Wzrost cen jest także następstwem rosnącego napięcia na Bliskim Wschodzie po tym, jak Stany Zjednoczone zamknęły swoje misje dyplomatyczne w Arabii Saudyjskiej w obawie przed atakami tamtejszych bojowników.
Cena ropy naftowej wzrosła w środę na nowojorskiej giełdzie NYMEX o niemal dwa dolary osiągając rekordowy poziom 65 dolarów za baryłkę. Cena ropy na giełdzie w Londynie wzrosła natomiast o ponad dwa dolary także dochodząc do poziomu nowego szczytu 64,06 dolara za baryłkę.
Wprawdzie dzisiejszy raport amerykańskiego rządu pokazał wzrost zapasów ropy w USA o 2,8 mln baryłek, z powodu dużego importu i niższej aktywności rafinerii, ale równocześnie pokazał on spadek zapasów paliw o 2,1 mln baryłek z powodu dużego popytu i spadającej produkcji krajowej.
Nie pomogły uspokajające wypowiedzi analityków, którzy twierdzą, że spadek zapasów był niższy, niż w ubiegłych tygodniach, a do końca sezonu wakacyjnych wyjazdów jest już coraz bliżej.
Dodatkowo inwestorów niepokoi sytuacja na Bliskim Wschodzie. Stany Zjednoczone zamknęły swoje misje dyplomatyczne w Arabii Saudyjskiej z powodu obaw o ich bezpieczeństwo. Arabia Saudyjska jest największym eksporterem ropy naftowej na świecie. Nieciekawa jest także sytuacja w Iranie, który wznowił swój program produkcji wzbogaconego uranu, wbrew międzynarodowym naciskom. Iran jest drugim pod względem wielkości producentem ropy wśród krajów kartelu OPEC.
Tymczasem kartel nie może już nic zrobić, żeby przeciwstawić się rosnącym cenom ropy naftowej. „To jest już zmiana jakościowa, a nie krótkoterminowe wydarzenie. Ceny pozostaną na tym samym wysokim poziomie” – powiedział dziennikarzom Rafael Ramirez, minister ds. ropy Wenezueli podczas swojej wizyty w Urugwaju.
Tymczasem szef OPEC, kuwejcki szejk Ahmad al-Fahd al-Sabah twierdzi, że za wysokie ceny ropy odpowiadają rafinerie, które są wąskim gardłem procesu przetwarzania tego surowca. Rzeczywiście w ostatnim czasie było sporo doniesień o przymusowych przerwach w wydobyciu ropy spowodowanych przerwami w pracy rafinerii.
M.D.