Twórcy komiksów i ich spadkobiercy chcą odzyskać prawa do ikon popkultury tj. Iron Man, Spider-Man, Dr. Strange, Hawkeye, Czarna Wdowa czy Thor. Słowem do drużyny Avengersów. Pozew nie dotyczy jedynie wykorzystania postaci w filmach, ale także przy produkcji zabawek czy innych gadżetów. Słowem, wielomilionowe kłopoty Disneya się pogłębiają.


Przeczytaj także
Jak donosi "The New York Times", pozywający żądają przekazania im praw do części bohaterów do połowy 2023 roku. Zgodnie z prawem autorskim mają do tego prawo, jeśli upłynie 35 lat.
Spór o Thora i jego kumpli z wybitnymi zdolnościami rozpoczął się wiosną tego roku. Wybitny prawnik zajmujący się prawami własności intelektualnej Mark Toberoff doręczył firmie Marvel Entertainment (należącej do Disneya) zawiadomienia o wygaśnięciu praw autorskich w imieniu pięciu klientów:
- Lawrence'a D. Liebera, twórca komiksów m.in. z Iron Manem, Thorem, Ant-Manem, Rawhidem Kidem, Spider-Manem, znany ze swojego wkładu w bohaterów Marvela w latach 60 - tych ubiegłego wieku, który walczy także o prawa po swoim zmarłym bracie Stanie Lee, który był głównym scenarzystą i redaktorem Marvel Comics i odpowiada za takie ikony jak: Spider-Man, Iron Man, Hulk, Dr Strange, Fantastyczna Czwórka, Daredevil, Czarna Pantera, Thor, X-Men,
- spadkobiercy ilustratorów komiksów: Steve'a Ditko (Spider-Man, Dr Strange) i Dona Hecka (Iron Man, Czarna Wdowa, Hawkeye, Wonder Man i część serii The Avengers),
- spadkobierców pisarzy Dona Ricko (Czarna Wdowa, Dr Strange) i Gene Colana (Daredevil, Howard the Duck, The Tomb of Dracula, współtwórca Falcona, Kapitana Ameryki i Dr Strange).
Swoje roszczenia opierają na przepisach prawa autorskiego, które pozwalają autorom lub ich spadkobiercom odzyskać własność produktu po 35 latach od ich utraty. Jaka decyzja zapadnie przed sądem? Nie wiadomo. Wszystko zależy od interpretacji czy autorzy pracowali jako osoby zatrudnione przez wydawnictwo, czy też samodzielni twórcy, którzy studiu dostarczali gotowy,- skończony - projekt. W Stanach Zjednoczonych reguluje to Ustawa Copryright Revision Act z 1976 roku. W pierwszym przypadku licencja do superbohaterów Marvela nie mogłaby wygasnąć, w drugim - twórcy i ich spadkobiercy mają prawo ponownie się o nią ubiegać.
Czarna Wdowa kontra Disney. Sądowe starcie tytanów
Film "Czarna Wdowa" nie należy do najbardziej udanych filmów "ze stajni Marvela". 158 mln dol. w premierowy weekend to niezły wynik, ale później było już niestety tylko gorzej. Łącznie z premierą w kinach, film wystartował także na platformie VOD. I tutaj właśnie tkwi źródło konfliktu między Scarlett Johansson, która wciela się w postać Nataszy Romanoff a koncernem.
Aktorka oskarżyła Disneya o złamanie warunków kontraktu, który zakładał premierę filmu tylko i wyłącznie w kinach. Jej gaża była bowiem uzależniona od wyników, jakie film osiągnął w box office. Z pozwu złożonego w Sądzie Najwyższym w Los Angeles, który cytuje "The Wall Street Journal" wynika, że równoczesna premiera znacznie, bo nawet o 50 mln dolarów, obniżyła wynagrodzenie aktorki.
Disney nazwał pozew "całkowicie bezpodstawnym" oraz "bezdusznym lekceważeniem przerażających skutków pandemii". Jednocześnie wytwórnia zapewnia, że wywiązała się z umowy podpisanej z aktorką, ale nie podaje konkretów. Przy okazji koncernowy "wymsknęło się", że do tej pory aktorka za film "Czarna Wdowa" dostała 20 mln dolarów.
Oczywiście Disney nie zasypia gruszek w popiele - nic dziwnego, w końcu Avengersi i spółka to kury znoszące złote jajka, a możliwości spin-offów, sequelów, prequelów i innych, a co za tym idzie zysków, są wręcz nieskończone. W związku z tym, jak to w Ameryce bywa, koncern także założył w sądach w Nowym Jorku i Kalifornii kontrsprawy o unieważnienie wypowiedzenia praw autorskich przez artystów i ilustratorów zaangażowanych w tworzenie superbohaterów.
- Ponieważ w tym przypadku mamy do czynienia z pracami wykonanymi na zlecenie, a zatem należącymi do Marvela, złożyliśmy kontrpozwy, aby potwierdzić, że wypowiedzenia są nieważne i nie mają skutków prawnych - powiedział adwokat Daniel Petrocelli, reprezentujący Disneya. I wyjaśnia, że Marvel zlecił Liebnerowi do "przepisania" historie, sprawował kontrolę nad jego pracą i płacił mu stawkę za stronę. Te warunki, jego zdaniem, powodują, ze jego wkład jest pracą wykonaną na zlecenia, co do której nie mają zastosowania przepisy ustawy o prawie autorskim.
To nie pierwsze starcie tych prawników
Marc Toberoff reprezentował spadkobierców twórcy Supermena, a Marvel zatrudnił Daniel Petrocelliego, którego zatrudnił DC Comics. To sądowe starcie wygrał... DC Comics.
Oczywiście reprezentujący autorów i spadkobierców adwokat Toberoff nie zgadza się z tą argumentacją. - W momencie, kiedy powstawały te postacie, tworzony materiał zdecydowanie nie był pracą wykonaną "na etacie" - tłumaczy. - Autorzy byli freelancerami lub niezależnymi twórcami, pracującymi w swoich piwnicach. Dlatego powtórze, nie byli to tradycyjni pełnoetatowi pracownicy - dodaje.
Jeśli wypowiedzenie praw autorskich się powiedzie, część z nich przejdzie na twórców już w 2023 roku. Co oznacza, że otrzymają oni część zysków z obecnie tworzonych dzieł. Bo jak sami przyznają, nie chcą Disneya pozbawiać tych legendarnych postaci, a jedynie "zachęcić" do podziału zyskami.
Disney szykuje nie tylko linię obrony, ale i sposób postępowania w razie przegranej. Jego zdaniem pozew dotyczy "jedynie" terytorium Stanów Zjednoczonych, a więc koncern może czerpać korzyści z postaci "za granicą". Tylko to już nie będą takie zyski "jak zawsze". Wiadomo, że największy przemysł związany z komiksami jest jednak na "Nowym Kontynencie". I choć fani znajdą się i po drugiej stronie Pacyfiku i Atlantyku, to bez dochodów z USA portfel Disneya znacznie by się uszczuplił. Do tego trzeba dodać także znalezienie m.in. nowego studio do produkcji filmów. Ogólnie - niekorzystne zakończenie oznaczałoby duże perturbacje.
Przeczytaj także
Sprawy dotyczące praw autorskich są piętą Achillesa przemysłu filmowego. W znacznej mierze opiera się on bowiem na ikonach popkultury, pochodzących z komiksów, książek czy nawet zabawek. Takie produkcje w momencie gdy pojawiają się na dużym ekranie gwarantują bowiem widownię, a co za tym idzie - oczywiście pieniądze. W końcu fani Spider-Mana, Thora czy Czarnej Wdowy pójdą na film, choćby po to, by móc go później skrytykować w fandomie.
To też nie pierwsza batalia Disneya o prawa autorskie. Wcześniej przez 18 lat walczył o... Kubusia Puchatka. Ostatecznie wygrał prawa do Misia, który ma ochotę na małe co nieco. Koncern tak naciskał na przedłużenie praw autorskich w 1998 roku, że stworzono prawo nazwane "Ustawą o Ochronie Myszki Miki".
- Sednem sprawy jest archaiczna interpretacja pracy na zlecenie, którą należy poprawić, bo takich spraw jedynie przybywa - wyjaśnia adwokat Toberoff.
Sprawy o prawa autorskie
W latach 2009 - 2013 adwokat Toberoff reprezentował spadkobierców innego artysty komiksowego Marvela - Jacka Kirby'ego. Chcieli oni odzyskać prawa do postaci stworzonych lub współtworzonych przez niego w latach 1958 - 1964, w tym Hulka, różnych wersji Kapitana Ameryki i X-Men. Dwa sądy zdecydowały, że ich żądania są bezzasadne, gdyż Kirby miał wykonywać pracę na zlecenie. Sprawę ostatecznie wyjaśnił Sąd Najwyższy, przyznając rację Marvelowi.
"Sprawa Predatora" z kwietnia tego roku, w której Disney walczył ze scenarzystami o prawa do krwiożerczego kosmity. W skrócie - koncern wygrał.
***
Popkultura i pieniądze w Bankier.pl, czyli seria o finansach "ostatnich stron gazet". Fakty i plotki pod polewą z tajemnic Poliszynela. Zaglądamy do portfeli sławnych i bogatych, za kulisy głośnych tytułów, pod opakowania najgorętszych produktów. Jakie kwoty stoją za hitami HBO i Netfliksa? Jak Windsorowie monetyzują brytyjskość? Ile kosztuje nocleg w najbardziej nawiedzonym zamku? Czy warto inwestować w Lego? By odpowiedzieć na te i inne pytania, nie zawahamy się zajrzeć nawet na Reddita.

























































