Przywódca Chin Xi Jinping, inaugurując defiladę z okazji 80. rocznicy kapitulacji Japonii i zakończenia II wojny światowej na Dalekim Wschodzie, stwierdził w środę, że naród chiński „zdecydowanie stoi po właściwej stronie historii, po stronie postępu ludzkości”. Na trybunie honorowej zasiedli przywódcy Rosji i Korei Płn. – Władimir Putin i Kim Dzong Un.


W transmitowanym przez telewizję przemówieniu na placu Tiananmen w Pekinie, Xi Jinping podkreślił, że „chińska wojna ludowa oporu przeciwko japońskiej agresji stanowiła ważną część światowej wojny antyfaszystowskiej”. – Naród chiński, kosztem ogromnych ofiar, wniósł wielki wkład w ratowanie Europy i obronę pokoju na świecie – dodał przywódca, ubrany w mundur w stylu przewodniczącego Mao Zedonga.
Chiński przywódca zaapelował o budowanie „społeczności o wspólnej przyszłości dla ludzkości”, ostrzegając przed powtórką historii. Podkreślił, że naród chiński „nie boi się przemocy, opiera się na własnych siłach i stale się doskonali”. Armia Ludowo-Wyzwoleńcza (ALW) ma „wiernie wypełniać swoje święte obowiązki”, chronić jedność państwa i przyczyniać się do „wielkiego odrodzenia narodu chińskiego”.
Po dziesięciominutowym przemówieniu Xi dokonał przeglądu wojsk.
W defiladzie, określanej jako największa parada wojskowa w historii komunistycznych Chin, uczestniczyło ponad 10 tys. żołnierzy z 45 formacji wojskowych, w tym oddziały piechoty, sił powietrznych, marynarki wojennej, wsparcia informatycznego, które pojawiły się po raz pierwszy, oraz formacje historyczne.
Wzdłuż alei Chang'an przecinającej plac Tiananmen przejechały setki pojazdów wojskowych z najnowocześniejszym uzbrojeniem. Jak podkreślono, większość sprzętu została zaprezentowana po raz pierwszy. Wśród nich można było dostrzec międzykontynentalne pociski balistyczne (ICBM), takie jak DF-61, DF-31BJ, pociski manewrujące YJ-19 i CJ-1000.
Na platformach zaprezentowano nowe systemy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, jak HQ-9C, pociski przeciwokrętowe i podwodne, w tym YJ-15, systemy radarowe oraz jednostki bezzałogowe powietrzne i morskie. Zadebiutował także czołg podstawowy typu 99A, wyposażony w działo kalibru 125 mm.
Nad ponad 50 tys. widzów zgromadzonych na placu centralnym stolicy przeleciały helikoptery, tworząc kształt liczby 80. Nastąpił także przelot eskadr z udziałem ponad 100 samolotów, w tym myśliwców, bombowców oraz samolotów transportowych.
Na zakończenie wypuszczono 80 tys. „gołębi pokoju”.
Na trybunie honorowej wśród zagranicznych gości znaleźli się przedstawiciele 26 państw, m.in. przywódcy Rosji i Korei Północnej – Władimir Putin i Kim Dzong Un – oraz prezydent Iranu Masud Pezeszkian. Najwyżsi rangą przedstawiciele Europy, którzy obecni byli na defiladzie, to prezydent Serbii Aleksandar Vucić i premier Słowacji Robert Fico.
Podczas transmisji państwowej telewizji CCTV pokazano gestykulującego Xi Jinpinga, który wymienił kilka słów z Kim Dzong Unem.
Japonia zaatakowała Chiny w 1937 r. Według oficjalnych danych chińskich, osiem lat niezwykle brutalnej okupacji i walk kosztowało życie 14 milionów Chińczyków.
2 września 1945 roku na pokładzie zakotwiczonego w Zatoce Tokijskiej amerykańskiego pancernika USS Missouri przedstawiciele rządu i sił zbrojnych Japonii podpisali akt bezwarunkowej kapitulacji kraju, co definitywnie zakończyło drugą wojnę światową.
Ekspert: Pekin tworzy realny sojusz przeciw Zachodowi
Obecność Władimira Putina i Kim Dzong Una na defiladzie wojskowej w Pekinie u boku przywódcy Chin Xi Jinpinga to nie symboliczne spotkanie, a demonstracja realnego, skonsolidowanego wyzwania rzuconego Zachodowi – ocenił w rozmowie z PAP Joel Atkinson z seulskiego Hankuk University of Foreign Studies.
