Minister Aktywów Państwowych Jacek Sasin wychwalał w sejmie spółki znajdujące się pod jego pieczą. Dowodem na dobre zarządzanie miał być wzrost ich wartości na giełdzie. To jednak wypinanie piersi po medal, który się nie należy.


- Odkąd w listopadzie 2019 r. powstało Ministerstwo Aktywów Państwowych (MAP - przyp. red.), wartość spółek Skarbu Państwa wzrosła o ponad 20 mld zł - przekonywał w ubiegłym tygodniu z mównicy sejmowej Jacek Sasin. - Nigdy nawet nie zbliżyliście się w czasie swoich rządów do takich wyników, mimo że tymi spółkami w czasie waszych rządów według waszego wyobrażenia zarządzali znakomici fachowcy. No jakoś im nie szło. Jeśli mówicie państwo o tym, że my źle zarządzamy mieniem, to jak ocenić wasze zarządzanie? - dodawał Sasin, atakując jednocześnie opozycję.
Sukcesy @MAPGOVPL ⤵️
— Kancelaria Premiera (@PremierRP) June 23, 2021
✅ Od początku istnienia MAP wartość spółek Skarbu Państwa wzrosła o ponad 20 mld zł.
✅ Udział Skarbu Państwa zyskał na wartości prawie 10 mld zł. pic.twitter.com/05vKNQG7jT
Międzypartyjne przepychanki odłóżmy póki co na bok. Z punktu widzenia inwestorów (spółki są na giełdzie) i Polaków (to de facto majątek "nas wszystkich") najciekawsza wydaje się zbudowana przez Sasina konstrukcja logiczna, pokazująca wzrost wartości spółek jako efekt dobrego zarządzania.
#DokonaniaMAP
— Ministerstwo Aktywów Państwowych 🇵🇱 (@MAPGOVPL) June 24, 2021
Wicepremier @SasinJacek o kondycji spółek Skarbu Państwa w #Sejm▶️ pic.twitter.com/FOtuXvrveB
I rzeczywiście giełdowe przykłady pokazują, że dobre zarządzanie jest kluczem do budowania wartości. Oczywiście ważne są też inne czynniki, w tym szczęście, otoczenie etc., niemniej źle zarządzana spółka nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach koniec końców zacznie po prostu inwestorów zawodzić.
Świetne zarządzanie, czyli błogosławieństwo hossy na miedzi
Problem, że zarządzanie zaczyna grać kluczową rolę w długim terminie, tutaj jednak mowa o dość krótkim okresie (trochę ponad półtora roku). W takim układzie kluczową rolę mogą odgrywać inne czynniki. Spójrzmy np. na KGHM. Wartość spółki 15 listopada (powołanie MAP) wynosiła 18,8 mld zł. Dziś jest to 38,3 mld zł. Skok o blisko 20 mld zł. Przypomnijmy, wspomniany Jacek Sasin chwalił się wzrostem wartości spółek właśnie o 20 mld zł. De facto więc cały ów wzrost można w zasadzie ograniczyć do KGHM-u (ruchy innych spółek w uproszczeniu wzajemnie się niwelowały).
Co istotne ciężko stwierdzić, by od listopada 2019 roku Ministerstwo Aktywów Państwowych jakoś cudownie odmieniło cokolwiek w spółce. Prezes Chludziński rządzi spółką od czerwca 2018 roku i został powołany jeszcze w innej konstelacji ministerialnej. KGHM nie poczynił w ostatnim czasie spektakularnych przejęć i można powiedzieć, że rozwijał się swoim naturalnym trybem. Skąd więc tak spektakularna hossa? Kluczem do odmiany sytuacji w KGHM-ie była hossa na rynku surowców. Miedź, główny produkt kombinatu, w listopadzie 2019 roku kosztowała 5,8 tys. dolarów za tonę. Dziś jest to 9,4 tys. dolarów, a momentami było nawet i ponad 10 tys. Gwałtownie zdrożało także srebro. To wywindowało kurs oraz zyski KGHM-u. Jacek Sasin wypina pierś po medal, który mu się nie należy (chyba że globalna hossa na surowcach to jego zasługa...). Przypomnijmy bowiem - bez wzrostów KGHM-u napędzanych surowcową hossą w zasadzie nie byłoby się czym chwalić w kwestii sumarycznego wzrostu wartości spółek
Dużo więcej istotnych decyzji zarządczych podjęto od listopada 2019 roku w Orlenie, który jest najprawdopodobniej najaktywniejszą pod względem przejęć dużą spółką Skarbu Państwa. Ów Orlen w 15 listopada 2019 roku wyceniany był na 43 mld zł. Dziś są to 34 mld zł - 9 mld zł mniej. Oczywiście i tutaj znaczenie miały również i inne czynniki, niemniej Orlen przytaczam jako przykład spółki, gdzie potencjalna rola zarządu w zmianach notowań miała dużo większe znaczenie niż we wspomnianym KGHM-ie.
Osierocone lata spadków
Teoretycznie największe zasługi Ministerstwu Aktywów Państwowych należałoby oddać przy wzrostach spółek energetycznych. Branżowy kwartet w listopadzie 2019 był wyceniany na 27 mld zł, teraz jest to z kolei 32,6 mld zł i wzrosty te wyraźnie były związane z pomysłami MAP dotyczącymi wydzielenia aktywów węglowych.
