Druga sesja z rzędu przyniosła niewielkie spadki głównych nowojorskich indeksów. S&P500 i Nasdaq łagodnie ześlizgnęły się z historycznych szczytów. Za to prognozy analityków implikują przekroczenie przez Dow Jonesa 20.000 punktów w ciągu następnych 12 miesięcy.


Była to sesja w zasadzie bez historii. Amerykańskie indeksy przez dwie pierwsze godziny handlu trzymały się blisko kreski, by w kilka minut spaść do poziomów, w pobliżu których utrzymały się przez resztę dnia. S&P500 stracił 0,29%, finiszując z wynikiem 2.175,49 pkt. Nasdaq osunął się o 0,40%. Dow Jones spadł o 0,20%, do 18.495,66 punktów.
Po niemalże zakończonym sezonie raportowania wyników za drugi kwartał w centrum uwagi inwestorów ponownie mogą się znaleźć dane makroekonomiczne. Jednak tych zabrakło zarówno w poniedziałek jak i w środę.
Jedyną ważniejszą publikacją w kalendarium były cotygodniowe dane o zapasach paliw w USA. Nieoczekiwany wzrost rezerw surowej ropy doprowadził do niemal 3-procentowej przeceny „czarnego złota”, co negatywnie odbiło się na wycenach spółek energetycznych – sektorowy sunbindeks S&P stracił 1,4%.
Od kilku tygodni Wall Street odpoczywa po forsownych wzrostach z końcówki czerwca i początku lipca. Eksperci są podzieleni względem tego, czy ta konsolidacja zapowiada dalsze wzrosty, czy też to dystrybucja akcji przed jakąś korektą.
Optymistami jak zwykle są analitycy analizujący poszczególne spółki. Jak donosi portal marketwatch.com, jeśli zrealizują się średnie prognozowane przez analityków ceny docelowe dla akcji 30 spółek tworzących średnią przemysłową Dow Jonesa, to za 12 miesięcy DJIA powinien celebrować osiągnięcie psychologicznego poziomu 20.000 pkt. Ale żeby nie było tak pięknie dodajmy, że z taką prognozą po raz pierwszy mieliśmy do czynienia… 28 lipca 2015 roku. Rok później Dow Jones osiągnął wartość 18.456,35 pkt.
Krzysztof Kolany
























