Atkinson podkreślił, że obecność przywódców Rosji i Korei Północnej na pekińskich obchodach 80. rocznicy zakończenia II wojny światowej nie tyle pogłębia ich antyzachodnią koalicję, co stanowi bardzo realne wyzwanie dla obecnego ładu światowego.
- Xi preferuje odwrócenie narracji, stawiając Chiny i resztę świata dążącą do „sprawiedliwego porządku” po jednej stronie, a koalicję USA i ich sojuszników, powodującą niepokój, po drugiej. Oznacza to, że tworzona przez niego oś współpracy i wyzwanie dla Zachodu są bardzo realne – zauważył ekspert.
Podczas przemówienia na placu Tiananmen chiński przywódca przekonywał, że „naród chiński zdecydowanie stoi po właściwej stronie historii, (...) trwale kroczy drogą pokoju”. Dodał, że jeśli wszystkie kraje i narody będą „traktować siebie na równi i żyć w harmonii (...), będą w stanie (...) wyeliminować przyczyny konfliktów i nie pozwolą na powtórzenie się tragicznej historii”.
Kilkanaście minut później Xi obserwował z trybuny honorowej defiladę chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Po jego prawej stronie zasiadł Putin, przywódca kraju, który rozpętał najkrwawszy konflikt zbrojny w Europie od czasu II wojny światowej. Po lewej stronie znalazł się przywódca Korei Północnej - reżimu, który otwarcie wspiera rosyjską agresję, wysyłając Moskwie dziesiątki tysięcy żołnierzy i znaczne ilości uzbrojenia.
Według analityka obecność Kima na paradzie jest sygnałem, że Pekin przestał obawiać się reakcji Zachodu na zacieśniającą się współpracę w ramach osi Pekin-Moskwa-Pjongjang. - Chiny mniej martwią się tym, że Zachód stanie się bardziej świadomy skoordynowanego i skonsolidowanego wyzwania, które jest w toku. Dlaczego? Ponieważ Xi nie sądzi, by Europa czy USA mogły z tym wiele zrobić. Uważa, że pokaz solidarności i buntu skłoni Zachód do bardziej ugodowego nastawienia – ocenił Atkinson.
Rozmówca PAP odniósł się również do kwestii współpracy wojskowej między Rosją a Koreą Północną. Pod koniec ubiegłego roku resort chińskiej dyplomacji twierdził, że władzom w Pekinie „nic nie wiadomo” o obecności północnokoreańskich żołnierzy w Rosji. W opinii Atkinsona Chiny nigdy nie były zainteresowane publicznym poparciem tego sojuszu, ale udzieliły mu cichego przyzwolenia.
- Ciche przyzwolenie za zamkniętymi drzwiami wystarczy. (…) Europa była gotowa pójść na ustępstwa wobec Chin w nadziei, że powstrzymają one wsparcie Korei Północnej dla Rosji – wyjaśnił Atkinson. Jak dodał, dziś Pekinowi już mniej zależy na pozorach, a obecność Putina i Kima u boku Xi ma być formą wywierania presji. - Jestem pewien, że pojawiają się głosy mówiące Europie: „jeśli nie chcecie widzieć Putina i Kima na jednej trybunie z Xi, to lepiej dostosujcie się do stanowiska Chin” - stwierdził ekspert.
Mimo pozorów jedności dynamika wewnątrz tego trójkąta jest jasno określona przez hierarchię, na której szczycie znajduje się Pekin - zaznaczył komentator. „To ustalona i stabilna hierarchia. Xi Jinping jest wyraźnie na szczycie. Bez Chin zachowujących się w typowy dla siebie sposób oraz bez wsparcia Xi, Putin i Korea Północna skończyliby się już lata temu” – ocenił Atkinson.
Podkreślił, że Pekin umiejętnie zarządza tą relacją, by nie upokarzać swoich partnerów. „Pekin fetuje Putina i Kima, czyniąc ich podporządkowanie bardziej znośnym. (…) Rzeczywistość jest taka, że to Chiny mają całą autonomię i całą władzę decyzyjną, jeśli chodzi o ich własne sprawy. Mają też znaczną władzę nad decyzjami podejmowanymi w Moskwie i Pjongjangu, nawet jeśli są zbyt sprytne, by wytykać ten fakt Putinowi i Kimowi” - podsumował Atkinson.
Z Pekinu Krzysztof Pawliszak (PAP)
krp/ jm/