Pojawiła się szansa, na to że akcjonariusze jednej z czterech największych grup energetycznych w Polsce, kontrolowanych przez państwo otrzymają dywidendę z zysku za ubiegły rok. O wszystkim zdecyduje, główny akcjonariusz, czyli Skarb Państwa, ale reprezentujący go minister mówi, że dywidendy są mile widziane. Była by to pierwsza od 8 lat dywidenda z państwowej spółki energetycznej.


Jak poinformowała Enea w poniedziałkowym komunikacie giełdowym, jej zarząd zarekomenduje na WZA wypłatę 264,9 mln zł dywidendy z zysku za 2024 rok, co daje 0,5 zł na jedną akcję. Jeśli w głosowaniu akcjonariuszy, gdzie decyduje Skarb Państwa, podjęta zostanie odpowiednia uchwała, będzie to oznaczało przerwanie 8 lat bez dywidendy od największych spółek energetycznych kontrolowanych przez państwo.
Informacja wraz z wynikami Tauronu, o których niżej, wsparła notowania nie tylko Enei, która w poniedziałek zyskała na GPW ponad 5 proc., a we wtorek rośnie o ponad 8 proc., ale także pozostałych największych spółek z sektora energetycznego, kontrolowanych przez państwo. Największa z nich Polska Grupa Energetyczna notowana w WIG20 zyskiwała we wtorek ponad 4 proc., podobnie jak Tauron z mWIG40 zyskujący około 4 proc. Z kolei Energa, będąca poza radarem inwestorów instytucjonalnych (niski free float, spółka pozaindeksowa, z ponad 90-proc. udziałem Orlenu w akcjonariacie) rosła w granicach 2 proc.
Inwestorzy mogli także zwrócić uwagę na pokazane poniedziałkowe wyniki Tauronu, który według szacunków zaraportował zysk netto na poziomie 909,7 mln zł, co oznacza dużo lepszy wynik niż oczekiwano. Enea na początku maja podała, że szacuje w I kw. 2025 r. 1 mld zł zysku netto jednostki domunującej.
Co prawda inwestorzy mogli także pozytywnie odpowiedzieć na deklaracji ministra aktywów państwowych, który w poniedziałek na konferencji z okazji podsumowania roku działalności MAP, poinformował, że resort ma zaplanowane ok. 600 mld zł inwestycji w sektorze energetycznym w ciągu kolejnych 10 lat, ale to potencjalna dywidenda mogła zachęcić inwestorów do popyty na akcje spółek energetycznych.
W kwestii dywidend minister powiedział, że z punktu widzenia ministerstwa aktywów i szerzej Skarbu Państwa dywidendy są absolutnie mile widziane, ale jako główny akcjonariusz będą mieli też na względzie długookresowy rozwój spółki.
Przy kursie zamknięcia Enei z ubiegłego piątku (przed rekomendacją zarządu) proponowana dywidenda oznaczałaby stopę dywidendy na poziomie 3,2 proc. To niewiele w porównaniu np. ze spółkami finansowymi, ale ważniejsza jest kwestia perspektyw odwilży w sektorze energetycznym w kwestii dzielenia się zyskami z akcjonariuszami. Firmy te potrafią generować miliardowe zyski (także straty), ale od lat żadna złotówka nie trafiała z tego tytułu do akcjonariuszy w postaci wypłaty z zysku.
Zawsze wytłumaczeniem była kosztowana transformacja energetyczne, konieczność inwestycji w zielone moce wytwórcze, sieć dystrybucyjną, czy wreszcie finasowanie względnego spokoju rządu poprzez dźwiganie kosztów mrożenia cen prądu dla tych, czy innych wyborców. Przypomnijmy, że po administrowane ceny energii sięgają kolejne rządy bez względu na opcję polityczną, a premier Tusk wprost mówi, że od spółek skarbu państwa, takich jak energetyczne grupy, nie oczekuje maksymalizacji zysku.
W efekcie cała branża energetyczna na GPW jest wyceniana przy bardzo niskich wskaźnikach giełdowych, obciążona właśnie słabym sentyment do największych spółek kontrolowanych przez państwo. Co z tego, że spółki generowały zyski, skoro akcjonariusze latami nie mieli do nich dostępu? Między innymi stąd niskie kursy na giełdzie przy dość wysokich zyskach raportowanych w ostatnim czasie. W przypadku Enei wskaźnik C/Z przez lata wynosił poniżej 5, teraz to ok. 6.6
Ostatni raz Enea wypłaciła dywidendę za zyski z 2016 r., podobnie jak Energa. PGE dywidendę wypłacił ostatnio za 2015 r., a Tauron za 2014 r.
To 8-10 lat bez wypłaty zysku ze spółek energetycznych, zaliczanych wszędzie na świecie do grupy spółek wartościowych, czyli dojrzałych firm o stabilnej pozycji na rynku, działających od wielu lat w kluczowych branżach starej ekonomii jak przemysł, energetyka, bankowość itp., generujących przy tym regularne i przewidywalne zyski, najczęściej dzieląc się nimi z akcjonariuszami, którym raczej nie zależy na szybkim wzroście kursu i skali biznesu, np. dzięki przełomowej technologii jak w przypadku spółek wzrostowych (growth). W tym wypadku polskie największe spółki energetyczne nie wypełniały kryteriów dla inwestorów lokujących kapitał dla stabilnego pasywnego dochodu w postaci dywidend.
Czy to się może zmienić? Mówi się, że "jedna jaskółka wiosny nie czyni" i podobnie może być w tym przypadku. Zarząd Enei zarekomendował dywidendę, ale to raptem niepełna 265 mln zł więc raczej symboliczny gest niż znacząca zmiana. Przypomnijmy, że zysk netto przypadający na akcjonariuszy jednostki dominującej, z którego wypłacana jest dywidenda w 2024 r. wyniósł 1,348 mld zł. Tzw. stopa wypłaty to niespełna 20 proc. Dla porównania banki wypłacają 50-75 proc. zysków swoim akcjonariuszom. Dodajmy jeszcze, że inne duże spółki energetyczne dalej wstrzymują się z dywidendami. Nie będzie w tym roku dywidendy od Tauronu, a jego polityka dywidendowa zakłada wypłatę dopiero od 2028 r. PGE podało, że posiada potencjał wypłaty, ale jeszcze nie w tym roku.
Michał Kubicki



























































