: szanse na lipcową obniżkę stóp w Fedzie zostały praktycznie wyzerowane – tak przynajmniej wynika z obliczeń FedWatch Tool. Rynkowa wycena cięcia we wrześniu została zredukowana z niemal 94% do niespełna 65%.

To o tyle ciekawe, że perspektywa wyższych stóp procentowych nie jest dobrą informacją dla wycen akcji. Widać zatem, jak dziwna była czwartkowa reakcja Wall Street. Podręcznikowo zachował się za to dolar, który intensywnie odrabiał niedawne straty. „Poprawie” reagował też rynek długu, gdzie doszło do silnego (prawie +10 pb.) wzrostu 2-letnich obligacji rządu USA. Taniało też złoto, przecenione o prawie 1%. Wszystko się zgadza, za wyjątkiem wzrostów na rynku akcji.

- Obserwujemy prawdziwy przypływ irracjonalnej euforii. Rynek akcji jest skrzywiony w stronę optymizmu – spointowała Kristina Hooper, główna zarządzająca w nowojorskim Man Group cytowana przez agencję Reuters. Hooper dodała jednak, że istniały obawy, że raport z rynku pracy będzie jeszcze gorszy.

Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Telefon: 697 660 684

Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (3)

dodaj komentarz
jan888
Po prostu w USA nadrukowano tyle kasy, że teraz wylewa się ona na giełdy, na całym świecie, wpychając je na nowe, absurdalne szczyty. Ale świat jest w bardzo trudnej sytuacji gospodarczej z coraz gorszymi perspektywami, drukowana kasa jest powoli wsysana z powrotem do systemu, a co nie rośnie to spada.
zoomek
"Nowojorskie giełdy w mocnym stylu ustanowiły nowe rekordy wszech czasów po bardzo słabym raporcie z rynku pracy."
No.
LOGIKA!
bha
Kto by tam się jakimiś danymi przejmował ważne są od dekad Wyniki, Statystyki, Dywidendy i Zyski i to najlepiej co roku coraz coraz większe Zyski, a reszta to raczej teraz jest tam mało ważny szczegół.

Powiązane: USA: giełdy i gospodarka

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki