Jak pokazują wyniki badania przeprowadzonego na zlecenie Grant Thornton oraz kancelarii Filipiak Babicz Legal, ryzyko upadłości jest realnym zagrożeniem. 22 proc. członków zarządów średnich i dużych firm w Polsce obawia się, że ich organizacja będzie zmuszona w ciągu dwóch lat ogłosić upadłość.


Ostatnie trzy lata zawirowań w gospodarce sprawiły, że firmy mają coraz większe problemy z regulowaniem zobowiązań. Jak wynika z danych Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej, w 2022 roku liczba niewypłacalnych spółek (ogłaszających upadłość lub zmuszonych do przeprowadzenia formalnej restrukturyzacji) wzrosła do rekordowych 2739, czyli o 21 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim.
Allianz Trade prognozuje, że w 2023 roku będzie jeszcze gorzej – liczba niewypłacalnych firm ma wzrosnąć o kolejne 30 proc., a więc do około 3 500.
"To pokazuje, że ryzyko upadłości w gospodarce znacząco rośnie. Przedsiębiorstwo może popaść w kłopoty finansowe nie tylko z powodów rynkowych (np. słabego popytu), lecz także stać się ofiarą zatoru płatniczego - czyli jedną z wielu wywracających się kostek domina - mimo że samo ma relatywnie zdrowe fundamenty. To oznacza, że zarządy firm powinny obecnie szczególną uwagę przykładać do ryzyka związanego z płynnością – jego monitorowaniem, a także budowaniem systemu reagowania na ewentualne problemy, m.in. od strony formalno-prawnej" - napisano w podsumowaniu badania Biostat przeprowadzonego na zlecenie Kancelarii Prawnej firmy Grant Thornton oraz specjalizującej się w doradztwie restrukturyzacyjnym kancelarii Filipiak Babicz Legal.
Ponad jedna piąta (22 proc.) badanych członków zarządów średnich i dużych przedsiębiorstw działających w Polsce przyznaje, że obawia się, że ich organizacja będzie zmuszona w perspektywie dwóch lat ogłosić upadłość. Co ósmy ankietowany (12 proc.) twierdzi wręcz, że widzi takie ryzyko w ciągu najbliższego roku, a jeden na sto obawia się, że stanie się to już w najbliższym półroczu.
Jedynie nieco więcej niż połowa (55 proc.) ankietowanych członków zarządów średnich i dużych firm twierdzi, że ryzyko upadłości w ich przypadku nie istnieje.
Realnym zagrożeniem dla przedsiębiorstw jest nie tylko ryzyko utraty własnej płynności finansowej, ale też upadłość partnerów handlowych (np. dostawców czy klientów), która potencjalnie może przerodzić się w inne poważne problemy, np. zatory płatnicze.
Według badania 35 proc. średnich i dużych firm w Polsce doświadczyła utraty płynności przez istotnego partnera. W przypadku samych firm średniej wielkości odsetek ten jest jeszcze wyższy i wynosi 37 proc.
Dla większości firm, które doświadczyły pośrednio upadłości, nie był to jednostkowy przypadek. Aż 63 proc. takich przedsiębiorstw deklaruje bowiem, że w ostatnich 24 miesiącach odnotowało od dwóch do pięciu przypadków upadłości istotnych klientów i dostawców, a kolejne 23 proc. twierdzi, że było to więcej niż pięć przypadków.
"Ostatnie lata wyraźnie nadwyrężyły finanse działających w Polsce przedsiębiorców. Pandemia COVID-19, wielomiesięczny lockdown, wysoka inflacja i podwyżki stóp procentowych doprowadziły do długotrwałego zmniejszenia stopnia rentowności przedsiębiorstw, niejednokrotnie prowadząc do problemów z terminowym regulowaniem bieżących zobowiązań" - powiedział Hubert Zieliński, doradca restrukturyzacyjny Filipiak Babicz Legal.
"Nasza praktyka oraz statystyki pokazują, że wśród przedsiębiorców stopniowo wzrasta zainteresowanie postępowaniami restrukturyzacyjnymi i coraz częściej dążą oni do zawarcia układu z wierzycielami. Aby jednak skutecznie uratować przedsiębiorstwo przed upadłością, odpowiednie działania muszą zostać podjęte na wczesnym etapie problemów z płynnością" - dodał.
Z badania wynika, że tylko co trzecia firma w sposób systemowy monitoruje ewentualne wypełnienie przesłanek o upadłości i jest w stanie z wyprzedzeniem ten moment wychwycić. Większość średnich i dużych firm nie posiada systemu, który pozwalałby na bieżąco sprawdzać, na ile odległa i realna jest perspektywa wypełnienia wspomnianych przesłanek do ogłoszenia upadłości.
Jedynie 33 proc. ankietowanych deklaruje, że w ich firmie jest taki system. Pozostali szefowie firm albo przyznają, że nie mają takiego systemu (29 proc.), albo nie wiedzą, czy go mają, co oznacza, że nawet jeśli w ramach organizacji taki system formalnie działa, to w praktyce raczej i tak nie jest on wykorzystywany. Szefowie firm, którzy zadeklarowali brak systemu, jako przyczynę wskazywali głównie to, że nie widzą zagrożenia upadłością (55 proc.), nie mają odpowiednich zasobów, np. pracowników (17 proc.) lub nie mają odpowiednich procedur (17 proc.).
"Wyniki badania przeprowadzonego przez firmę Biostat świadczą o stosunkowo niskiej świadomości członków zarządów spółek w zakresie regulacji prawa upadłościowego. Zaskakuje fakt, iż co czwarty członek zarządu średnich i dużych firm nie wie, że niezłożenie w terminie wniosku upadłościowego skutkować może ich osobistą odpowiedzialnością. Przepisy w tej materii obowiązują bowiem od wielu lat, a praktyka pokazuje, że wierzyciele (prywatni i publiczni) często w przypadku niemożności uzyskania środków od niewypłacalnego podmiotu, kierują się ze swoimi roszczeniami właśnie do członków zarządów" - powiedziała Justyna Nykiel, radca prawny Grant Thornton.
Badanie zostało przeprowadzone w kwietniu 2023 roku przez firmę Biostat na zlecenie zespołu Kancelarii Prawnej firmy Grant Thornton oraz kancelarii Filipiak Babicz Legal sp.k., na próbie 100 członków zarządu średnich i dużych (powyżej 50 pracowników) firm prywatnych działających na terenie Polski. Ankieta była prowadzona metodą CATI, czyli bezpośrednich wywiadów telefonicznych. (PAP Biznes)
pr/
























































