REKLAMA

Prezesi bez „fotela”

2009-09-09 12:00
publikacja
2009-09-09 12:00
Choć praca na tym stanowisku wymaga poświęceń i pochłania dużo czasu, to i tak wiele osób na świecie marzy o tym, aby ją dostać. Nie odstrasza ich właściwie nic - ani stres z nią związany, ani też zakres odpowiedzialności jaki jej towarzyszy. I chyba trudno się temu dziwić skoro w ciągu roku mogą dzięki niej zarobić tyle pieniędzy, ile przeciętny człowiek nie zarobi przez lat 20, albo i więcej.

Stanowisko Prezesa Zarządu (ang. CEO – Chief Executive Officer) – bo o nim mowa – to jedna z najbardziej opłacalnych i zarazem najmniej stabilnych posad w świecie międzynarodowych firm i korporacji. Jak „kruche” jest to stanowisko najlepiej wiedzą ci, których finansowy kryzys - w ostatnim czasie – pozbawił pracy.

Kryzys finansowy zdążył już mocno dać się we znaki wielu grupom zawodowym na świecie. Dotychczas prace straciło kilkadziesiąt tysięcy finansistów, bankowców, doradców, analityków, a także księgowych.

Ofiarą kryzysu padła także inna grupa zawodowa, złożona z prezesów zarządów i dyrektorów wyższego szczebla międzynarodowych firm i korporacji. Firma konsultingowa Booz Allen Hamilton z siedzibę w McLean, w amerykańskim stanie Virginia, wyliczyła że od początku trwania kryzysu pracę na świecie straciło już blisko 1600 prezesów zarządów oraz dyrektorów wyższego szczebla, a posady kolejnych kilkudziesięciu „wiszą na włosku”. Liczba zwolnień jest na tyle duża w tym zawodzie, że niektóre z gazet nie wahają się nawet określać ją mianem „masowego exodusu”. I bez wątpienia jest coś na rzeczy skoro w Stanach Zjednoczonych - tylko na przestrzeni jednego miesiąca – wymieniono w sektorze finansowym ponad „setkę” prezesów i szefów dużych firm.

Najczęstszym powodem rezygnacji były względy osobiste, choć z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy domniemywać, że w wielu przypadkach chodziło o coś zupełnie innego, niż tylko prywatne okoliczności. W dobie kryzysu bowiem prezesi tracili i nadal tracą pracę jeszcze z kilku innych powodów, o których albo oni sami, albo też ich przełożeni nie chcą otwarcie mówić. Najczęściej dotyczą one słabych wyników finansowych i braku jasno zdefiniowanej strategii na przyszłość, która pozwoliłaby firmie na szybkie wyjście z finansowego dołka. Dodatkowo dość często są powielane błędy z przeszłości, z których nikt nie wyciąga właściwych wniosków. To właśnie ten ostatni zarzut pozbawił - niewiele ponad miesiąc temu - Katsuakiego Watanabe stanowiska prezesa w Toyota Motor Company. Oprócz - byłego już - szefa dostało się także innym 400 menadżerom z japońskiego koncernu.

Odwołania prezesów wynikały także z zaangażowanie się firm, którymi kierowali, w spekulacje opcjami. Straty z tego tylko tytułu sięgają dziś w skali globalnej setek miliardów dolarów. W Polsce tego typu działania doprowadziły m.in. do wymiany całego składu zarządu Węglokoksu, a firmy choćby takie jak Ciech czy Erbud straciły dziesiątki milionów złotych. Kolejną przyczyną, dla której prezesom zarządów wręczano wypowiedzenia z pracy, była decyzja o relokacji usług z kraju macierzystego do innych krajów na świecie. Kryzys wymusił bowiem na właścicielach firm konieczność redukcji kosztów i poszukiwania lepszych miejsc do dalszego rozwoju biznesu. Szczególnie dotkliwie odczuły to bogate kraje Unii Europejskiej oraz Stanów Zjednoczonych i Kanady, gdzie największa liczba miejsc pracy została zlikwidowana i przeniesiona do Indii lub Chin.

W Polsce w wyniku kryzysu finansowego swoją pracę straciło już blisko kilkudziesięciu prezesów firm, banków i spółek giełdowych. Zmiany miały miejsce m.in. w: KGHM, PKP Intercity, KROSNO S.A., Hipolit Cegielski, Radio ZET, Enei, LC Copr, PKO BP, PGE.

Bartosz Niedzielski

Źródło:
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (2)

dodaj komentarz
~Mati
Tych prezesów to trzeba dokładnie posprawdzać. Dziurę budżetową możnaby załatać ich zwolnieniami lekarskimi. Np. taki Zbigniew Terek, jak tylko się dowiedział, że odwołają go ze stanowiska prezesa WARS SA z miejsca się biedaczek rozchorował na wiele miesięcy. Takich przypadków są pewnie tysiące i powinno się je wnikliwie zbadać. Tych prezesów to trzeba dokładnie posprawdzać. Dziurę budżetową możnaby załatać ich zwolnieniami lekarskimi. Np. taki Zbigniew Terek, jak tylko się dowiedział, że odwołają go ze stanowiska prezesa WARS SA z miejsca się biedaczek rozchorował na wiele miesięcy. Takich przypadków są pewnie tysiące i powinno się je wnikliwie zbadać. Już pomijam sprawę straconych przez społeczeństwo pieniędzy, bo to sprawa oczywista i prokuratura powinna na wniosek poszkodowanych ścigać takie wybryki, ale dochodzi jeszcze do tego aspekt moralny, bo jak tu powierzać majątek państwowy (czyli nas wszystkich w jakiejś mierze) osobie, która postępuje niemoralnie? Wkurza mnie to, że przez ileś miesięcy/lat jakiś aparatczyk partyjny dzięki znajomościom dostaje kupę pieniędzy co miesiąc (często bez odpowiedniego przygotowania i umiejętności), a na odchodne jeszcze robi skok na kasę (ZUS), szmacąc się do reszty. Kiedy wreszcie uszczelni się tak system ubezpieczeń, żeby wyeliminować możliwość takich przekrętów? .... no co... pomarzyć nie wolno!?
~Igo
W Polsce prezesi mają zawsze wyjście ucieczki na zwolnienie lekarskie. Ot zbliża się dzień odwołania ze stanowiska, wróbelki im ćwierkają i myk... na pół roku na zwolnienie. Najwyższy czas, żeby takie przypadki wziąć pod lupę. Przykładów nie brakuje.

Powiązane: Praca, płaca i kariera

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki