

Zamiast podatku od nieruchomości podatek katastralny? O takim rozwiązaniu w Polsce ciągle się mówi. Czy inna formuła opodatkowania nieruchomości byłaby dobrym pomysłem? Przeciwnicy daniny uważają, że miałaby ona druzgocący wpływ na kieszenie właścicieli mieszkań, zwolennicy natomiast sądzą, że mogłaby wpłynąć pozytywnie m.in. na zagospodarowanie przestrzenne gmin.
Podatek katastralny jest rozwiązaniem popularnym w wielu europejskich krajach i w USA. W Polsce funkcjonuje podatek od nieruchomości - danina lokalna, której stawki podatkowe określają w swoich uchwałach gminy. Państwo ustala jedynie górne widełki podatku (w ustawie o podatkach i opłatach lokalnych). W 2022 roku górną granicę stawki podatku ustalono na poziomie:
- od mieszkań 89 groszy za 1/mkw. (4,71 proc. więcej niż rok wcześniej);
- od nieruchomości związanych z prowadzeniem firmy - 25,74 gr/mkw.;
- od gruntów związanych z działalnością gospodarczą - 1,03 gr/mkw.;
- od budynków związanych z obrotem materiałami siewnymi - 12,04 gr/mkw.;
- pozostałe - 8,69 gr/mkw.;
- od budynków związanych z udzielaniem świadczeń zdrowotnych - 5,25 gr/mkw.;
- od pozostałych gruntów - 0,54 gr/mkw.;
- od gruntów niezabudowanych, objętych obszarem rewitalizacji - 3,40 gr/mkw.;
- od gruntów pod wodami powierzchniowymi - 5,17 gr/mkw.
Zobacz także
Praktycznie wszystkie stawki wraz z nowym rokiem wzrosły o 3-4 proc. Najbardziej zwiększyły się stawki podatku od nieruchomości mieszkaniowych. Generalnie jednak nie jest to danina bardzo bolesna, zwłaszcza dla posiadaczy mieszkań właśnie. Przy obecnej górnej granicy podatku posiadacz 50-metrowego lokum zapłaci 44,50 zł rocznie. Są to obciążenia nieodczuwalne dla domowego budżetu.
Nieco więcej płacą przedsiębiorcy. Jeśli ktoś jest np. posiadaczem 100-metrowego lokalu użytkowego, w którym prowadzona jest działalność gospodarcza (podatek płaci zawsze właściciel, nie najemca), wtedy danina wyniesie niecałe 2600 zł rocznie. Przedsiębiorcy mają obowiązek płacić podatek co miesiąc do każdego 15 dnia miesiąca. W przypadku osób fizycznych podatek płaci się w czterech ratach: – do 15 marca, 15 maja, 15 września i 15 listopada, chyba że kwota jest niższa niż 100 zł. Wtedy płaci się podatek jednorazowo, w kasie gminnej lub przelewem.
Na czym polega podatek katastralny?
Zupełnie inaczej skonstruowany jest podatek katastralny. Jego wysokość uzależniona jest od wartości nieruchomości. Im wyższa - tym wyższy podatek. Zazwyczaj w krajach, w których funkcjonuje, jego stawka wynosi 1-2 proc. Oczywiście różne grupy obywateli są z niego zwolnione. Dla przykładu: w Niemczech najniższe stawki zaczynają się od 0,26 proc., a górna wynosi 1 proc. We Francji stosuje się system, w którym podstawą, od której oblicza się wysokość podatku, jest potencjalny dochód, jaki może wygenerować dana nieruchomość w ciągu roku. W Stanach Zjednoczonych stawki podatku są wysokie, wynoszą 2-2,5 proc. od wartości nieruchomości, w Singapurze jest to aż 4 proc. rocznie.

Poradnik
10 sprawdzonych sposobów, jak polepszyć zdolność kredytową
Pobierz poradnik bezpłatnie lub kup za 10 zł.
Masz pytanie? Napisz na [email protected]
Zakładając, że w Polsce przeciętny obywatel miałby zapłacić 1 proc. rocznie od wartości nieruchomości, to jeśli jego mieszkanie warte jest 500 tys. zł, roczna kwota podatku wyniesie go aż 5000 zł, czyli wielokrotnie więcej, niż płaci obecnie, uiszczając podatek od nieruchomości.
Katastrofalne skutki katastru?
Przeciwnicy daniny katastralnej argumentują, że podatek ten mógłby być potencjalnie znacznie bardziej dolegliwy dla naszych kieszeni niż obecny podatek lokalny od nieruchomości (choć, jak pokazaliśmy wcześniej - w różnych krajach ma on różne stawki, ulgi itp.).
Nie ulega wątpliwości, że taka jest “filozofia” tej daniny. Posiadacze najdroższych domów, mieszkań, gruntów płacą też największe od nich podatki. W przypadku daniny katastralnej na znaczeniu zyskałyby z całą pewnością wyceny rzeczoznawców dokonywane co jakiś czas w oparciu o transakcje w okolicy, mapy i tabel taksacyjne. Na wartość nieruchomości wpływ mają takie czynniki jak lokalizacja, kubatura, stan techniczny, budulec, rodzaj nieruchomości.
Nie bez racji podnosi się argument, że nowy podatek mógłby wywrócić do góry nogami własność mieszkań na potężnych połaciach miast. Przypomnijmy, że w wielu ośrodkach w kraju, nawet w bardzo drogich centrach, mamy urbanistyczne pozostałości po minionej epoce, czyli blokowiska, których właściciele, niejednokrotnie emeryci, wykupili te mieszkania od spółdzielni itp. Ceny takich nieruchomości siłą rzeczy ze względu na lokalizacje będą wysokie, ale zamożność ich posiadaczy już niekoniecznie. Jeśli przyszłoby do płacenia 1 proc. podatku od wartości dajmy na to mieszkania w bloku w centrum dużego miasta, może być to kwota nie do uniesienia dla wielu. Stąd obawa, że ludzie z powodu braku możliwości opłacenia daniny byliby zmuszeni swoje mieszkania sprzedawać albo by je tracili. Wysokość tego podatku w wersji “klasycznej” nie jest uzależniona od dochodów podatnika, choć możliwe byłoby wprowadzenie np. ulg dla emerytów.
Wyższe koszty podatkowe przełożyłyby się też z pewnością na wyższe koszty najmu, a więc mniejszą dostępność mieszkań na wynajem. Skutkiem wprowadzenia podatku od nieruchomości mogłaby być też mniejsza skłonność do remontowania budynków z obawy o podniesienie ich wartości. Nie bez znaczenia są również potencjalnie horrendalne koszty wprowadzenia nowego podatku, przeprowadzenia wycen nieruchomości i ich cyklicznej aktualizacji.
Zalety podatku katastralnego
Z drugiej strony podatek katastralny ma też i swoje zalety: wpływałby na efektywniejsze wykorzystanie nieruchomości. Właścicielom nie opłacałoby się trzymać pustostanów czy nieużytków. Do dziś polskie miasta zmagają się z tym zjawiskiem - nadmiernego rozciągania tkanki miejskiej przez duże obszary terenów niezagospodarowanych, np. po dawnej infrastrukturze, trzymanych przez właścicieli i traktowanych jako lokata kapitału. Wysoki podatek skłoniłby ich do efektywnego wykorzystania nieruchomości albo sprzedaży.
Choć nie wszystkim się podoba takie stwierdzenie, podatek spowodowałby większą aktywność na rynku nieruchomości i wymusiłby działania ze strony posiadaczy drogich nieruchomości, na które nie byłoby ich stać (podatek stanowiłby tu kryterium). Ludzie ci musieliby sprzedać swoje mieszkania zasobniejszym kupującym, co mogłoby skutkować podniesieniem jakości technicznej tych nieruchomości, remontami w dobrze położonych częściach miast. Tak więc efektem mógłby być większy ład przestrzenny.
Nowa danina przełożyłaby się też na wyższe dochody gmin, które mogłyby być inwestowane w infrastrukturę. Danina, która sama by się “aktualizowała” bez konieczności aktualizowania składek (wzrost wartości nieruchomości pociągałby to automatycznie), zwiększałaby bezpieczeństwo i wiarygodność finansową samorządów.
Wartością byłaby też rozbudowana baza informacji o nieruchomościach, co zwiększyłoby bezpieczeństwo transakcji i efektywność ściągania podatków. Nie bez znaczenia są kwestie związane z tzw. sprawiedliwością społeczną, jakkolwiek kontrowersyjnie to brzmi. Dziś właściciel drogiego mieszkania w centrum miasta często płaci tyle samo, co właściciel takiej samej metrażowo, ale znacznie gorszej jakości nieruchomości na obrzeżach.
Podatek katastralny w Polsce
Na razie nie ma mowy o wprowadzeniu “pełnego” podatku katastralnego w naszym kraju, ale przymiarki w tym celu są robione. Rząd wprowadził już w 2019 roku tzw. podatek od nieruchomości komercyjnych (od przychodu budynków). Podstawą opodatkowania jest suma przychodów z poszczególnych budynków pomniejszona o kwotę 10 mln zł. Przychód to wartość początkowa nieruchomości ustalana w oparciu o ewidencję środków trwałych według stanu na pierwszy dzień każdego miesiąca. Podatek wynosi 0,035% podstawy opodatkowania za każdy miesiąc, czyli nadwyżki wartości początkowej budynków powyżej 10 mln zł.
Czy taki podatek od nieruchomości komercyjnych to “wstęp” do podatku katastralnego? Rząd na razie zapewnia, że nowa danina nie będzie wprowadzona, jednocześnie jednak pojawiają się sugestie o kolejnych częściowych rozwiązaniach tego typu, które mogłyby wejść w życie, np. podatku katastralnym dla drugiego i kolejnych mieszkań, co miałoby ukrócić trzymanie przez właścicieli tzw. pustostanów, a więc mieszkań nieużytkowanych. Chodzi też o ograniczenie flippingu, a więc szybkiego, spekulacyjnego obrotu nieruchomościami.
Marcin Moneta
