Zaklinanie rzeczywistości przez chińskie władze zaczyna „przynosić efekty”. Główny indeks giełdy w Szanghaju notuje najwyższy, dwudniowy wzrost od blisko 7 lat. Obawy o trwałość wzrostów, sztucznie wywoływanych przez Pekin, nie znikają.



Piątkową sesję indeks Shanghai Composite zamknął na poziomie 3877,8 pkt. (4,5%), dzięki czemu burzliwy tydzień kończy wynikiem +5,2%. Wczorajsze i dzisiejsze mocne wzrosty w sumie składają się na najwyższy, dwudniowy skok indeksu (+10,6%), od drugiej połowy września 2008 r., kiedy rynki finansowe na całym świecie wpadły w turbulencje zainicjowane bankructwem banku Lehman Brothers.
Wynik osiągnięty na koniec dnia oznacza, że główny szanghajski indeks od maksimów dzieli już 24,9%. Równocześnie, indeks znajduje się już tylko o 19,9% wyżej niż na początku tego roku. O wysokiej zmienności na szanghajskiej giełdzie niech świadczy fakt, że w ostatnich 4 tygodniach aż 13 na 19 sesji zakończyło się ruchem głównego indeksu w dół lub w górę o przynajmniej 3%.
Ręczne sterowanie giełdą
Podobnie jak wczoraj, motorem napędzającym dzisiejsze wzrosty była decyzja rynkowego regulatora zakazująca (!) sprzedaży akcji przez większych udziałowców. Każda osoba, która posiada więcej niż 5 procent udziału w spółce, nie będzie mogła sprzedawać swoich akcji przez najbliższe sześć miesięcy. Każdy kto złamie ten zakaz, ma być surowo traktowany przez regulatora.
Dodatkowo, dziś na rynek trafiła podana przez rządową agencję informacyjną Xinhua wiadomość o wszczęciu przez chińską policję (!) śledztwa w sprawie „szkodliwej krótkiej sprzedaży”.
Przypomnijmy – w ubiegły weekend ogłoszono w Chinach wstrzymanie debiutów 28 firm (przed poprzednimi debiutami inwestorzy często sprzedawali posiadane już akcje, co przyczyniało się do spadków), a także zapewnieniu ze strony Ludowego Banku Chin o finansowym wsparciu dla China Securities Finance, która udziela pożyczek brokerom, którzy następnie pożyczają środki inwestorom. Dodatkowo największe kontrolowane przez rząd spółki giełdowe uciekają się do skupu akcji własnych, co ma powstrzymać spadki na szanghajskiej giełdzie.
Powszechnie wiadomo, że bessa na chińskich giełdach to dla Pekinu problem nie tylko finansowy, ale i społeczny, jako że – w przeciwieństwie do rynków zachodnich – to inwestorzy indywidualni odpowiadają za większość obrotów. W Chinach jest już ponad 90 milionów inwestorów indywidualnych – to więcej, niż członków ma Komunistyczna Partia Chin.
Nastroje „ulicy” już dają o sobie znać. Jak donosi dziś Reuters, w chińskim internecie zaczęło się pojawiać coraz więcej apeli o ustąpienie Xiao Ganga, szefa Chińskiej Komisji Regulacyjnej ds. akcji. Póki co, władze uciekają się do cenzury - w wyszukiwarce Baidu (odpowiednik Google) oraz serwisie mikroblogowym Weibo (odpowiednik Twittera), fraza „Xiago Gang odejdź” została zablokowana.
Michał Żuławiński