Sprawa ma związek z zarzutami Romana Giertycha kierowanymi do Woyciechowskiego, którego lider LPR oskarża o arogancję. Giertych twierdzi, że szef Nafty Polskiej "zachowując się w sposób wyjątkowo arogancki sugerował, że jeśli ‘chcę wojny to będę ją miał’ oraz że ‘wojna będzie się ciągnęła długo i będzie bolało’".
Woyciechowski miał zareagować w ten sposób na wypowiedź lidera LPR, który określił go jako nierzetelnego eksperta w komisji ds. PKN Orlen.
Prezydent Lech Kaczyński powiedział wczoraj, po posiedzeniu Rady Gabinetowej, że "sprawa zachowania pana Woyciechowskiego wobec pana Giertycha bez wątpienia wymaga wyjaśnienia".
Sprawę wypowiedzi prezesa Nafty Polskiej w stosunku do różnych osób opisuje także dzisiejsza „Gazeta Wyborcza”. Dziennik pisze o telefonach Piotra Woyciechowskiego do Moniki Olejnik. Dziennikarka odebrała te telefony jako pogróżki i powiadomiła o nich premiera Marcinkiewicza i Romana Giertycha, który jest szefem sejmowej komisji do spraw służb specjalnych.
"Co ty królowo myślisz, że się ciebie boję" - tak według Moniki Olejnik zwrócił się do niej przez telefon Woyciechowski. Wcześniej zatelefonował, pytając, czy musi o jego życiorysie mówić na podstawie relacji osób trzecich.
Jak czytamy w "Gazecie Wyborczej", Woyciechowski zadzwonił do Olejnik po jej audycji w Radiu Zet, podczas której rozmawiała z premierem Marcinkiewiczem. Dziennikarka zapytała wtedy premiera o to, dlaczego akurat Piotr Woyciechowski dostał to stanowisko. Stwierdziła, że, w konkursie zdobył on 13 punktów na 100. Woyciechowski oskarża Olejnik o kłamstwo, bo na stanowisko szefa Nafty nie było żadnego konkursu. Dziennikarka wyjaśnia, że nie mówiła, iż chodzi o konkurs. Tłumaczy, że chodziło jej o egzamin na członków rad nadzorczych, z którego zaliczeniem Wojciechowski miał problemy.
M.D.
Na podstawie: IAR, PAP