Protesty rolników przybierają na sile. Po starciach z policją w Warszawie rolnicy zapowiadają dalsze strajki i żądają konkretnych działań. Wśród nich rozwiązania kryzysu dotyczącego nadmiernego napływu żywności z Ukrainy oraz wycofania się Unii Europejskiej z obecnego kształtu Zielonego Ładu. "Najwięcej na ukraińskim zbożu zarabiają agroholdingi, a nie rolnicy indywidualni".


„Precz z Zielonym Ładem”, „Nasze pola, wspólna przyszłość”, „Uratujmy polską żywność”,„Jestem rolnikiem, nie niewolnikiem” – to tylko niewielka część haseł, które powiewają na ciągnikach rolników protestujących od kilku tygodni w całej Polsce. W ostatnich dniach po protestach rolników w Warszawie, podczas których doszło do starć z policją, emocje rosną. Rolnicy domagają się konkretnych działań od Komisji Europejskiej i rządu oraz planują kolejne protesty. Komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski powiedział na antenie RMF FM, że w przyszłym tygodniu KE ma przedstawić nowy pakiet rozwiązań. Natomiast ukraiński wiceminister gospodarki Taras Kaczka w wywiadzie dla "Financial Times" stwierdził, że Ukraina jest gotowa czasowo zaakceptować ograniczenia w handlu z UE w celu załagodzenia ostrego sporu politycznego z Polską.
"Bezrefleksyjne utrzymanie w pełni wolnego handlu z Ukrainą zaszkodzi nam i Ukrainie" – skomentował premier Donald Tusk w rozmowie z dziennikarzami w Bukareszcie po swoim wystąpieniu na zjeździe Europejskiej Partii Ludowej (EPL). Tusk dodał, że jego zdaniem "już do większości głów" dociera, że decyzje podjęte tuż po rozpoczęciu wojny dzisiaj wymagają refleksji i zmiany.
Postulaty strajkujących rolników dotyczą nie tylko handlu produktami żywnościowymi z Ukrainą, ale również wdrażania przepisów europejskiego Zielonego Ładu. Według strajkujących zapisy są niekorzystne i mogą przyczynić się do spadku dochodów rolników. Z danych GUS wynika, że przeciętny dochód z pracy w indywidualnych gospodarstwach rolnych z 1 ha przeliczeniowego wyniósł w 2022 r. 5549 zł. Dla prównania w 2021 r. wynosił 3288 zł.
Zyski płyną do kieszeni oligarchów i dużych firm
Pierwsza grupa postulatów rolników związana jest z żywnością napływającą do Polski z Ukrainy. Rolnicy podkreślają, iż produkty z krajów nienależących do Unii Europejskiej nie spełniają norm jakościowych obowiązujących wśród państw członkowskich. Natomiast sama struktura rolnictwa całkowicie różni się od tej w Polsce.
– Na Ukrainie większość zboża pochodzi z agroholdingów, czyli ogromnych gospodarstw rolnych o powierzchni kilkudziesięciu tysięcy hektarów. Ich właścicielami z reguły są spółki z siedzibą w innych krajach, np. Luksemburga, Niderlandów czy Cypru. W związku z tym pieniądze w postaci podatków od zysków ze sprzedaży produktów ukraińskich nie trafiają do budżetu państwa. Tym samym nie są przekazywane na wspomaganie działań wojennych, a są transferowane do rajów podatkowych” – podkreśla Tomasz Obszański.
Rolnictwo na Ukrainie wygląda całkowicie inaczej niż w Polsce, zwracają uwagę rozmówcy Bankier.pl. W większości działają tam duże gospodarstwa rolne, tzw. agroholdingi. Natomiast rolnicy indywidualni stanowią mniejszość. Termin „agroholdingi” nie istnieje w ukraińskim prawie, czytamy w raporcie Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW) autorstwa Sławomira Matuszaka. "Słowem tym określa się potocznie największe spółki operujące na rynku rolno‑spożywczym, które w celu optymalizacji zarządzania przyjmują strukturę holdingu".
Kto zarabia na ukraińskiej żywności?
