Brak pokoju na Ukrainie chyba nie został odebrany przez inwestorów jako rozczarowanie, gdyż poniedziałkowy handel nie przyniósł większych zmian na polskim rynku walutowym. Kurs euro pozostał w trendzie bocznym, a notowania dolara utrzymały się blisko tegorocznych minimów.


Szczyt Trump-Putin miał być przełomem w toczących się od ponad pół roku rozmowach w sprawie zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej. Tak przynajmniej mówiono. I nic z tego nie wyszło. Wojna wciąż trwa i nie wydaje się, aby miała zmierzać do końca. Widać jednak, że rynek niespecjalnie wierzył w jej rychłe zakończenie.
Poniedziałkowy handel rozpoczęliśmy bowiem od praktycznie zerowych zmian na rynkach finansowych. Dotyczy to także rynku złotego, gdzie o 9:40 euro było wyceniane na 4,2581 zł. Czyli podobnie jak przed weekendem i w dalszym ciągu blisko środka przedziału obowiązującej od kwietnia konsolidacji o zakresie 4,20-4,30 zł.
- Nadzieje na postęp negocjacji, których celem jest zakończenie wojny Rosji z Ukrainą, w pozytywnym scenariuszu mogłoby zmniejszyć premię geopolityczną względem walut z regionu CEE-3 i generalnie poprawić sentyment do europejskich aktywów oraz seria danych makro z krajowej gospodarki za lipiec br. będą kluczowymi czynnikami wpływającymi na trend złotego - napisali ekonomiści PKO BP.
Większego wpływu na losy złotego nie powinny mieć za to masowo publikowane w tym tygodniu dane z polskiej gospodarki. Będą to m.in. lipcowe statystyki produkcji przemysłowej, wynagrodzeń i zatrudnienia oraz sierpniowe wskaźniki koniunktury konsumenckiej i gospodarczej. - Nie zakładamy, że odczyty ww. danych makro z Polski zmienią pozytywne perspektywy krajowego PKB – pointują ekonomiści PKO BP.
O poranku spokój panował też na głównej parze walutowej świata, gdzie euro wyceniano na niemal równo 1,17 dolara. Na parze ze złotym oznaczało to dolara po 3,6410 zł. To tylko o 6 groszy powyżej lipcowego minimum kursu USD/PLN, gdy dolar notowany był najniżej od 4 lat.
O ponad grosz drożał frank szwajcarski, za którego trzeba było zapłacić 4,5170 zł. Na parze frank-złoty od tygodnia obserwujemy nieśmiałe próby przełamania linii 4,50 zł, stanowiącej dolne ograniczenie obowiązującego od czterech miesięcy trendu bocznego.
KK