Małe cząsteczki pyłu zawieszonego w powietrzu każdego dnia wirują dookoła nas. Wraz z nimi do naszych płuc trafiają niebezpieczne związki chemiczne. Ma to realne przełożenie na nasze zdrowie od ucisku w klatce piersiowej po tak nieoczywiste jak zmęczenie czy rozdrażnienie. Nic więc dziwnego, że pojawiają się polskie start-upy, które pomagają w walce ze smogiem. Podczas badań korzystają one z funduszy unijnych.


Zapewne nikt nie przypuszczał, że treningi do krakowskiego maratonu będą powodem do powstania jednej z najbardziej popularnej aplikacji do sprawdzania stanu powietrza. Dwóch studentów Akademii Górniczo-Hutniczej chciało się zdrowo przygotować do pokonania 42 km, ale brakowało im danych, czy danego dnia można spokojnie pooddychać w stolicy Małopolski. Dostępne wówczas informacje pokazywały dane, ale z dnia wcześniej, więc były przysłowiową musztardą po obiedzie.
Polska się dusi
Z danych naukowców Uniwersytetu Harvarda i Uniwersyteckiego Kolegium Londyńskiego zanieczyszczenie powietrza w Polsce zabija 95 tys. osób rocznie. To niemal 24 proc. wszystkich zgonów - najwięcej w Europie (na drugim miejscu jest Belgia).
Polski smog jest wyjątkowo niebezpieczny. Zawiera m.in. związki siarki, metale ciężkie i amoniak. Średnia stężenie według europejskich norm nie może przekraczać 25 (według bardziej restrykcyjnego WHO nawet 10). W kraju średni poziom to 27 (gorzej jest tylko w Bułgarii). Jednak w miastach średnia ta wzrasta do 30, a nawet 40.
To spowodowało, że studenci postanowili sami wziąć sprawy w swoje ręce, zakasali rękawy i tak powstało Airly. To system, który dzięki odpowiednim algorytmom i sztucznej inteligencji jest w stanie przewidzieć zanieczyszczenie powietrza z odpowiednią dokładnością. Airly korzysta m.in. ze swoich czujników, które montowane są na stałe w określonej lokalizacji. Na prace badawczo-rozwojowe spółka otrzymała prawie 3,4 mln dotacji przyznanej przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju z Funduszy Europejskich. To dało firmie podstawy, które wykorzystała m.in. podczas promocji na rynkach zagranicznych we Francji, Wielkiej Brytanii, Czechach, Słowacji i Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Z kolei firma Tixon Technology chce opracować innowacyjny System Monitorowania Jakości Powietrza Przez Indywidualnych Konsumentów (SMOGi). Ma się on składać z przenośnego sensora, który będzie można zabrać ze sobą oraz aplikacji. Dzięki temu w systemie dostępne będą informacje o jakości powietrza w nieoczywistych miejscach.
EcoLife jest kolejnym start-upem, który z pieniędzy unijnych prowadzi badania nad niskokosztową stacją pomiarową. Dzięki niej będzie można uzyskać wysokiej jakości dane dotyczące poziomu zanieczyszczenia powietrza. Głównym wyzwaniem, z jakim zmaga się firma, jest stworzenie takiego urządzenia, któremu nie będą straszne żadne warunki pogodowe. Umówmy się, że mieszkańcy palą w piecach wtedy, gdy jest pochmurno, pada i ogólnie ziąb wnika wszędzie, a nie w słoneczne dni. Stąd stacja musi radzić sobie z odchyleniami wynikającymi głównie z wilgotności powietrza. Chodzi o zmierzenie się z problemem "punktu rosy", powodującego odchylenia odczytów nawet o 30 proc.
Najnowsze informacje o funduszach europejskich w specjalnym serwisie
Fundusze Europejskie bez tajemnic to projekt realizowany wspólnie z Komisją Europejską, w którym opowiadamy jak Fundusze Europejskie wpłynęły na społeczno-gospodarczy rozwój Polski.
Czwartą inicjatywą zmierzającą do poprawienia jakości powietrza jest Meteoalert, system dla samorządów. To narzędzie IT, które pozwala mierzyć i zarządzać danymi na temat jakości powietrza oraz monitorować realizację programu "Czyste powietrze". Polega w głównej mierze na zdalnej komunikacji z mieszkańcami, którzy mają m.in. narzędzia do zgłaszania niepokojących dymów, które wydobywają się z kominów w ich okolicy. W odpowiedzi mogą dostawać ostrzeżenia czy informacje o anomaliach pogodowych przy wykorzystaniu różnych kanałów: e-mail, SMS czy powiadomienia w aplikacji. Z kolei samorządom system daje możliwość podłączenia się do e-tablic miejskich czy nałożenia dodatkowej warstwy na mapy Geoportalu 2.
Zostało ono już wstępnie przetestowane przez gminy Piastów i Jaworze. W kolejce czekają m.in. Lublin oraz Rybnik.
Meteoalert jest wart wspomnienia ze względu na jeszcze jedną kwestię związaną z finansowaniem. Powstał on dzięki programowi e-Pionier współfinansowanemu z Funduszy Europejskich w ramach programy Polska Cyfrowa. e-Pionier skupia się na udzielaniu wsparcia utalentowanym programistom, których pomysły zmierzają do rozwiązania problemów społecznych i gospodarczych. Właśnie dzięki niemu spotykają się utalentowani informatycy z różnymi podmiotami, w tym przypadku samorządami, które niejako zlecają im znalezienie sposobu na przedstawienie danych dotyczących zanieczyszczenia powietrza. Działania e-Pionier organizacyjne oparte są o nowatorską formułę zamówienia przedkomercyjnego.
Wszystko to zmierza do jednego - by w polskich miastach, miasteczkach, przedmieściach, wsiach i terenach np. atrakcyjnych turystycznie oddychało nam się lepiej. I aby w końcu opuściły niechlubną czołówkę najbardziej zanieczyszczonych miast świata.
Zamówienie przedkomercyjne (pre-commercial procurement, PCP)
To innowacyjny instrument zamówień publicznych, który niedawno został wprowadzony. Stworzono go po to, by angażował ludzi i podmioty z pomysłem, innowatorów, strefę badań i rozwoju oraz małe i średnie przedsiębiorstwa w tworzenie rozwiązań odpowiadających na ważne wyzwania społeczne zgłaszane przez tzw. publicznych zamawiających.
W praktyce kilka niezależnych podmiotów opracowuje koncepcje, a następnie prototypy rozwiązań. Rezultaty podlegają kilkuetapowej selekcji, by pod koniec procesu PCP wybrać te, najbardziej odpowiadające na potrzebę zamawiającego.
aw