Z danych OSW wynika, że największą grupą są gospodarstwa farmerskie (ok. 72 proc. wszystkich firm, obrabiają ok. 22 proc. gruntów rolnych). Zarządzają one bardzo zróżnicowanym powierzchniowo areałem – średni obszar upraw wynosi 132 ha na podmiot, ale ponad 80 proc. gospodarstw farmerskich dzierżawi ponad 500 ha. Inną formą są tzw. prywatne przedsiębiorstwa rolne stanowiące około 8 proc. oraz spółki przyjmujące różne formy - 17 proc.
"Ukraińskie agroholdingi można podzielić na te należące do agrooligarchów, „starych” oligarchów oraz inwestorów zagranicznych. Szacuje się, że podmioty z kapitałem zagranicznym kontrolują 10 proc. ziem rolnych na Ukrainie (...) Na tle innych sektorów gospodarki rolnictwo (ukraińskie - przyp. red) wyróżnia się dość dużym udziałem kapitału zagranicznego. Dotyczy to zarówno wielkich agroholdingów (należący do Amerykanów Agroprosperis czy Continental Farmers Group, którego właścicielem jest saudyjski fundusz SALIC), jak i małych i średnich przedsiębiorstw. Ogółem między 2015 a 2019 r. skumulowany udział bezpośrednich inwestycji zagranicznych w krajowy sektor rolny zwiększył się o 8 proc., z 502 mln do 541 mln dolarów. Najwięcej pieniędzy (211,4 mln dolarów, co stanowi 39 proc. wszystkich BIZ w branżę) napłynęło z Cypru i w zdecydowanej większości można je traktować jako powracający kapitał ukraiński. Do państw inwestujących większe sumy w rolnictwo nad Dnieprem należą: Dania (51,3 mln dolarów), Polska (44,6 mln), Holandia (33,5 mln) i Niemcy (31,2 mln)" - czytamy w raporcie, na podstawie danych za 2019 rok.
Rolnicy domagają się kontroli żywności z Ukrainy
"Rząd musi podjąć konkretne działania mające na celu zablokowanie importu produktów rolnych z Ukrainy (...) Na nasz rynek, bez żadnej limitacji, a często i bez kontroli, „wpuszczono” produkty z Ukrainy, takie jak: zboża, jaja, drób, miody czy owoce miękkie, które zdestabilizowały polski rynek. Presja napływu towarów rolnych z Ukrainy będzie powodowała utrzymywanie się cen skupu na bardzo niskich poziomach. W tym samym czasie w związku z wysoką inflacją oraz wysokimi cenami środków produkcji, m.in.: paliwa, nawozów sztucznych oraz środków ochrony roślin, rolnicy ponoszą ogromne koszty produkcji, które przynoszą im wymierne straty oraz widmo utraty płynności finansowej. Warto zaznaczyć, iż protestującym rolnikom chodzi o to, aby mogli uczciwie i według własnych zasad uprawiać glebę i zajmować się hodowlą zwierząt (...) W szczególności wnioskujemy o skuteczne i pełne kontrole fitosanitarne i weterynaryjne na granicy oraz o zdecydowane wzmocnienie służb kontrolnych. Domagamy się poważnych rozmów na linii Polska-Ukraina-UE w kontekście przyszłego członkostwa Ukrainy w UE i zagrożeń dla rolników z krajów UE, a także sposobów rekompensaty za straty, jakie poniesiemy. Rozumiemy pomoc Ukrainie w sytuacji wojny, ale ta pomoc nie może odbywać się kosztem jednej grupy zawodowej. W kwestii Europejskiego Zielonego Ładu należy wstrzymać się z jego wprowadzeniem. Apelujemy o możliwość znaczącej rewizji Krajowego Planu Strategicznego i podniesienie budżetu UE przeznaczonego na finansowanie WPR" - wskazuje Wielkopolska Izba Rolnicza.
Polityka Unii Europejskiej (UE) w zakresie bezpieczeństwa żywności jest regulowana przede wszystkim artykułami 168 (zdrowie publiczne) i 169 (ochrona konsumentów) Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, czytamy na eur-lex.europa.eu. "Celem polityki UE w zakresie bezpieczeństwa żywności jest ochrona konsumentów oraz jednoczesne zagwarantowanie niezakłóconego działania jednolitego rynku (...) UE ustanowiła pewne normy kontroli w zakresie higieny żywności i produktów żywnościowych, zdrowia i dobrostanu zwierząt, zdrowia roślin oraz zapobiegania zagrożeniu zanieczyszczenia substancjami zewnętrznymi, takimi jak pestycydy. Na każdym etapie przeprowadzane są rygorystyczne kontrole, a przywóz żywności (np. mięsa) spoza UE musi spełniać te same normy i przechodzić takie same kontrole co żywność produkowana na terenie UE".
– Do momentu uzgodnienia korzystnego rozwiązania przepływu towarów z Ukrainy przez Polskę dla rolników jesteśmy za całkowitym zamknięciem granicy – mówi w rozmowie z Bankier.pl Stanisław Łuszczek, przewodniczący Rady Powiatowej Małopolskiej Izby Rolniczej Powiatu Tatrzańskiego.
Rolnicy domagają się zmian w przepisach unijnego Zielonego Ładu
Zdaniem Wielkopolskiej Izby Rolniczej Europejski Zielony Ład jest zbyt dużym obciążeniem dla polskiego rolnictwa. Przedstawiciele Izby podkreślają, że od rolników oczekuje się coraz więcej, a płaci się mniej. Założenia Europejskiego Zielonego Ładu prowadzą do zaburzenia możliwości wyżywienia ludności oraz podniesienia kosztów jej wytwarzania, z którymi aktualnie muszą mierzyć się rolnicy. Zbyt ambitne plany Komisji Europejskiej doprowadzą do spadku konkurencyjności europejskiego rolnictwa na rzecz rolnictwa krajów, w których nie przestrzega się żadnych reguł związanych z bioróżnorodnością, ochroną środowiska, klimatu czy dobrostanem zwierząt.
Wielkopolska Izba Rolnicza dodaje, że nie zgadza się z zasadą ugorowania 4 proc. gruntów ornych. "To przy i tak małej skali gospodarstw rolnych i wysokich cenach ziemi lub czynszów dzierżawnych byłoby skrajnie szkodliwe dla płynności finansowej gospodarstw rolnych".
– Rolnicy i większość związków zawodowych opowiada się przeciwko wprowadzeniu Europejskiego Zielonego Ładu. Prace nad tym zbiorem inicjatyw politycznych Komisji Europejskiej należałoby zacząć od nowa i przekonsultować z rolnikami lub ich zaniechać. Przed wprowadzeniem tego programu rolnictwo w krajach Unii Europejskiej funkcjonowało z poszanowaniem bioróżnorodności oraz utrzymywało pewną równowagę ze środowiskiem, bo rolnik sam wie, jak produkować, żeby natura pozwalała uzyskiwać jak największe plony”– podkreśla Tomasz Obszański, przewodniczący Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Rolników Indywidualnych „Solidarność” (NSZZ RI Solidarność).
"Mniej ekoschematów"
"Uważamy, że ekoschematów i ich wariantów powinno być mniej i powinny być lepiej opłacane jako usługi proklimatyczne i prośrodowiskowe świadczone przez rolników na rzecz całego społeczeństwa" - podkreślają przedstawiciele Wielkopolskiej Izby Rolniczej oraz dodają, że zmiany zaproponowane przez Komisję Europejską są szczególnie niekorzystne dla naszego kraju, który jest znaczącym producentem oraz eksporterem żywności. Naszym zdaniem należy odstąpić od wprowadzenia Zielonego Ładu, gdyż jego wprowadzenie może przynieść katastrofalne skutki dla rolnictwa w Polsce.
– Transformacja wynikająca z przepisów Zielonego Ładu dotyczy również przemysłu rolno-spożywczego oraz przemysłu. Pakiet oznacza ogromne zmiany dla każdego z sektorów oraz wzrost kosztów produkcji – zauważa w rozmowie z Bankier.pl Tomasz Obszański.