Rynki finansowe mocno zareagowały na wyniki pierwszej tury wyborów we Francji. Z polskiej perspektywy najważniejsze jest umocnienie złotego.


W drugiej turze wyborów prezydenckich we Francji (7 maja) zmierzą się Emmanuel Macron (23,75% głosów) i Marine Le Pen (21,53%). Taki scenariusz był oceniany jako najbardziej prawdopodobny, jednak wielu inwestorów (nauczonych ubiegłorocznymi doświadczeniami Brexitu i wyboru Donalda Trumpa) musiało upewnić się, że to właśnie taki wariant się zmaterializuje, tym bardziej, że przedwyborcze sondaże dawały całkiem spore szanse także kandydatom ostatecznie pokonanym. Więcej o samych wynikach wyborów przeczytasz w tym artkule.
W rezultacie najważniejszą rynkową historią w poniedziałkowy poranek są zawirowania na rynku walutowym. Zacząć należy od najważniejszej pary (EUR/USD), gdzie obserwujemy skok powyżej 1,085 wobec 1,072 na piątkowym zamknięciu. Europejskiej walucie pomaga zarówno samo zwycięstwo Macrona, jak i to, że konserwatyści i socjaliści zapowiedzieli, że poprą go w walce z eurosceptyczną Le Pen. To właśnie przeważające przekonanie o końcowym sukcesie Macrona, który zakończy debatę o wyjściu Francji ze strefy euro/UE, stoi za dzisiejszą sytuacją na rynkach.
Zmniejszenie obaw o kolejny po Brexicie europejski przewrót – jak pisaliśmy przed wyborami, Macron to „pupilek” rynków finansowych – pomaga także złotemu. W poniedziałkowy poranek za wszystkie główne waluty płacimy o wiele mniej niż w piątek. Kurs dolara zszedł z blisko 4 zł w rejony 3,90 zł; euro kosztuje 4,245 zł wobec 4,26 zł przed weekendem; kurs franka szwajcarskiego obniżył się z 3,99 zł do mniej niż 3,92 zł; natomiast funt brytyjski jest przeceniony z 5,06 zł do 4,99 zł. Do powodów dobrej kondycji złotego na początku nowego tygodnia dodać można decyzję agencji S&P, która utrzymała zarówno rating Polski, jak i jego perspektywę.
Podręcznikową reakcję na obniżenie poziomu rynkowej niepewności stanowi także spadek cen złota. Żółty metal tanieje dziś po południu do 1269 USD za uncję, co stanowi poziom o 10 USD niższy od piątkowego zamknięcia. Z tego samego powodu obserwujemy redukcję różnicy rentowności 10-letnich obligacji niemieckich i francuskich – różnica określana kolokwialnie jako „Le Spread” zeszła dziś poniżej 50 pb, co jest najniższym poziomem od stycznia.
[Aktualizacja 09:05] Zielony powyborczy poniedziałek obserwujemy także na głównych giełdach. Jako pierwsze na wyniki zareagowały parkiety w Azji (Nikkei + 1,37%). W Europie na pierwszy plan wysuwa się oczywiście francuski CAC40, który na otwarciu rósł aż o 4% - przyczyniły się do tego m.in. drożejące o ponad 7% akcje francuskich banków, dla których odsunięcie widma wyjścia ze strefy euro jest dziś kluczową wiadomością. Niemiecki Dax zwyżkował o 2%, brytyjski FTSE 100 o 1,6%, zaś główne indeksy we Włoszech i Hiszpanii zaczęły dzień od 3-procentowych wzrostów.
Na tym tle poranne wzrosty w Warszawie nie wydają się oszałamiające, choć WIG20 (1,42%) z całą pewnością ma w zasięgu wyjście ponad 2300 pkt.
[Aktualizacja 11.00] Zieleń na europejskich giełdach nie ustępuje. Prócz czteroprocentowych wzrostów we Francji, warto zwrócić uwagę na przebicie przez niemiecki indeks DAX historycznych maksimów śródsesyjnych. Polskich inwestorów może nieco niepokoić fakt, że taka sytuacja na zachodzie nie przełożyła się wciąż na wyraźne przebicie przez WIG20 bariery 2300 pkt.
Planujemy kontynuację tematu.
























































