"Kler" Wojtka Smarzowskiego niecałe dwa tygodnie po premierze pobił rekord oglądalności w polskich kinach po 1989 roku - obejrzało go już ponad 2,5 mln widzów.

Jak widać, Polakom gusta filmowe się zmieniają i chcą oglądać kino rodzimych reżyserów, którzy mogą odnosić sukcesy - i to nie tylko na rynku polskim, ale także na arenie międzynarodowej. Zanim jednak do sukcesu dojdzie - trzeba film nakręcić. A żeby film nakręcić, trzeba mieć na niego budżet.
"Kler" dostał dofinansowenie z PISF-u (Polski Instytut Sztuki Filmowej). Cały budżet filmu wyniósł 10 mln zł, dotacja to 3,5 mln zł. Jednak teraz twórcy będą musieli ją zwrócić, co jest normalną procedurą w momencie, kiedy film odnosi taki kasowy sukces, a z tym polemizować się nie da.
"Kler" w pierwsze trzy dni zobaczyło 935 tys. osób - co stanowi rekordową frekwencję na weekendzie otwarcia w Polsce. Zostawił za sobą tym samym dotychczasowego lidera: "Pięćdziesiąt twarzy Greya" (834 tys.) Po tygodniu film Smarzowskiego zebrał przed ekranami już 1 732 300 widzów, po 10 dniach - ponad 2,5 mln.
Oczywiście takie wyniki przekładają się także na sukces kasowy. Ceny w polskich kinach bywają różne, czasem bilety możemy znaleźć po cenie 15 zł, czasem będzie to i 35 zł. Reguły nie ma, jeśli jednak przyjmiemy dla uśrednienia, że każdy z widzów zapłacił za bilet 20 zł - daje nam to 50 milionów złotych.
"Kler" wywołał burzę na długo przed tym, zanim na ekranach kin w ogóle się pojawił. W niektórych miastach projekcja niestety się nie odbyła, chociażby w Ostrołęce czy Siemiatyczach. Wczoraj głośno zrobiło się o prezesie firmy Solbet, który miał szantażować dyrektora kina w Solcu Kujawskim, by ten przestał film wyświetlać, ponieważ ufundował projektor.
Należy jednak pamiętać, że - jakichkolwiek przekonań by ni mieć - dzieło filmowe broni się swoją warstwą artystyczną, której filmowi Wojtka Smarzowskiego odebrać nie można.
"Kler" na pewno zagości na ekranach polskich kin jeszcze długo, więc ostateczny box office będzie o wiele większy od szacowanego.
DU
