Krwawy atak Hamasu i izraelska odpowiedź pochłaniają setki ofiar. Nowa wojna na Bliskim Wschodzie wstrząsnęła opinią publiczną na całym świecie. Wpłynęła także na lokalne giełdy i globalne ceny surowców.


W wyniku rozpoczętego w sobotę ataku bojowników Hamasu, po obu stronach ogrodzenia strefy Gazy zginęło ponad 1000 osób, a tysiące zostało rannych. Raporty wspominają o ponad 800 zabitych na terenie Izraela oraz 2343 osobach w szpitalach.
Al Jazeera relacjonuje, że w Strefie Gazy, która jest nieustannie bombardowana przez izraelskie lotnictwo, zginęło do tej pory co najmniej 526 osób, a 2750 zostało rannych. Enklawę otoczoną przez 100 000 izraelskich żołnierzy opuściło 120 000 mieszkańców. Według agencji Reutera Izraelczycy odbili już wszystkie osiedla w pobliżu Strefy Gazy.
Szkoły zostały zamknięte, wiele firm dało pracownikom dzień wolny, nie pracowało większość sklepów za wyjątkiem supermarketów i aptek. Do kraju odwołano wszystkie loty cywilne. Pracy nie przerwały natomiast fabryki, o czym poinformowało Izraelskie Stowarzyszenie Producentów.
Bank Izraela poinformował, że jest zbyt wcześnie, żeby ocenić wpływ konfliktu na gospodarkę. Przypomniał jednak, że ostatnia wojna z bojownikami Hamasu w Gazie, która wybuchła w 2014 roku i trwała 50 dni, doprowadziła budżet kraju do strat w wysokości 3,5 miliarda szekli (900 mln dol.), czyli 0,3% PKB.
Rynki reagują na wojnę Izraela i Hamasu
Najkrwawszy od dziesięcioleci atak Hamasu wpłynął na notowania surowców oraz akcje spółek z Bliskiego Wschodu. Izraelska giełda, na której w przeciwieństwie do większości światowych parkietów, handel odbywa się z przerwą w piątki i w soboty, zareagowała spadkami.
TA-35 oraz TA-125, czyli główne indeksy giełdy w Tel Awiwie, spadły podczas niedzielnej sesji o ok. 6,5% oraz 6,7%. Sektor izraelskich banków stracił tego dnia 9%. Ceny rządowych obligacji spadły o 3%. Przecena zatrzymała się podczas poniedziałkowej sesji. O godzinie 14:00 9 października TA-35 zwyżkuje o 0,75%.
Po poniedziałkowym otwarciu rynku forex, szekel stracił względem dolara 2,17% i dotarł do najniższego poziomu od 7,5 roku. Izraelska waluta już od dłuższego czasu znajdowała się w odwrocie w związku z niepokojami społecznymi wywołanymi rządową reformą sądownictwa. Od początku roku straciła do dolara 10%.
Bank Izraela oświadczył 9 października, że sprzeda na otwartym rynku obcą walutę o wartości do 30 mld dolarów, żeby wesprzeć szekla. Rezerwy walutowe Izraela wynoszą ponad 200 mld dolarów, co odpowiada prawie 39% PKB tego kraju. Bank centralny przeznaczy także 15 mld dol. na swapy, żeby wesprzeć płynność na rynku. Zapowiedź interwencji nie poprawił sytuacji szekla, który w poniedziałkowe popołudnie notował wciąż 2,12% straty względem dolara.
Od niedzieli do czwartku trwa handel także na saudyjskiej giełdzie. Jej główny indeks TASI, w którego skład wchodzą wszystkie spółki notowane na parkiecie, zakończył sesję 8 października stratą w wysokości ok. 1,5%. Podczas niedzielnej sesji na czerwono zapaliły się również indeksy innych krajów regionu. Podobnie jak w przypadku giełdy w Tel Awiwie, również one ustabilizowały się w poniedziałek.
Intel Corp, czyli największy izraelski pracodawca i eksporter nie poinformował, czy konflikt wpłynął na jego produkcję chipów. Notowane na Nasdaq akcje spółki nie wykazały jak dotąd reakcji na wydarzenia na Bliskim Wschodzie i umocniły się w handlu przedsesyjnym o 0,84%. Rzecznik Intela poinformował, że firma monitoruje sytuację w Izraelu.
Konflikt w regionie Bliskiego Wschodu nie pozostał natomiast bez wpływu na rynki ropy, które rozpoczęły sesję 9 października od gwałtownego skoku kursu. W momencie aktualizacji tego tekstu o godz. 14:00 ropa WTI zyskuje 4,01%, natomiast Brent zwyżkuje o 4,12%. Złoto zyskuje 0,83%.
W poniedziałek rano niewielkie spadki dotknęły kontrakty terminowe na amerykańskie indeksy: S&P 500 traciło 0,81%, Nasdaq-100 Futures zniżkował o 0,77%, a Dow Jones 0,73%. Sytuacja wyglądała podobnie również na 1,5 godziny przed rozpoczęciem sesji w USA.
Po starcie sesji w USA DJI spadał o 0,25%, S&P 500 zniżkował o 0,44%, a Nasdaq tracił 0,8%.
Na europejskich giełdach nie widać było paniki. Dominowały spadki, jednak indeksy traciły maksymalnie do 1%. Najgorzej wśród europejskich indeksów giełdowych radził sobie grecki ATHEX Composite Index, który traci prawie 2%. Jednym z liderów (obok norweskiego OSE) był polski WIG-20, który na koniec sesji zyskał 2,08%.
Komentarze ekspertów
- Weekendowe wydarzenia oczywiście destabilizują region. Ostatecznie tego rodzaju sytuacje mają zwykle krótkoterminowy wpływ na rynki finansowe i jest prawdopodobne, że tym razem będzie tak samo. Inwestorzy mogą być nerwowi przez kilka dni, dopóki ryzyko eskalacji nie zmniejszy się wyraźnie - skomentował Kyle Rodda, starszy analityk rynkowy w Capital.com, w rozmowie z Bloombergiem.
W podobnym tonie wypowiadał się na temat konfliktu w Izraelu, główny ekonomista XTB, dr. Przemysław Kwiecień. - Takie sytuacje geopolityczne mają zazwyczaj oczywiście poważne reperkusje lokalnie, ale ich wpływ na globalną gospodarkę i rynki często jest znikomy i jeśli rynki nie zobaczą poważnego zagrożenia – tracą zainteresowanie - skomentował.
Co może zatem przyczynić się do poważniejszego przełożenia na światowe rynki. Zdaniem większości ekspertów dalsza eskalacja, która mogłaby doprowadzić do wzrostu cen ropy i co za tym idzie presji inflacyjnej, co wymusiłoby z kolei na zachodnich bankach centralnych utrzymanie na dłużej wysokich stóp procentowych.
- Każde rozszerzenie konfliktu na kraje produkujące ropę, na czele z Arabią Saudyjską, może spowodować, że cena surowca będzie droższa, z negatywnymi skutkami inflacyjnymi dla Zachodu, co oznaczałoby wyższe stopy procentowe na dłużej - skomentował dla Bloomberga Guillermo Santos, szef ds. strategii w iCapital.
Michał Misiura





















































