Konflikt między Izraelem a Iranem na Bliskim Wschodzie może oznaczać mniejsze wsparcie wojskowe Zachodu dla Kijowa i większe dochody Kremla w wyniku droższej ropy naftowej – ostrzegł we wtorek hiszpański dziennik "El Pais".


"Konflikt między Izraelem a Iranem to złe wieści dla Ukrainy. Napięcie na Bliskim Wschodzie grozi dalszym ograniczeniem zachodnich dostaw broni do Ukrainy, zwłaszcza z USA, dla których Izrael jest priorytetowym sojusznikiem" – oceniła gazeta.
Według "El Pais" dla Rosji wzrost napięcia w regionie jest z kolei pozytywny - nie tylko dzięki rosnącym cenom ropy naftowej i zyskom ze sprzedaży tego surowca, które zasilają rosyjski budżet, a tym samym machinę wojenną Kremla.
Jak zauważył hiszpański dziennik, konflikt na Bliskim Wschodzie to również wzrost znaczenia na arenie międzynarodowej przywódcy Rosji Władimira Putina, którego prezydent USA Donald Trump widziałby w roli mediatora.
"Paradoksem eskalacji (między Izraelem a Iranem) jest to, że reżim w Teheranie jest jednym z niewielu sojuszników Rosji, ale to nie Moskwa, ale Kijów jest poszkodowany przez tę sytuację" – ocenił "El Pais".
Izrael rozpoczął 13 czerwca nad ranem zmasowane ataki na Iran, twierdząc, że ich celem są obiekty nuklearne i wojskowe. Premier Izraela Benjamin Netanjahu oświadczył tego dnia, że Teheran ma wystarczającą ilość wzbogaconego uranu, by zbudować dziewięć bomb atomowych. Iran nazwał atak "deklaracją wojny" i odpowiedział nalotami z użyciem rakiet balistycznych na Izrael, w których zginęły 24 osoby. Władze w Teheranie powiadomiły o śmierci co najmniej 224 osób.
Obie strony zapowiadają kolejne uderzenia. Światowi przywódcy wzywają do deeskalacji.
Oczy świata odwrócone od Kijowa
Korzystając z tego, że oczy świata patrzą teraz na Bliski Wschód, Rosja odważniej atakuje Ukrainę. Do 21 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych rosyjskich ataków na stolicę Ukrainy, Kijów – powiadomił we wtorek po południu szef administracji wojskowej stolicy Ukrainy, Tymur Tkaczenko. Wcześniej informowano o 14, a następnie 16 zabitych. Liczba rannych wynosi obecnie około 114.
"Niestety, liczba ofiar rosyjskiego ataku terrorystycznego na Kijów wzrosła. Z gruzów budynku w dzielnicy Sołomiańskiej, zniszczonego przez rosyjski pocisk, wydobyto ciała pięciu zabitych osób" – napisał szef miejskiej administracji w Telegramie.
Po godz. 9 czasu lokalnego (godz. 8 czasu polskiego) Tkaczenko informował o 14 ofiarach śmiertelnych. W godzinach popołudniowych przekazał, że spod gruzów wydostano dwa, a następnie pięć kolejnych ciał cywilów.
Ukraińskie MSW podało, że minionej nocy siły rosyjskie zaatakowały w Kijowie 27 miejsc, w tym budynki mieszkalne, szkoły i obiekty infrastruktury krytycznej.
W nocy z poniedziałku na wtorek Rosja zaatakowała też Odessę na południu Ukrainy. "Obecnie wiadomo o 13 rannych. Pod gruzami mogą być jeszcze ludzie" – przekazała ukraińska Służba Państwowa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych (DSNS).
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)
jjk/ szm/ lm/
mrf/ szm/

























