Warto jednak zauważyć, że po 1. wydzielenie aktywów węglowych to wciąż pomysł, a nie zrealizowany plan (a historia uczy, że to dwie zupełnie różne kwestie, póki co notowania rosną trochę "na wiarę"). Po 2. ów plan zakłada przesunięcie problemu ze spółek giełdowych do niegiełdowego tworu (problem przy proponowanym rozwiązaniu zniknie z wycen giełdowych, ale nie oznacza to, że zostanie w pełni rozwiązany). W końcu po 3. i chyba najważniejsze - ten sam energetyczny kwartet w momencie wyborów parlamentarnych w 2015 roku wart był 42,7 mld zł. Nie lubię patrzenia na kapitalizację spółek w systemie "za PO" i "za PiS", niemniej nie trudno dostrzec, że ostatnie odbicie to odrabianie części strat, a nie rzeczywiste wzrosty. Sasin zresztą dość sprytnie pominął tę kwestię, swoje wyliczenia rozpoczynając od listopada 2019 roku, a jednocześnie zapominając, że przecież MAP jest wprost spadkobiercą Ministerstwa Energii. Niewygodne spadki z tego okresu zostały jednak "osierocone".
Będąc przy spadkach warto zresztą pociągnąć myśl ministra Sasina nieco dalej. Skoro jego zdaniem wzrosty to dowód na dobre zarządzanie, to implikuje to logikę, że spadki są w takim razie efektem złego zarządzania. Dlaczego zatem nikt za owo złe zarządzanie nie został pociągnięty do odpowiedzialności? I dalej, czy jeżeli notowania spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa zaczną spadać, to czy minister Sasin wyjdzie na mównice i równie głośno powie: "spółki tanieją, co oznacza, że źle zarządzamy"?
Rośniemy "dzięki nam", spadamy "przez nich"
Wypowiedź Sasina świetnie wpisuje się w retorykę nagminnie uprawianą przez polityków. I to bez podziału partyjnego. Robiono tak za rządów PO-PSL, robi się tak za rządów Zjednoczonej Prawicy i robić będzie zapewne następny rząd, z jakiej by opcji nie był. Wzrosty to "nasza" zasługa, spadki to efekt otoczenia, pecha, pandemii, błędów poprzedników, czy innej siły (ale na pewno nie "naszych" działań). Wzrostami się chwalimy, o spadkach milczymy, a jeżeli już ktoś nas wywoła do tablicy, to zrzucamy winę na inny czynnik. Logiki w tym brak, jednak polityka nigdy nie była oazą logiki. Liczy się pokazanie "naszych" zwycięstw i "ich" porażek.
Działa to zresztą i w drugą stronę. Opozycja lubi wykorzystywać potknięcia spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa do własnych celów. Tutaj spadki są pretekstem do krytyki sposobu zarządzania (nawet jeżeli są inne obiektywne ich przyczyny), a wzrosty są pomijane, bądź przypisywane szczęściu. Świetnie obnażył to zresztą marcowy "spór" Daniela Obajtka i Donalda Tuska o zyski Orlenu. Każdy obóz ciągnął w swoją stronę, tymczasem proste sprawdzenie faktów wystarczyło, by zobaczyć, że racji nie ma ani jedna, ani druga strona.
Ów polityczny targ można byłoby po prostu "wyciszyć" i nie zwracać na niego uwagi, niestety spółki kontrolowane przez Skarb Państwa odgrywają znaczącą rolę na polskiej giełdzie i decydują o postawie najważniejszych rodzimych indeksów. Ich problemy to jeden z głównych powodów, dla których WIG20 (zdominowany przez SSP) "ogląda plecy" np. sWIG-u 80, w którym dominują małe, prywatne spółki. Te, jeżeli są dobrze zarządzane, potrafią przynosić regularne wzrosty i dywidendy. W przypadku spółek Skarbu Państwa regularności brak, a kursem trzęsą nie tylko zawirowania na rynku, ale i polityczne wiatry. W spółkach Skarbu Państwa notowanych na GPW nie obserwujemy wieloletniego budowania coraz to wyższej wyceny, a swoistego przeplatańca lat lepszych i lat gorszych.
Sztuka (nie)przeszkadzania
Tymczasem najlepszym rozwiązaniem byłaby po prostu zasada "nie przeszkadzać". Nawet jeżeli kolejne rządy muszą już kogoś "swojego" obsadzić na stanowisku prezesa, to jednak ważne jest, by spółki te działały na rynkowych zasadach, a nie były podporządkowywane politycznym celom (często partyjnym). Tymczasem tak niestety nie jest, co świetnie obrazują wskaźniki wycen. Podczas gdy inwestorzy są średnio skłonni płacić 1,5 zł za każdą złotówkę wartości księgowej spółek z WIG-u, w przypadku wielu spółek Skarbu Państwa wycena ta jest niższa od 1 zł. Inwestorzy uwzględniają polityczne ryzyko i wyceniają spółki te niżej, niż mogłyby być wyceniane w "normalnych" warunkach.
Rolą kolejnych ministerstw (Skarbu Państwa, Energii, Aktywów Państwowych) powinno być co najwyżej nawigowanie przy kluczowych wyzwaniach takich jak np. dekarbonizacja. Tymczasem zarówno rząd PO-PSL, jak i Zjednoczonej Prawicy do tej pory kompletnie na tym wyzwaniu poległ, przedkładając ponad dobro spółek polityczny handel (np. ciągłym wycofywaniem się z propozycji reform górnictwa, by nie stracić głosów). Niemniej jeżeli już pojawią się w którejś ze spółek jakieś wzrosty, nawet kompletnie niezwiązane z sytuacją w Polsce (np. wspominana hossa surowcowa na KGHM-ie) to politycy są pierwsi do wypinania piersi po ordery za sukces w zarządzaniu.


























































