REKLAMA
TYLKO U NAS

BIS: ryzykowne obligacje grożą kryzysem

Marek Wierciszewski2018-09-25 18:16
publikacja
2018-09-25 18:16

Wzrost stopy niewypłacalności wśród najmocniej zadłużonych przedsiębiorstw może być ciosem w koniunkturę gospodarczą, wynika z raportu Banku Rozliczeń Międzynarodowych (BIS).

fot. gunnar3000 / / YAY Foto

Stopa niewypłacalności emitentów obligacji korporacyjnych spadnie na koniec roku do 2,0 proc. z notowanych w sierpniu 2,8 proc., przewiduje agencja ratingowa Moody’s. Jednak zdaniem Tirupama Goela, ekonomisty BIS, tak korzystna sytuacja może na tyle uspokoić inwestorów, że nie zauważą oni nadchodzącego niebezpieczeństwa. Już teraz inwestorzy i banki są coraz mniej skłonne do zabezpieczania się przed ryzykiem, a skutkiem może być to, że gdy za sprawą rosnących w skali globu stóp procentowych stopa niewypłacalności się zwiększy, kłopoty emitentów staną się zaraźliwe.

„Kłopoty zadłużonych przedsiębiorstw mogą nie tylko uderzyć w kredytujące je podmioty, ale także odbić się na całej gospodarce” – ostrzega w cokwartalnym raporcie Tirupam Goel, ekonomista BIS.

Od czasu kryzysu finansowego wartość wyemitowanych obligacji oraz udzielonych kredytów o podwyższonym ryzyku podwoiła się w USA i Europie, sięgając łącznie 2,65 bln USD. Tzw. obligacje śmieciowe wciąż odpowiadają za ponad połowę tej sumy, jednak to rynek kredytów bankowych o wysokim lewarze charakteryzuje się wyższą dynamiką wzrostu. Szczególnie niebezpieczna może okazać się tendencja do zmniejszania zakresu dodatkowych zobowiązań narzucanych na dłużnika, w zamian za co wierzyciel osiąga wyższą rentowność. Umowy kredytowe o zmniejszonym zakresie zobowiązań (tzw. kowenantów), stanowią obecnie 80 proc. wszystkich, choć w latach 2006-2007 było to zaledwie 25 proc., oblicza agencja Moody’s. Innym czynnikiem ryzyka jest według BIS groźba przymusowej wyprzedaży portfeli obligacji śmieciowych przez fundusze w reakcji na pierwsze niewypłacalności.

- Kiedy płynność na rynku jest ogromna, dla wierzycieli zobowiązania umowne nie są takie ważne, zgadzają się oni na pożyczanie przy bardzo wysokiej dźwigni. Jeśli jednak dojdzie do jakiegoś szoku, to sektor stanie się bardzo podatny. Ten kryzys nie musi zdarzyć się jutro, ale jego podatności nie warto lekceważyć – komentuje w rozmowie z Bloombergiem Douglas Diamond, profesor finansów Booth School of Business przy Uniwersytecie Chicagowskim.

Marek Wierciszewski

Źródło:
Tematy

Komentarze (2)

dodaj komentarz
lockvestor
Ciekawe, że w ostatnim czasie tak dużo ostrzega się przed kryzysem i wskazuje potencjalne punkty zapalne. Moja mała teoria jest taka, że kryzys już trwa, bo się o nim mówi, czyli porównując do czegoś bardziej prozaicznego: "boli mnie głowa, mówię o tym, ale jeszcze nie wiem co jest powodem tego Ciekawe, że w ostatnim czasie tak dużo ostrzega się przed kryzysem i wskazuje potencjalne punkty zapalne. Moja mała teoria jest taka, że kryzys już trwa, bo się o nim mówi, czyli porównując do czegoś bardziej prozaicznego: "boli mnie głowa, mówię o tym, ale jeszcze nie wiem co jest powodem tego bólu".
modulometer
Twoja teoria nei ma za bardzo uzasadnienia ponieważ o tym że następnym potencjalnym źródłem zapalnym będzie dług korporacyjny mówi się od 2-3 lat. Lata niskich stóp FED i EBC spowodowały gwałtowny przyrost zadłużenia sektora korpo i sektora publicznego. Zwłaszcza problem jest na rynkach wschodzących. Każde spowolnienie gospodarcze Twoja teoria nei ma za bardzo uzasadnienia ponieważ o tym że następnym potencjalnym źródłem zapalnym będzie dług korporacyjny mówi się od 2-3 lat. Lata niskich stóp FED i EBC spowodowały gwałtowny przyrost zadłużenia sektora korpo i sektora publicznego. Zwłaszcza problem jest na rynkach wschodzących. Każde spowolnienie gospodarcze oraz podwyżki stóp FED będą drenować zadłużone gospodarki. TO przecież nie rocket science.
O ile Argentyna i Turcja nie wywołają trzęsienia ziemi o tyle wojna handlowa i kłopoty z obsługą długu przez chinskie firmy to może juz być grubą sprawą.

Powiązane: Kryzys finansowy

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki