Środowa sesja na warszawskim parkiecie nie przyniosła rozstrzygnięć. Inwestorzy wstrzymywali oddech (i zlecenia) w obliczu otwarcia nowego frontu wojny handlowej USA z Chinami. Warto przy tym zwrócić uwagę na relatywną siłę mniejszych polskich spółek.


Po trwającym przez ostatnie dwa tygodnie giełdowym rollercoasterze taki dzień jak dzisiaj to dla inwestorów niemal jak odpoczynek. Tym razem żaden z Donaldów nie wywinął nam numeru: ani ten krajowy (jak we wtorek), ani ten zamorski. Aczkolwiek nie zabrakło nowych salw w wojnie handlowej między Pekinem a Waszyngtonem. Wbrew wcześniejszym zapewnieniom administracja Trumpa jednak wprowadziła nowe wymogi na eksport chipów eksportowanych do Chin. To cios dla Nvidii, której akcji rozpoczęły środowy handel od przeszło 6-procentowej przeceny.
Jeszcze kilkanaście dni temu byłaby to „łamiąca wiadomość” na rynkach finansowych. Dzisiaj przeszła ona dość obojętnie. I trudno się dziwić po tym, wszystkim, co inwestorzy przeszli przez ostatnie dwa tygodnie celnych manewrów Donalda Trumpa. Stąd też neutralna wymowa środowej sesji na GPW.
WIG20 zakończył dzień na poziomie 2 615,84 pkt., co przekładało się na utratę zaledwie 0,10%. Taka sesja o niczym nie przesądza: ani o kontynuacji odbicia, ani o powrocie do spadków. Warto mieć też na uwadze, że w czwartek wypada ostatnia sesja przed Wielkanocą. Giełdy Zachodu (w tym GPW) będą nieczynne w Wielki Piątek, a nasz parkiet pozostanie zamknięty także w poniedziałek.
WIG pozostał praktycznie bez zmian na poziomie 94 136,70 punktów. Działo się to przy niskiej jak na ostatnie standardy aktywności inwestorów. Na rynku głównym właściciela zmieniły akcje za 1,77 mld złotych, z czego 1,51 mld zł przypadło na walory z WIG-u 20. mWIG40 zaliczył wzrost o 0,16%, a sWIG80 zyskał 0,34%. Ten ostatni zachowuje się relatywnie mocniej od blue chipów i znajduje się tylko nieco ponad 1% poniżej marcowego rekordu wszech czasów.
Można przy tym nadmienić, że w środę GPW radziła sobie nieco lepiej od głównych indeksów europejskich, gdzie spadki zaczynały się od -0,1% w Londynie przez -0,3% we Frankfurcie po -0,6% w Paryżu. Mogło to być jednak pochodną wtorkowej słabości naszego rynku, który ucierpiał na skutek nawrotu etatystycznej retoryki obozu władzy. Premier Donald Tusk potwierdził bowiem prymat polityki nad ekonomią w giełdowych spółkach z udziałem Skarbu Państwa, dokładnie tak samo, jak ex-premier Morawiecki czy ex-minister Sasin.
Globalnie klasą samą dla siebie było złoto, które podrożało o 2,5% i którego dolarowe notowania ustanowiły nowy nominalny rekord wszech czasów. Na rynkach walutowych dolar słabł w stosunku do euro, wciąż mocny był frank szwajcarski, a polski złoty momentami był najsłabszy w tym roku. Na froncie makroekonomicznym Polska wskoczyła na inflacyjne podium Unii Europejskiej, a krajowa inflacja bazowa CPI okazała się jednak nieco wyższa od oczekiwań ekonomistów.
Wśród największych spółek negatywnie wyróżniły się walory Aliora, które przeceniono o 4,4%. Równe 2% straciły papiery Allegro, którego akcjonariusze znów „sypnęli” akcjami poza rynkiem giełdowym w ramach ABB. Za to o blisko 5% w górę poszły notowania Cyfrowego Polsatu. W ten sposób spółka Zygmunta Solorza notowana jest najwyżej od dwóch lat.
O ponad 5% zdrożały walory Benefit Systems. Przed sesją spółka poinformowała o emisji 280 tys. akcji z niewielką premią względem rynku. Na fali informacji o udanej emisji akcji drugi dzień z rzędu zwyżkowały notowania wrocławskiego DataWalk. Rynek pozytywnie przyjął też słabe wyniki roczne 11 bit. Akcje gamingowej spółki podrożały o 4,5%.
Giełdowe „cuda” działy się na akcjach Rafako, którymi handel trwał przez jakieś trzy godziny. Resztę dnia walor spędził „na widłach”, kończąc sesję z teoretycznym kursem otwarcia o 125,86% wyższym od kursu z wtorkowego zamknięcia notowań. To pokłosie zapowiedzi premiera Tuska przebranżowienia producenta kotłów energetycznych na producenta uzbrojenia.